[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W książce antropolog Helen Fisher Why we love [Dlaczego sięzakochujemy] znalezć możemy doprawdy wspaniałe wyjaśnienie, dlaczego romantyczną miłość zewolucyjnego punktu widzenia uznać można za mechanizm w pewnym sensie podobny opętaniu  takbardzo jest on, by tak rzec, nadmiarowy w stosunku do faktycznych potrzeb.Jak Fisher to uzasadnia?Otóż zacznijmy od tego, że, gdy patrzymy na rzecz z boku, jest najzupełniej nieprawdopodobne, byrzeczywiście jakaś jedna, konkretna kobieta spośród tych, które  on" zna, była tysiąc razy bardziej wartajego miłości, tak zaś bez wątpienia on o niej myśli, gdy się zakocha.Bardziej racjonalną skłonnością odtakiego fanatycznie monogamicznego uczucia byłaby  poliamoria" ( poliamorią" nazywa Fisherprzekonanie, że można jednocześnie kochać kilku przedstawicieli płci przeciwnej, tak samo jak możemyprzepadać na równi za kilkoma gatunkami wina, mieć kilku ulubionych kompozytorów, pisarzy czydyscyplin sportowych).Ludzie bez kłopotu akceptują fakt, że ktoś kocha wszystkie swoje dzieci, obojerodziców, rodzeństwo, nauczycieli, przyjaciół, albo że ma kilka ulubionych zwierząt domowych.Czy wtym kontekście owa pełna wyłączność, jakiej oczekujemy od miłości małżeńskiej, nie jest czymśdziwnym? Ale nie ulega wątpliwości, że tak właśnie się dzieje, że stanowi ona dla nas przynajmniejpewien ideał  musi zatem istnieć jakaś przyczyna tego stanu.Helen Fisher (a także wielu innych badaczy) wykazała, ze stan zakochania objawia sięspecyficznymi zmianami w mózgu, w tym obecnością pewnych substancji chemicznych silniewpływających na funkcjonowanie układu nerwowego (naturalnych narkotyków, jak je można określić),substancje te w podobnej konfiguracji nie towarzyszą żadnemu innemu stanowi psychicznemu.Psychologowie ewolucyjni zgadzają się z Fisher, że owo z pozoru zupełnie irracjonalne coup de foudremoże być po prostu ewolucyjnym mechanizmem, który zapewnia, że związek rodziców trwać będziewystarczająco długo, aby można było odchować wspólnego potomka.Z darwinowskiego punktuwidzenia sam wybór odpowiedniego partnera ma oczywiście olbrzymie znaczenie, ale gdy już wybór tenzostał dokonany (nawet nie najlepszy) i poczęte zostało dziecko, wagi nabierają czynniki zupełnie innejnatury.Od tej chwili istotne jest, by partnerzy pozostali razem, na dobre i na złe, przynajmniej tak długo,póki dziecko nie osiągnie samodzielności.Czy zatem irracjonalność religii może być efektem ubocznym pewnych irracjonalnychmechanizmów odpowiadających za skłonność do zakochiwania się, które za sprawą doboru naturalnegozostały wbudowane w nasze mózgi? Trudno przecież zaprzeczyć, że wiara religijna i romantyczna miłośćmają ze sobą coś wspólnego (oba te stany psychiczne pod pewnymi względami nie różnią się bardzo odpozostawania pod wpływem silnej substancji odurzającej 90*).Neuropsychiatra John Smythies ostrzega,co prawda, że obraz mózgu i jego aktywności przy tych dwóch  maniach" znaczącą się różnią, wskazujejednak też na pewne podobieństwa:Wiara religijna ma bardzo wiele różnych oblicz, a jedno z nich ukazuje nam stan głębokiej miłości w stosunkudo nadprzyrodzonego bytu, czyli w pewnych wypadkach do osoby Boga, czemu towarzyszy adoracja i kultokazywany jego obrazom.O życiu ludzkim w znacznym stopniu decydują samolubne geny z jednej strony, aprocesy psychologicznego wzmocnienia z drugiej.Religia dostarcza bardzo wielu pozytywnych wzmocnień ciepło i komfort, jaki daje poczucie miłości i bezpieczeństwa w pełnym zagrożeń świecie, nielękanie się śmierci,gwarancja wsparcia  z góry", jaką daje modlitwa itd.Podobnie rzecz się ma w przypadku zakochania się w realnej90* O jednym z takich groznych narkotyków nawet pisałem: R.Daw kins, Gerin Oil,  Free Inquiry" 24: 1, 2003, 9-11. osobie (zwykle płci przeciwnej).Mamy wówczas do czynienia z identyczną głęboką koncentracją na innym i zpodobnymi, pozytywnymi wzmocnieniami.Również i w tym wypadku te uczucia mogą być wzmacniane przezprzedmioty symbolizujące tę drugą osobę  listy, zdjęcia, a w czasach wiktoriańskich nawet lok ukochanej.Stanzakochania ma też wiele czysto fizjologicznych komponentów, jak choćby te różne  ciężkie westchnienia"84.Po raz pierwszy wiarę i miłość porównałem jeszcze w roku 1993, kiedy to napisałem, że  objawy,które obserwujemy u osób zarażonych religią, uderzająco chwilami przypominają to, co zwykle kojarzynam się raczej z namiętnością między dwojgiem ludzi.Jeden i drugi stan w mózgu bazuje ewidentnie najakichś bardzo potężnych siłach i nic dziwnego, że w toku naszej historii wyewoluowały wirusy zdolnedo wykorzystania tej ludzkiej właściwości" (artykuł, z którego cytat ten pochodzi, nosił tytuł Viruses ofthe Mind;  wirusy" to było metaforyczne określenie religii).Ewidentnie orgazmiczne wizje świętejTeresy z Avila to przykład zbyt chyba znany, bym musiał go w tym miejscu cytować.Zwiadectwofilozofa Anthonny'ego Kenny'ego, acz może mniej otwarcie zmysłowe, równie porusząjąco ukazujeprzyjemności, jakie mogą oczekiwać tych, którzy zdołali uwierzyć w misterium transsubstancji.Kenny,opisując początki swojej posługi kapłańskiej (w Kościele rzymskokatolickim), wspomina o wielkimprzeżyciu, jakim było dla niego nakładanie rąk podczas mszy, pózniej Pisze też o:prawdziwej egzaltacji, jaką odczuwałem podczas pierwszych miesięcy kapłaństwa, gdy wreszcie dane mi byłoodprawiać msze.Wcześniej zawsze wylegiwałem się w łóżku do ostatniej chwili.Teraz zrywałem się rankiem, wpełni obudzony i pełen ekscytacji na myśl o tym poruszającym akcie, który na mocy danego mi przywileju samwkrótce będę mógł odprawić [.] Dotykałem ciała Chrystusa, bliskość kapłana z Jezusem fascynowała mnie.Poprzeistoczeniu wpatrywałem się w hostię wzrokiem, jakim kochanek patrzy w oczy ukochanej [.] Te pierwszetygodnie mojego kapłaństwa na zawsze pozostały mi w pamięci jako okres absolutnego spełnienia iszczęściaszczęścia niestety zbyt kruchego, by mogło przetrwać.To było coś jak namiętny romans, który jednakwkrótce okazuje się tylko wstępem do niedobranego małżeństwa.Nasz irracjonalny z jednaj strony, ale bardzo przydatny z innych względów obyczaj zakochiwaniasię w jednym, konkretnym przedstawicielu płci przeciwnej może zatem być odpowiednikiemmechanizmu kierowania się światłem u ciem.Błędne jego zastosowanie (które dla ćmy kończy sięśmiercią w płomieniu świecy) prowadzi do zakochania się w Jahwe (albo w Dziewicy Maryi, w hostii lubw Allahu) i do popełniania rozmaitych irracjonalnych czynów, do których miłość taka prowadzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl