[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bez zaświadczenia milicji o kradzieży nie otrzyma pan anigrosza z zakładu ubezpieczeń. Ależ nie o to chodzi Moreno oblizuje mięsiste wargi. Wchwili gdy otrzymałem telefon od pana, miałem zamiar wybraćsię do komisariatu.specjalnie zaplanowałem sobie czas. Złożenie zameldowania nie wymaga wiele czasu wzruszaramionami inspektor.Ivo Moreno ostentacyjnie odsuwa śnieżny mankiet koszuli izerka na złoty zegarek. Broń Boże, nie chcę pana urazić zastrzega ale moja wi-zyta u pana, oczywiście cała przyjemność po mojej stronie,trwa już p ó ł godziny, a przecież nie ja o nią prosiłem.Lis, siedzący nad maszyną do pisania, powściąga uśmiech,przygryzając wargi.Inspektor udaje, że nie widzi złośliwej minyswego szefa. Jeden zero dla pana śmieje się. Napije się pan kawy? zwraca się do nieco zdziwionego takim obrotem sprawy More-no.Muzyk przystaje ochoczo.Major rzuca w stronę Lisa: Sier-żancie, proszę podać nam kawę i.koniak, stoi w pokoju, na re-gale, za dziesiątym tomem encyklopedii, chyba R S.Lis posłusznie wychodzi, tylko gdy odwraca się w drzwiach,posyła inspektorowi spojrzenie bazyliszka.Figiel majora jestzłośliwy; inspektor posłał swego szefa do jego własnego gabine-tu po butelkę, którą Lis ukrył przemyślnie na szczególne oka-zje. Muszę się panu przyznać podejmuje major .ja panacelowo zatrzymuję.ta drobna sprawa wcale tego nie wymaga,ale chciałem z bliska zobaczyć, i co tu dużo mówić, wypić kieli-szek z.Ivo Moreno mówi nieśmiało. Pan mnie zna? Moreno po raz pierwszy wydaje się zanie-pokojony. Jestem melomanem niemal kryguje się inspektor i.wielbicielem pańskiego talentu. major dodaje jeszcze cośmętnie na temat muzyki i oddycha z ulgą, gdy jego wywodyprzerywa powrót Lisa; nie czuje się zbyt mocny w tym temacie.Trafił jednak w czułe miejsce skrzypka; wymuskany elegantrozkwita.Na jego twarzy maluje się próżność i zadowolenie zsiebie. Jakaż to satysfakcją słyszeć! tokuje. No, to teraz pan ro-zumie, dlaczego tak mało obchodził mnie skradziony wóz.Aku-rat prowadziłem pertraktacje w sprawie wyjazdu do Włoch! zawiesza głos i znacząco patrzy na majora. Nikomu nie pożyczał pan wozu? wraca do tematu major. Wykluczone oburza sic.Moreno.Ujmuje kieliszek, wiercisię przy tym, z zażenowaniem przenosi wymowne spojrzenie zmajora na protokolanta. Sierżant jest na służbie oświadcza major, pojmując towa-rzyskie skrupuły podstarzałego dandysa i nie pije! Ja też ro-bię wyjątek tylko na cześć sławnego gościa.Prosit!Moreno bezkrytycznie łyka wraz z koniakiem i to pochleb-stwo.Promienieje. Czuję się zaszczycony, że mogłem poznać pana osobiście wdzięczy się inspektor. Oczywiście, znalezliśmy samochód. zawiesza głos, ale muzyk nie kwapi się z pytaniem, gdzie zo-stał znaleziony wóz, więc major ciągnie dalej proszę, aby panobejrzał go i złożył odpowiednie oświadczenie.To taka for-malność.Wychodzą na dziedziniec, gdzie stoi odnaleziona Warszawa.Na jej widok Moreno zmienia się zupełnie.Jestteraz wyraznie ucieszony, obmacuje karoserie, myszkując wewnętrzu, zagląda pod maskę. Ma zepsutą instalację chmurzy się. W takim stanie został znaleziony wyjaśnia inspektor. Wogóle wydaje mi się, a jestem samochodziarzem, mam Fiata ,że pański wóz był niedbale konserwowany, przecież nie mazbyt wielkiego przebiegu& inspektor przygląda się zegarowikilometrażu. Zaraz, zaraz Moreno również ogląda zegar i wyciąga no-tes.Gmera w nim. Ci złodzieje przejechali czterysta osiem-dziesiąt pięć kilometrów! O, mam tu zanotowany ostatni stanlicznika.Wie pan, lubię porządek, zawsze notuję.Poza tym,pan nie ma racji! Wóz nie był zle konserwowany, reperacje iprzeglądy robi mi zawsze znakomity fachowiec i wcale niedro-gi! To ci dranie tak go urządzili.Jeśli pan ich złapie, proszęmnie powiadomić. No cóż. waha się major. Trzeba to uwzględnić, uszko-dzenia mogły powstać podczas kradzieży.Dam panu pismo doPZU.To jednak będzie niezbyt duże odszkodowanie, a ile przytym chodzenia.nie wiem, czy to warto. Oczywiście warto! przerywa Moreno. Dlaczego mamtracić.To nie tylko kabotyn i afektowany wytworniś myśli major ale również nieprzeciętna sknera.Zna ten typ samolubnegoskąpstwa, nie żałującego sobie absolutnie niczego, ale nie daru-jącego nikomu bezinteresownie nawet złotówki. Dobrze! zgadza się. Wobec tego proszę mi podać ostat-nią datę przeglądu technicznego i adres zakładu, który konser-wuje panu wóz.Może być również kwit kasowy za dokonanenaprawy. Józef Rajfel, zakład naprawczy w Bazanowie mówi More-no. Znakomity i tani fachowiec.Polecam!Majora elektryzuje nazwa miejscowości, ale notuje niedbale,rozwlekle powtarzając nazwisko i imię mechanika. Jaki adres? Nawet nie wiem, ale tam łatwo trafić.Przy wjezdzie do mia-sta, obok szosy, jest tablica informująca, a poza tym to jedynywarsztat w tej uroczej skądinąd mieścinie. Zna pan właściciela? niezręcznie pyta inspektor. Tylko tyle, że od czasu do czasu konserwuje mi wóz do-bitnie akcentuje Moreno.Po raz drugi podczas tej rozmowywydaje się zaniepokojony. Kiedyś jechałem do Krakowa, pra-wie pod tą tablicą nawalił mi silnik, wówczas po raz pierwszyskorzystałem z usług tego warsztatu.Panie, Wersal! Sam ścią-gnął mi wóz z szosy, zrobił szybko i dobrze.Od tej pory nie madla mnie Tosów, smosów.to przeważnie partacze, niesłowni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]