[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uściskajcie się jeszcze.I cóż, Naściu, czy cię ten weksel ocali? Mam nadzieję.Słuchaj, tatku, czy zechcesz podpisać?. Patrzcie, co za głupiec ze mnie, aby o tym zapomnieć! Ale było mi tak niedobrze.Naściu, nie gniewaj się.Prześlij mi wiadomość, że ci już nic nie grozi.Albo nie, przyjdę.Nie, nie, nie przyjdę, nie chcę już widzieć twego męża, zabiłbym go na miejscu.Co dozamiaru wyzucia cię z majątku, ja będę czuwał.Idz prędko, dziecko, i spraw, aby się Maksymustatkował.Eugeniusz stał osłupiały. Biedna Naścia była zawsze gwałtowna rzekła pani de Nucingen ale ma dobre serce. Wróciła po podpis rzekł Eugeniusz do ucha Delfiny. Myślisz? Pragnąłbym móc w to nie wierzyć.Strzeż się jej odparł, wznosząc oczy, jak gdybychcąc zwierzyć Bogu myśli, których nie śmiał wyrazić. Tak, zawsze była trochę komediantka, a biedny ojciec daje się brać na te miny. Jakże się pan miewa, dobry ojcze Goriot? spytał Rastignac starca. Spać mi się chce.Eugeniusz pomógł Goriotowi się położyć; następnie, skoro stary usnął trzymając córkę zarękę, Delfina zaczęła się wybierać. Dziś wieczór we Włoskim rzekła do Eugeniusza powiesz mi, jak się ojciec ma.Jutropan się przeprowadza, łaskawy panie.Zobaczmyż twój pokój.Och, co za okropność! rzekła, wchodząc. Ależ to jeszcze gorzej niż u ojca.Eugeniuszu, ładnieś sobie postąpił,kochałabym cię jeszcze więcej, gdyby to było możliwe; ale, moje dziecko, jeżeli chceszzrobić majątek, nie trzeba wyrzucać w ten sposób po dwanaście tysięcy franków za okno.Hrabia de Trailles to gracz; siostra nie chce tego widzieć.Poszukałby swoich dwunastutysięcy franków tam, gdzie umie wygrywać albo przegrywać góry złota.Głuchy jęk sprowadził ich do izby Goriota, który na pozór spał, ale kiedy para kochankówzbliżyła się, usłyszeli te słowa: Nie są szczęśliwe!Czy starzec spał, czy czuwał, nie wiadomo; ale akcent tych słów zapadł tak w serce córki,że zbliżyła się do barłogu, na którym leżał ojciec, i pocałowała go w czoło.Otworzył oczy,mówiąc: To Delfina. I cóż, jakże ci, ojcze?113 Dobrze rzekł. Nie niepokój się, niebawem wstanę.Idzcie, idzcie, dzieci, bądzcieszczęśliwe.Eugeniusz odwiózł Delfinę do domu; ale zaniepokojony stanem Goriota, nie chciał zostaću niej na obiedzie i wrócił.Zastał ojca Goriot na nogach w chwili, gdy się gotował siąść dostołu.Bianchon umieścił się tak, aby móc dobrze śledzić twarz handlarza mąki.Kiedy ujrzał,jak bierze chleb i wącha go, aby ocenić gatunek, student stwierdziwszy w tym ruchu zupełnybrak tego, co można by nazwać świadomością aktu, uczynił złowróżbny gest. Siadaj no koło mnie, wielki internie szpitala Cochin rzekł Rastignac.Bianchon przesiadł się tym chętniej, iż w ten sposób znalazł się obok starego pensjonarza. Co jemu? spytał Rastignac. Jeżeli się nie mylę, gotów jest! Musiało w nim zajść coś niezwykłego; zdaje mi się, żegrozi mu lada chwila udar mózgowy.Mimo że dół twarzy jest dość spokojny, w górze rysykurczą się mimo woli, o, patrz! Oczy mają szczególne wejrzenie, które zdradza ucisksurowicy na mózg.Czy nie wyglądają tak, jak gdyby były pełne delikatnego pyłu? Jutro ranobędziemy mogli powiedzieć więcej. Czy byłoby lekarstwo? %7ładnego.Co najwyżej można opóznić śmierć, jeśli znajdziemy sposób odciągnięcia krwiku kończynom, ku nogom; ale jeżeli do jutra objawy nie ustaną, biedaczysko przepadł.Niewiesz, co spowodowało chorobę? Musiał otrzymać jakiś cios, pod którym załamała się jegomoralna istota. Tak rzekł Rastignac, przypominając sobie, jak obie córki waliły bez wytchnienia wserce ojcowskie. Przynajmniej powiadał sobie Eugeniusz Delfina kocha ojca!Wieczorem w teatrze Rastignac zaczął mówić o stanie Goriota z pewnymi ostrożnościami,aby nie przerazić zanadto pani de Nucingen. Nie lękaj się odparła po pierwszych jego słowach ojciec jest silny.Tylko dziś ranozanadtośmy go wstrząsnęły.Majątek nasz jest zagrożony, czy pojmujesz doniosłość takiegonieszczęścia? Nie przeżyłabym tego, gdyby twoje przywiązanie nie czyniło mnie nieczułą nato, co uważałabym niegdyś za śmiertelne przejścia.Istnieje już dla mnie tylko jedna obawa,jedno nieszczęście: stracić miłość, która dała mi rozkosz życia.Poza tym uczuciem wszystkomi jest obojętne, nie kocham nic w świecie.Ty jesteś dla mnie wszystkim.Jeżeli czujęszczęście, jakie daje bogactwo, to by ci się lepiej podobać.Jestem, wyznaję ze wstydem,bardziej kochanką niż córką.Czemu? Nie wiem.Całe moje życie w tobie.Ojciec dał miserce, ale ty nauczyłeś je bić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]