[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.czego dowiem się?.Jeżeli Geist jest ordynarnym oszustem i jeżeli możnakochać się w łopatce od węgli, jak ja w n i e j, to cóż mi jeszcze pozostaje?." Wrócił do hotelurozmarzony koniakiem i zasnął w ubraniu.A gdy obudził się o ósmej rano, pierwszą jego myślą było:"Nie ma kwestii, że Geist za pomocą magnetyzmu oszukał mnie co do owych metali.Lecz.ktomagnetyzował mnie wówczas, kiedy oszalałem dla tej kobiety?."Nagle błysnął mu projekt, ażeby zasięgnąć informacji u Palmieriego.Przebrał się więc i szybko zeszedłna drugie piętro.Mistrz tajemniczej sztuki już czekał na gości; ale że gości jeszcze nie było, więc Wokulskiego przyjąłnatychmiast, pobrawszy z góry dwadzieścia franków opłaty za naradę.- Czy - zapytał Wokulski - w każdego może pan wmówić, że łopatka od węgli jest kobietą i że chustkaważy sto funtów?.- W każdego, kto da się uśpić.- Więc proszę mnie uśpić i powtórzyć na mnie sztukę z chustką Palmieri zaczął swoje praktyki;wpatrywał się Wokulskiemu w oczy, dotykał mu czoła, pocierał ręce od obojczyków do dłoni.Nareszcie odsunął się od niego zniechęcony.- Pan nie jesteś medium -rzekł.- A gdybym ja miał w życiu wypadek taki, jak ów jegomość z chustką? - spytał Wokulski.- To jest niemożliwe, pana niepodobna uśpić.Zresztą, gdybyś był uśpiony i miał złudzenie, że chustkaważy sto funtów, to znowu obudziwszy się nie pamiętałbyś pan o tym.- A czy nie sądzisz pan, że ktoś zręczniej może magnetyzować.Palmieri obraził się.- Nie ma lepszego magnetyzera ode mnie! - zawołał.- Zresztą i ja pana uśpię ale na to trzebakilkumiesięcznej pracy.To będzie kosztowało dwa tysiące franków.Nie myślę darmo tracić megofluidu.Wokulski opuścił magnetyzera wcale niezadowolony.Jeszcze nie wątpił, że panna Izabela mogłaoczarować go; miała przecież dosyć czasu.Ale znowu Geist nie mógł go uśpić w ciągu paru minut.Zresztą Palmieri twierdzi, że uśpieni nie pamiętają swoich przywidzeń; on zaś pamięta każdy szczegółwizyty starego chemika.Jeżeli więc Geist nie uśpił go, więc nie jest oszustem.Więc jego metale istnieją i.odkrycie metalulżejszego od powietrza jest możliwe!."Oto miasto - myślał - w którym więcej przeżyłem w ciągu jednej godziny aniżeli w Warszawie przezcałe życie.Oto miasto!."Przez kilka dni Wokulski był bardzo zajęty.Przede wszystkim wyjeżdżał Suzin zakupiwszy kilkanaście statków.Najzupełniej legalny zysk z tejoperacji był ogromny - tak ogromny że cząstka przypadająca na Wokulskiego pokryła wszystkiewydatki, jakie w ciągu ostatnich miesięcy poniósł w Warszawie.Na parę godzin przed pożegnaniem się Suzin i Wokulski jedli śniadanie w swoim paradnym numerze inaturalnie rozmawiali o zyskach.- Masz bajeczne szczęście - odezwał się Wokulski.Suzin pociągnął łyk szampana i oparłszy na brzuchu ręce ozdobione pierścieniami rzekł:- To nie szczęście, Stanisławie Piotrowiczu, to miliony.Nożykiem tniesz wiklinę, a toporem dęby.Ktoma kopiejki, robi interesa kopiejkowe i kopiejki zyskuje; ale kto ma miliony, musi zyskiwać miliony.Rubel, Stanisławie Piotrowiczu, jest jak zapracowana szkapa: kilka lat musisz czekać, zanim urodzi cinowego rubla; ale milion jest mnożny jak świnia: co rok daje kilkoro.Za dwa albo za trzy lata,Stanisławie Piotrowiczu, i ty zbierzesz okrągły milionik, a wtedy przekonasz się, jak zanim gonią innepieniądze.Chociaż z tobą!.Suzin westchnął, zmarszczył brwi i znowu wypił szampana.- Cóż ze mną? - spytał Wokulski.- A ot, co z tobą - odparł Suzin.- Ty, zamiast w takim mieście robić interesa dla siebie do swegohandlu, ty nic.Ty sobie wałęsasz się z głową na dół albo do góry, na nic się nie patrząc, albo nawet(wstyd powiedzieć chrześcijaninowi!) latasz w powietrze balonem.Cóż ty bałaganowym skoczkiemmyślisz zostać, ha?.No i nareszcie, powiem tobie, Stanisławie Piotrowiczu, ty obraziłeś na siebiejedną bardzo dystyngowaną damę, tę ot baronowę.A przecie u niej można było i w karty pograć, iładne kobiety znalezć; i dowiedzieć się o niejednej rzeczy.Radzę tobie, daj ty jej co zarobić przedwyjazdem: nie dasz adwokatowi rubla, on tobie sto wyciągnie.Ach, ty ojcze rodzony.Wokulski słuchał z uwagą.Suzin znowu westchnął i ciągnął dalej:- I z czarownikami naradzasz się (pfy! nieczysta siła.), na czym, mówię tobie, nie zyskasz rozbitejkopiejki, a możesz na siebie obrazić Boga.Nieładnie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]