[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.LeÂciaÅ‚ wzdÅ‚uż nich.- Tu Canamerican 747, lot 601 - Rourke móÂwiÅ‚ do mikrofonu.- Wzywam wieżę w Albuquerque.Czy mnie sÅ‚yszycie?UstawiÅ‚ radiostacjÄ™ na odpowiedniÄ… czÄ™stotliÂwość, żeby zÅ‚apać wieżę kontrolnÄ….JedynÄ… odpowieÂdziÄ… byÅ‚ szum.Rourke zacisnÄ…Å‚ rÄ™ce na drążkach i powiedziaÅ‚: - Pani Richards, przelecimy nad lotniÂskiem i zobaczymy jak wyglÄ…da.Paliwa wystarczy na lÄ…dowanie tutaj, albo na pustyni.Dobrze siÄ™ wiÄ™c rozejrzyjmy.Rourke zmniejszyÅ‚ obroty olbrzymich silników odrzutowca.HaÅ‚as dźwiÄ™czaÅ‚ mu w uszach, kiedy lustrowaÅ‚ pÅ‚ytÄ™ lotniska, mrużąc oczy przed jaskraÂwym sÅ‚oÅ„cem.ObniżyÅ‚ maszynÄ™.Na caÅ‚ej swej dÅ‚ugoÅ›ci, pas startowy byÅ‚ jednÄ… kupÄ… gruzu.WyglÄ…daÅ‚, jakby zniszczono na nim dziesiÄ…tki samolotów.- Co siÄ™ staÅ‚o? - zapytaÅ‚a pani Richards.Rakieta?- Nie, nie sÄ…dzÄ™.Prawdopodobnie wypadek.Pewnie ktoÅ› taki jak my próbowaÅ‚ wylÄ…dować i źle oceniÅ‚ warunki na pasie.Tak.Widzi pani? - pokaÂzaÅ‚ rÄ™kÄ… na prawÄ… stronÄ™.- CoÅ› musiaÅ‚o uderzyć w cysternÄ™ z paliwem i nie zdoÅ‚ano zapobiec pożarowi.OgieÅ„ w caÅ‚ym mieÅ›cie.Może zatem miasto nie jest skażone.Pod nimi, pozostaÅ‚oÅ›ci spalonej i zniszczonej doÂszczÄ™tnie cysterny leżaÅ‚y poÅ›ród wraka dużego pasaÂżerskiego liniowca.- Tutaj nie wylÄ…dujemy - podsumowaÅ‚ widok Rourke.PociÄ…gnÄ…Å‚ stery do siebie i podniósÅ‚ dziób samolotu, skrÄ™cajÄ…c lekko na poÅ‚udnie od nie istnieÂjÄ…cego już prawie miasta.Jego ruiny pozostaÅ‚y z tyÂÅ‚u.Ziemia obfitowaÅ‚a teraz w gÄ™ste zaroÅ›la krzaków i pustynny piasek.Rourke ponownie zniżyÅ‚ maszyÂnÄ™, kontrolujÄ…c wskazania wysokoÅ›ci.- Nie wiem, jak nisko i wolno mogÄ™ lecieć, nie tracÄ…c jednoczeÅ›Ânie prÄ™dkoÅ›ci potrzebnej do utrzymania siÄ™ w poÂwietrzu.JeÅ›li silniki stracÄ… zbyt dużo mocy, samolot spadnie w dół jak gÅ‚az.Niech pani powie przez mikrofon, żeby pasażerowie zapiÄ™li pasy, a stewarÂdesa pokazaÅ‚a im, w jaki sposób uÅ‚ożyć ciaÅ‚a.Rourke obserwowaÅ‚ ziemiÄ™.Po cichu modliÅ‚ siÄ™ o pomysÅ‚ na nastÄ™pne posuniÄ™cie.Jeżeli chodzi o lÄ…Âdowanie, pomiÄ™dzy Boeningiem 747 i wojskowym myÅ›liwcem, którym lataÅ‚ w przeszÅ‚oÅ›ci, nie byÅ‚o już podobieÅ„stwa.CzekaÅ‚a go rosyjska ruletka z peÅ‚Ânym magazynkiem.ZasÅ‚aniajÄ…c oczy przed sÅ‚oÅ„cem, bacznie lustroÂwaÅ‚ wysokoÅ›ciomierz, wskaźnik paliwa i inne instruÂmenty.Pani Richards przygotowywaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie wszystkich do ewentualnej katastrofy.Zanim skoÅ„czyÅ‚a, Rourke wykonywaÅ‚ już maÂnewr.PodniósÅ‚ nieco samolot, a potem przechyliÅ‚ go na bok.- WybraÅ‚em miejsce na lÄ…dowanie, pani RiÂchards - poinformowaÅ‚ kobietÄ™.- PiÄ™kny, pÅ‚aski pas, dÅ‚ugi na osiem kilometrów, niezalesiony.MogÄ™ spróbować tylko raz.ChcÄ™ pozbyć siÄ™ paliwa, żeby zminimalizować ryzyko pożaru.Aha, jeszcze jedno, niech pani poprosi stewardesÄ™, aby nakazaÅ‚a pasażeÂrom jak najszybsze opuszczenie samolotu po wylÄ…Âdowaniu.Najlepiej bÄ™dzie, jeÅ›li pani usiÄ…dzie przy wyjÅ›ciu bezpieczeÅ„stwa w kabinie pasażerskiej, pani Richards.SpisaÅ‚a siÄ™ pani dzielnie.- Nie bÄ™dzie panu potrzebna moja pomoc?- Cóż - zaczÄ…Å‚ Rourke.- Nie wierzÄ™, żeby dwie osoby zrobiÅ‚y to lepiej niż jedna.Pani jest opaÂnowana, a tego potrzebować bÄ™dÄ… ci, którzy przeżyÂjÄ….Pasażerowie majÄ… szansÄ™, najbardziej zagrożona jest kabina pilota.- To znaczy, że pan zginie, a ja mam wiÄ™ksze szansÄ™ na uratowanie wÅ‚asnej skóry, jeÅ›li stÄ…d wyjÂdÄ™?- CoÅ› w tym rodzaju.RozmawialiÅ›my o tym w nocy.WybraÅ‚a pani życie.Wszystko inne jest irraÂcjonalne.A pani nie sprawia wrażenia osoby irraÂcjonalnej.ZaÅ‚ożę siÄ™, że pani mąż nie byÅ‚ facetem, który chciaÅ‚by, aby jego żona rezygnowaÅ‚a z życia.Rourke wprowadziÅ‚ samolot w ostatnie podejÅ›cie do lÄ…dowania.SpojrzaÅ‚ na Mandy Richards.KobieÂta zapytaÅ‚a: - Czy jest pan również psychiatrÄ…, paÂnie Rourke?- ZgadujÄ™ - odpowiedziaÅ‚, szeroko siÄ™ uÅ›mieÂchajÄ…c.- Po raz pierwszy widzÄ™ pana uÅ›miechniÄ™tego.- WstaÅ‚a i ruszyÅ‚a ku kabinie pasażerskiej; potem popatrzyÅ‚a na niego i powiedziaÅ‚a: - Mam nadzieÂjÄ™, że siÄ™ panu uda, tak jak uda siÄ™ paÅ„skiej żonie i dzieciom.- PochyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚a go w poÂliczek.Rourke odpowiedziaÅ‚ cicho:- DziÄ™kujÄ™, pani Richards.Kiedy usÅ‚yszaÅ‚ trzaÅ›niecie drzwi, zapiÄ…Å‚ pasy bezÂpieczeÅ„stwa.Z kurtki wyciÄ…gnÄ…Å‚ okulary przeciwsÅ‚oÂneczne, żeby chroniÅ‚y go przed blaskiem odbijanym przez piasek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]