[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzięła go za ręce.Dawała zebranym przedstawienie, za które zapłacił cesarz.Musiała błyszczeć,by udowodnić, że dobrze ją wyszkolono.Pozory były wszystkim.Ts in odwrócił się i Soli wykonała ten ruch razem z nim, jakby byli jednąosobą.Oboje ruszyli do samochodu.Ludzie tłoczyli się za kordonem strażników, pragnąc rzucić choć jedno zazdro-sne spojrzenie na cesarza i jego śliczną narzeczoną.Większość stanowili miejsco-wi, którzy nie byli poddanymi Ts ina.Na pewno jednak zdawali sobie sprawę, żejutro czy w przyszłym roku mogą z łatwością stać się nimi.To wzmagało cieka-wość.Niektórzy przybyli na tę uroczystość z bardzo daleka.Rzucała się w oczy141nieobecność żołnierzy władcy tego księstwa, który nie chciał najmniejszego za-targu z Ts inem.W pobliżu wytwornego samochodu stał posępny mężczyzna w długim płasz-czu.Ich spojrzenia spotkały się na chwilę.Przyjrzała mu się bliżej. Sol! szepnęła.Widok ojca, tak niespodziewany po upływie pięciu lat i pokonaniu tysięcymil, wywarł na niej druzgocące wrażenie.Ostatni raz widziała go w Helikonie,lecz nigdy nie mogłaby zapomnieć jego drogiej twarzy.Ts in usłyszał jej okrzyk i podążył wzrokiem w kierunku, w którym patrzyła. Kim jest ten człowiek? zapytał.%7łołnierze odwrócili się natychmiast w stronę Solą i chwycili go.Jego ręcestały się widoczne i.Sol ujrzała, że brak mu palca u lewej ręki.Najpierw poczuła szok, a potem wściekłość.Sprzedali jej ojca jako gladiatora!Choć nie było po temu powodów, obciążyła całą winą Ts ina.Zadała mu cios, używając techniki, której nauczyła ją Sosa.Ts in wciągnąłpowietrze i zachwiał się na nogach, kompletnie zaskoczony.%7łołnierze odbezpie-czyli karabiny.Sol wyrwał się gwałtownie rozrzucając trzymających to żołnierzyna boki.W jego ręku pojawił się miecz.Skoczył naprzód i stanął przy Soli, przy-stawiając ostrze do gardła zsiniałego Ts ina.Zdumieni gapie przerwali kordon.Soli ujrzała obniżające się karabiny i pojęła,że Sol zginie bez względu na to, co uczyni.Było zbyt wielu żołnierzy i zbyt wielekarabinów.W zamieszaniu ktoś strzeli, choćby nawet miało to kosztować życiecesarza.Wtedy z tłumu wynurzyły się groteskowe postacie, które zaczęły ciskać żoł-nierzami na wszystkie strony.Byli to gladiatorzy, którzy mogli wreszcie pomścićswe krzywdy.Głodne tygrysy nie wywołałyby większego spustoszenia! Po chwiliżołnierze stojący najbliżej samochodu zostali obezwładnieni.Kilku z nich zdążyłowystrzelić, lecz niecelnie.Sol odepchnął brutalnie Ts ina, objął Soli, podniósł ją w górę i wsadził dosamochodu.Jakiś olbrzym jednym ruchem ręki wyrzucił złapanego za kołnierzszofera i wskoczył na jego miejsce.Silnik ryknął.Jeszcze dwóch olbrzymich męż-czyzn wsiadło do pojazdu, który zatrząsł się pod ich ciężarem.Podnieśli w góręlśniące, zakrzywione miecze i wymachiwali nimi, by odstraszyć innych intruzów.Gdy samochód ugrzązł w otaczającym ich tłumie, ta dwójka wyskoczyła na ze-wnątrz i zaczęła odpychać gapiów z drogi.Działali tak szybko, że zdezorientowa-ni ludzie Ts ina nie mogli im w niczym przeszkodzić.Soli siedziała bez ruchu, przyglądając się temu wszystkiemu.Nagle rozpozna-ła kierowcę.To był Bezimienny, człowiek, który poprzysiągł zabić Vara!Rozległy się strzały i krzyki.%7łołnierze otrząsnęli się wreszcie z zaskoczenia.Tłum był jednak tak gęsty, że kule trafiały tylko niewinnych ludzi.W końcu sa-142mochód wydostał się z ciżby i ruszył szybko drogą.Soli sądziła, że ten wehikułbył tylko od parady, okazało się jednak, że jest to w pełni sprawna maszyna. Mam nadzieję, że Varowi się uda powiedział Bezimienny, oglądając sięza siebie. Varowi? zapytała, wstrzymując oddech. Znalezliście Vara? To on nas znalazł, uwolnił i sprowadził tutaj.Byliśmy. pokazał jejkikut swego palca. Czy nie.walczyliście za sobą? Ty i Var?Najwyrazniej nie walczyli. Czy pragniesz z nim wędrować? zapytał tamten zamiast odpowiedzi.Zadała sobie pytanie, dlaczego Bezimiennego miałoby obchodzić, co czuje doVara, odpowiedziała jednak: Tak.Samochód gnał prosto na północ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]