[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Inny wymiar bytu - wykrztusił z pełnymi ustami chleba - mówiąc, że graniczy z naszym.W niektórych miejscach go przenika.Krąży wokół niego.W pewnym sensie to królestwo Calobusa.Porusza się po nim, wykonując polecenia innych.Pełno w nim złośliwych istot, ale nie krzywdzą one jego kapłanów, a nawet, po namowach, przyjmują ich rozkazy.Śpiący podróżują po tej krainie ucząc się wielu rzeczy.Z niej mogą obserwować nasz świat.W ten sposób mnie odnaleźli.Dilvish zauważył następny odcisk, tuż przed pierwszym.- Czy rzeczy z tamtej płaszczyzny mogą się ujawniać na naszej? - spytał.Fly kiwnął głową.- Zrobił to sam stary kapłan Imrigen.Ukazał mi się na szlaku i nakazał oddać pas.- I?.- Wiedziałem, że mnie zabiją, jeśli to uczynię, a on powiedział, że jeśli tego nie zrobię, wyślą po mnie potwory z cienia.Tak czy inaczej, przegrałbym.- A zatem zdecydowałeś się na szybkie odejście?- Nie od razu.Myślałem, że jeszcze uda mi się uciec.Widzisz, to właśnie kapłani Salbacusa wynajęli mnie, bym zdobył pas i zapewnił mu panowanie.Gdybym do nich dotarł z pasem, mogliby mnie ochronić.Mając pas, rozpoczęliby wojnę z Kallusanem.Wysłali po mnie swe oddziały, które miały ruszyć na Kallusan, gdy Salbacus nałoży pas.Ale oddziały nie dotarły na czas, a potwory wpadły na mój trop.Wiem, że mi się już nie uda i że zabiją mnie w straszliwy sposób.- Skąd wiesz, że cię znaleźli, skoro nie mają materialnej postaci?- Ten, który posiada pas, może dokonywać wglądu w tamten wymiar.- A ja radziłbym ci spojrzeć tam - rzekł Dilvish, pokazując na dwa kolejne, niezwykłe znaki, które właśnie pojawiły się na ziemi.- Powiedz mi, czy widzisz coś niezwykłego.Fly odwrócił się.Natychmiast podniósł pas niczym tarczę.- Odejdź! - krzyknął.- W imię Cabolusa! Nakazuję ci!Pojawił się następny ślad, bliżej.- Co by było, gdybyś puścił pas? - spytał Dilvish, biorąc miecz w dłoń.- Albo go wyrzucił?- To na nic - padła odpowiedź - kazano im również złapać posiadacza pasa.Ujrzeli kolejny ślad, tym razem bardzo blisko.Fly odwrócił się gwałtownie i spojrzał na Dilvisha.Oblizał wargi i zerknął na ślady.Nagle wykrzyknął:- Patrz! Oddaję pas! Poddaję się! Teraz jest jego!Rzucił w Dilvisha pasem, który wylądował na jego ramieniu.Wydawało mu się, że patrzy na świat jak przez mroczną mgłę.I wtem, na środku polany.Z trzaskiem postać Blacka pojawiła się między Dilvishem a zjawą.Słyszał wrzask Fly'a wydobywający się z odgłosów miażdżenia i chrupania.Dilvish podniósł się i cisnął pas na ziemię, a po chwili wychylił się zza grzbietu Blacka.Człowiek o imieniu Fly leżał na ziemi bez lewej ręki.Dilvish obserwował, jak przy kolejnym odgłosie chrupania znika jego prawa ręka, ramię i górna część tułowia.Krew zalewała ziemię przy akompaniamencie głośnych dźwięków przeżuwania.- Do diabła! Wynośmy się stąd! - krzyknął Black.- To coś jest ogromne!- Widzisz je?- Niewyraźnie, choć funkcjonuję już na właściwym poziomie.Wskakuj!Dilvish wskoczył.W tym momencie zniknęła głowa Fly'a, jego szyja i reszta tułowia.Black obrócił się, a wtedy na polanę wpadło czterech uzbrojonych jeźdźców i zagrodziło im drogę.- Za Salbacusa! - wykrzyknął jadący na przedzie i zaszarżował na Dilvisha z wyciągniętym ostrzem.- Pas! - wrzasnął następny, idąc w jego ślady.Dwaj pozostali jeźdźcy zajęli boczne pozycje.Black rzucił się na pierwszego jeźdźca, a Dilvish zrobił fintę i ciął, trafiając go w brzuch.Drugiemu rozpłatał gardło szpicem miecza.Wówczas Black stanął dęba, a jego metalowe kopyta uderzyły w następnego jeźdźca.Dilvish usłyszał, jak zwala się na ziemię wraz z koniem, gdy musiał odwrócić się, by odparować cios następnego.Jego atak został odparty, uderzył ponownie i sytuacja powtórzyła się.- Oddaj mi pas, a może ocalisz swe życie - nakazał napastnik.- Nie mam go.Leży na ziemi.Tam z tyłu - odpowiedział Dilvish.Mężczyzna odwrócił głowę, a wtedy Dilvish ściągi ją z ramion.Black nawrócił, stanął na tylnych nogach, a z jego pyska i nozdrzy buchnął ogień.Tuż przed nim ukazał się potężny słup płomieni.Usłyszeli syk, który przeszedł w gwizd, a następnie w kilka urwanych dźwięków, które umilkły, jakby coś wycofywało się w stronę lasu.Kiedy znikły płomienie i ich odbicia, Dilvish zauważył, że na mokrej od krwi ziemi pozostała jedynie prawa stopa Fly'a, a wokół niej widniały trójkątne ślady, a ich szlak prowadził w kierunku drzew.Dilvish usłyszał z dołu śmiech.To mężczyzna, któremu rozciął brzuch, siedział zgięty w pałąk ściskając swe wnętrzności.Oczy miał otwarte i uśmiechał się szeroko.- Och, patrzcie, patrzcie! - odezwał się.- Buchnął ogniem i przepędził ich.Wymordował całą naszą gromadę.Wysunął nogę, opuścił rękę i poszukał czegoś po omacku.Dilvish dostrzegł, że siedzi na pasie, który chwycił teraz mocno i rozciągnął przed sobą.Twarz miał mokrą od potu.- Wielu z nas wróci po niego! - ciągnął.- Kapłani Salbacusa czekają.Uciekaj! Potwory powrócą i pójdą twym tropem aż zgaśnie dzień! Jeśli starczy ci odwagi, weź pas z rąk umierającego - i bądź przeklęty! Będziemy go mieć! Moi towarzysze wkrótce będą świętować w Kallusan, a potem puszczą miasto z dymem! Uciekaj i niech cię diabli! Salbacus przeklina cię, a mnie zabiera ze sobą!Mężczyzna osunął się trzymając wysuniętą dłoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]