[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- MusiaÅ‚am coÅ› zrobić, żeby uniknąć tematu.skóry - wyjaÅ›niÅ‚a Lunzie, marszczÄ…c nos.- I dziÄ™ki temu.PowtórzyÅ‚a mu to, co tÅ‚umaczyÅ‚ jej Hessik.Zebara sÅ‚uchaÅ‚, nie przerywajÄ…c ani jednym sÅ‚owem.- Zgadza siÄ™ - potwierdziÅ‚, gdy skoÅ„czyÅ‚a opowieść.- Symboliczna Å›mierć i ponowne narodziny, które sama kilkakrotnie przeżyÅ‚aÅ›.I o które proszÄ™ ciÄ™ raz jeszcze, dla siebie i dla swych rodaków.SÅ‚owa bezwzglÄ™dnej odmowy, jeszcze przed chwilÄ… tak oczywiste, uwiÄ™zÅ‚y jej w gardle.- Nigdy tego nie polubiÅ‚am - odpowiedziaÅ‚a, nie wiedzÄ…c, czy dla niego brzmi to tak samo gÅ‚upio, jak dla niej.- OczywiÅ›cie, Lunzie.Ale zaprosiÅ‚em ciÄ™ tu z kilku powodów.Po pierwsze chciaÅ‚bym ciÄ™ zapamiÄ™tać.i chciaÅ‚bym, żebyÅ› ty zapamiÄ™taÅ‚a mnie teraz, gdy zbliżam siÄ™ już do Å›mierci.PragnÄ™ przez twe wspomnienia znów przywoÅ‚ać ten krótki okres naszego wspólnego szczęścia.Może to tylko kaprys starego czÅ‚owieka.Po drugie chciaÅ‚bym porozmawiać z tobÄ… o moich rodakach, o ich historii i obyczajach, w nadziei, że zrodzi siÄ™ w tobie współczucie dla nas i naszych dylematów.Å»e zawsze, gdy nadarzy siÄ™ po temu okazja, bÄ™dziesz przemawiać w naszym imieniu z peÅ‚nÄ… szczeroÅ›ciÄ….Nie proszÄ™ ciÄ™, żebyÅ› zapomniaÅ‚a lub wybaczyÅ‚a nasze zbrodnie.Tego nie mogÅ‚abyÅ› zrobić.Ale sama wiesz, że nie wszyscy ponosimy winÄ™.I w koÅ„cu chciaÅ‚bym ci przekazać to, o czym już mówiliÅ›my, jeÅ›li tylko zechcesz to ode mnie przyjąć.SiedziaÅ‚ pochylony ku niej.Ciemna, miÄ™kka szata kryÅ‚a jego dÅ‚onie.Lunzie milczaÅ‚a przez chwilÄ™, starajÄ…c siÄ™ porównać jego starÄ… twarz poznaczonÄ… bruzdami ciężkiego życia w wysokiej grawitacji z grubo ciosanymi, lecz jakże szczerymi rysami mÅ‚odzieÅ„ca z dawnych lat.CzyniÅ‚a to nie po raz pierwszy.I bÄ™dzie to robić nawet po jego Å›mierci, próbujÄ…c przyrównać wszystko, co on straciÅ‚ przez tych czterdzieÅ›ci kilka lat do strat, które sama poniosÅ‚a.WestchnÄ…Å‚, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej, i dodaÅ‚:- MogÄ™ usiąść koÅ‚o ciebie? Nie chodzi mi.o nic takiego.Skinęła gÅ‚owÄ…, choć poczuÅ‚a nagÅ‚Ä… odrazÄ™.Jako lekarz wiedziaÅ‚a, że to nieuzasadnione.Przecież wiek nie zmienia uczuć.Lecz niestety, jego wiek odmieniÅ‚ jej uczucia, podobnie jak niegdyÅ› zmieniÅ‚ uczucia Tee do niej.CaÅ‚a namiÄ™tność, jakÄ… dzielili z ZebarÄ…, wszystkie przeżywane wspólnie niebezpieczeÅ„Âstwa, przeminęły już dawno.Åšwiadomość tego przeksztaÅ‚ciÅ‚a też jej uczucia do Tee z rezygnacji w prawdziwe zrozumienie.Jakże musiaÅ‚o go to boleć, jak trudno byÅ‚o mu przyznać, że siÄ™ zmieniÅ‚.Tak samo jak teraz Zebarze.UsiadÅ‚ koÅ‚o niej, dotknÄ…Å‚ jej dÅ‚oni.Co mówiÅ‚ sobie w gÅ‚Ä™bi duszy, widzÄ…c jÄ… tak mÅ‚odÄ…, czujÄ…c jej siÅ‚Ä™ i wiedzÄ…c, że z niego siÅ‚y wypÅ‚ywajÄ… jak woda z pÄ™kniÄ™tego dzbana?- Fakty dokumentujÄ…ce naszÄ… historiÄ™, które byÅ‚yby dla ciebie wiarygodne, sÄ… zbyt liczne, bym mógÅ‚ je przedstawić w tak krótkim czasie - zaczÄ…Å‚.- Możesz mi tylko wierzyć bÄ…dź nie, gdy ci powiem, iż fakty takie istniejÄ… i sÄ… nie do podważenia.Ci, którzy wysÅ‚ali tu pierwszych kolonistów, wiedzieli o pojawiajÄ…cych siÄ™ periodycznie wielkich zimach.A jednak nie uprzedzili o nich kolonistów.DziÅ› nie znamy ich motywów.Może sÄ…dzili, że dwa lata to wystarczajÄ…co dÅ‚ugi okres, by zgromadzić odpowiednie zapasy umożliwiajÄ…ce przeżycie.Może ludzie, którzy podjÄ™li takÄ… decyzjÄ™, nie zdawali sobie sprawy z jej konsekwencji.WolÄ™ wierzyć w to, iż nie spodziewali siÄ™ niczego wiÄ™cej niż chwilowego pogorszenia warunków życia.Lecz na pewno wiemy jedno: kiedy nasza kolonia poprosiÅ‚a o pomoc, nie otrzymaÅ‚a odÂpowiedzi.- Czy ktoÅ› odebraÅ‚ to wezwanie o pomoc?- Tak.Pewnie pamiÄ™tasz, że wówczas nie istniaÅ‚a jeszcze możliwość skorzystania z Å‚Ä…czy FTL.WiÄ™c gdy staÅ‚o siÄ™ jasne, że zima nie ma zamiaru ustÄ…pić, koloniÅ›ci pojÄ™li, iż ewentualna pomoc i tak może przyjść za późno.Nie spodziewali siÄ™ szybkiej reakcji.Lecz w odlegÅ‚oÅ›ci zaledwie dwóch miesiÄ™cy Å›wietlnych od planety miaÅ‚a znajdować siÄ™ kapsuÅ‚a przekaźnikowa mogÄ…ca polecieć przestrzeniÄ… FTL do centrali najbliższego sektora Floty.TÄ… drogÄ… wysyÅ‚ano wieÅ›ci w razie potrzeby.Nadawano przesyÅ‚kÄ™ podÅ›wietlnÄ… do punktu przekaźnikowego, który wysyÅ‚aÅ‚ kapsuÅ‚Ä™, a kapsuÅ‚a niosÅ‚a standardowÄ… wiadomość z nadawczym kodem przekaźnikowym.Lunzie zmarszczyÅ‚a nos, starajÄ…c siÄ™ wyliczyć, kiedy mogÅ‚aby nadejść odpowiedź na takÄ… przesyÅ‚kÄ™.- Dwa miesiÄ…ce.A jak dÅ‚ugo zajmowaÅ‚ lot do centrali Floty?- CaÅ‚Ä… operacja nie powinna przekroczyć czterech miesiÄ™cy.Odpowiedź dotyczÄ…ca pomocy mogÅ‚aby nadejść w ciÄ…gu dwóch, trzech kolejnych.A już na pewno za rok czasu standardowego, wliczajÄ…c w to margines na dodatkowe manewry.KoloniÅ›ci z trudem przeżyliby tak dÅ‚ugo.Musieliby zjeść wszystkie zapasy i zboże przeznaczone na siew.Lecz z pewnoÅ›ciÄ… udaÅ‚oby im siÄ™ przetrwać.Niestety.- Znów westchnÄ…Å‚, rozkÅ‚adajÄ…c wielkie, sÄ™kate dÅ‚onie.- Nie mogÄ™ uwierzyć w to, by Flota zignorowaÅ‚a podobny sygnaÅ‚.- Chyba że ktoÅ› go przechwyciÅ‚, pomyÅ›laÅ‚a nagle.JakiÅ› pracownik Floty, któremu zależaÅ‚o na zniszczeniu kolonii.- Flota nie zignorowaÅ‚a sygnaÅ‚u.- Zebara Å›cisnÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„ i wstaÅ‚.- Pozwól, że zaproponujÄ™ ci coÅ› do picia.Ostatnio wciąż jestem spragniony.- WskazaÅ‚ na barek stojÄ…cy obok biurka.- Sok? CoÅ› mocniejszego?- PoproszÄ™ o sok.NalaÅ‚ dwie szklanki soku i poczekaÅ‚, aż Lunzie wybierze jednÄ… z nich.Czy naprawdÄ™ sÄ…dziÅ‚, iż ona obawia siÄ™ otrucia? A jeÅ›li tak, to czy rzeczywiÅ›cie powinna siÄ™ tego bać? WypiÅ‚a jednak pierwszy Å‚yk smacznego napoju.ZebarÄ… znów przysiadÅ‚ siÄ™ do niej.On też pociÄ…gnÄ…Å‚ ze szklanki i mówiÅ‚ dalej.- Z tego co wiemy, to nie byÅ‚a wina Floty.A przynajÂmniej Flota nie zignorowaÅ‚a kapsuÅ‚y.Po prostu żadnej kapsuÅ‚y nie byÅ‚o.- Co!?- GdzieÅ› w stertach papierów odnaleźliÅ›my notatkÄ™ informujÄ…cÄ…, że wydatki na takÄ… kapsuÅ‚Ä™ nie sÄ… uzasadnione, ponieważ Diplo poÅ‚ożona jest w odlegÅ‚oÅ›ci zaledwie dwunastu miesiÄ™cy Å›wietlnych czasu standardowego od dużego wÄ™zÅ‚a telekomunikaÂcyjnego, który może przekazać wszystkie niezbÄ™dne wiadomoÅ›ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]