[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przycisnął wargi do jej ust i pocałował ją delikatnie.– Dziękuję – szepnęła, czując się lekka jak piórko.Posiadanie takzręcznych palców powinno być nielegalne… a co za usta…– Jesteś zadowolona?Pokiwała głową, oddychając ciężko i patrząc trochęnieprzytomnie.Wątpił, by syn senatora kiedykolwiek znalazł ten właściwypunkt, i na samą myśl o tym poczuł przypływ dumy.Z niecierpliwościąoczekiwał na to, jak pokaże jej wszystkie miejsca na ciele, którymmoże dać rozkosz, jedno po drugim.Przesunął palcem od jej szyi,wokół piersi, aż do miejsca na udzie, gdzie widniał teraz świeży ślad.Delikatnie nacisnął zaróżowioną skórę.– Boli?– Nie.Ale jak…?– Ta część twojego uda jest bardzo wrażliwa.Ktoś, kto jestsamolubny i się spieszy, zignoruje ją i dotknie cię najpierw tutaj.–Przesunął palcem między jej nogami.Wciąż jeszcze była wrażliwa po orgazmie, więc podskoczyła.Cofnął rękę i znowu pogładził jej udo.– Julio, moje wcześniejsze doświadczenia kompensuje jedyniefakt, że wszystko, czego się nauczyłem, mogę ci oddać na usługi.Odtej chwili jedyna kobieta, której rozkosz mnie interesuje, to ty.Wyciągnęła rękę, by dotknąć jego twarzy, a on oparł policzek ojej dłoń, zamykając oczy.Przycisnęła kciuk do jego ust, czując pełnądolną wargę, po czym pociągnęła go do siebie, by namiętniepocałować.Zareagował, przykrywając ją swoim ciałem, a jej serce zabiło mocniej.– Pomyślała, że chwila ich połączenia nadchodzi.Znowu chwyciła jego pięknie wyrzeźbione pośladki,przyciągając go bliżej.Uśmiechnął się i odsunął się znowu, opierającsię na łokciu.– To nie jest dobra pozycja.Muszę cię przesunąć.– Myślałam… ja pod tobą, nie zgadza się?– To jest najgorsza pozycja w chwili tracenia dziewictwa –wyjaśnił, składając drobne pocałunki na jej ramieniu.– Chyba mi się spodoba.Gabriel odsunął się.– Nie za pierwszym razem.Za łatwo mógłbym zrobić ci krzywdęi nawet tego nie zauważyć.Krzywdę? – pomyślała.Jego serce zamarło na chwilę, gdy w oczach Julii pojawił sięniepokój.Oparł ręce po obu stronach jej twarzy.– Nie zrobię ci krzywdy, Julianno.Nie jestem nastolatkiem.Niejestem nim.Będę bardzo, bardzo delikatny.Właśnie dlatego niemożemy tego zrobić w ten sposób.– Dlaczego?– Kąty.Mój ciężar na tobie, nawet jeżeli oprę się na kolanach.Grawitacja.Jeżeli będziesz na górze, możesz kontrolować ruch,głębokość penetracji.Przekazuję ci kontrolę.Zaufaj mi – szepnął,całując jej ucho.Dalej ją pieścił, mrucząc słowa uwielbienia przy jej gładkiej,niemal przejrzystej skórze.Potem objął ją ramionami, podniósł z łóżkai zmienił pozycję, tak że on teraz leżał na wznak, a ona na nim.Kiedy ułożyła się na jego piersi, wyszeptał do niej po włoskusłowa Dantego:Color di perle ha quasi in forma, qualeconvene a donna aver, non for misura;ella è quanto de ben pò far natura;per esemplo di lei bieltà si prova.De li occhi suoi, come ch’ella li mova,escono spirti d’amore inflammati,che fèron li occhi a qual che allor la guati,e passan sì che ’l cor ciascun retrova:voi le vedete Amor pinto nel viso,là ’ve non pote alcun mirarla fiso.Wychwalał jej urodę i dobroć, porównywał ją do perły ioświadczył, że sama miłość maluje się na jej twarzy.Podziękowała muszeptem za piękne słowa, nieruchomiejąc, żeby usłyszeć bicie jegoserca pod policzkiem.Oszałamiała ją myśl, że trzyma w ramionachtego człowieka, tego mężczyznę, którego kochała od tak dawna.Niemogła przestać go dotykać, przesuwać palcami wzdłuż każdegomięśnia, każdego ścięgna, naprężonej doskonałości.Przesunęła palcamipo jego brwiach, po wgłębieniu nad środkiem zmysłowej górnej wargi,po bokobrodach, uszach…Pocałował ją, obrysowując jej wargi językiem i wciągającpulchną dolną wargę do ust.Przez kilka chwil skóra dotykała skóry,dwa nagie ciała przytulone i wyciągnięte.Ręce Julii dalej badały ciałoGabriela, jego twarz, jego tors, jego biodra.Delikatnie, z wahaniem,gładziła jego erekcję, wyciskając przy tym pocałunek za pocałunkiemna szyi.Zamruczał do jej ucha, sygnalizując swoją rozkosz.Przypływpewności siebie sprawił, że głaskała go pewniej, przyspieszając tempo,a jednocześnie opuściła usta na jego pierś, całując mięśnie i tatuaż.Dyszał teraz.– Pozwól, żebym cię wielbił swoim ciałem, Julio – wychrypiał,nie chcąc, żeby nadchodząca satysfakcja odbyła się w jej dłoni.Puściła go, a on chwycił jej uda, delikatnie je rozsunął, tak żeznalazły się po obu stronach jego smukłych bioder.Poczuła go podsobą, jak unosi się między jej nogami.Lekko zmieniła pozycję, a na jejślicznej buzi pojawił się wyraz niepokoju.Gabriel położył rękę na jej sercu.To niewielkie, bijące serduszkoszarpnęło się szaleńczo pod jego dotykiem i przyspieszyło.– Wszystko w porządku?Pochyliła się naprzód; włosy zakryły jej twarz niczym zasłona.Wyciągnął rękę, by odsunąć je do tyłu; dzięki temu mógł lepiej jąwidzieć.– Proszę, nie chowaj się.Chcę na ciebie patrzeć.Julia przygryzła dolną wargę i odwróciła wzrok.– Co?Pokręciła głową.– Kochanie, to nie jest moment na nieśmiałość.Powiedz mi.Wpatrywała się w jego pierś, bardzo się starając nie patrzeć nasmoka, który z niej drwił.– Nie tak to sobie wyobrażałam – szepnęła tak cichutko, żeledwie ją słyszał.– To powiedz mi jak.– Myślałam, że będziesz… nade mną.– Sztandarem jego nademną jest miłość.– Lubię być na górze, nie zaprzeczam, ale jesteś bardzo mała,kochanie, i bardzo delikatna.Martwię się, że…– Gabrielu, wiem, że kazałam ci czekać bardzo długo.– Jej głosbył niewiele głośniejszy od szeptu.– Nie szkodzi, jeśli nie będzieszostrożny.Jeżeli musisz być… agresywny.Jej uwaga mocno nim wstrząsnęła, bo w tych słowach rozpoznałnie ją, lecz Simona.Oczywiście, że ona tak myśli – on tak właśnie jątraktował.Mężczyźni to zwierzęta bez samokontroli, a ona jest tylkozabawką służącą seksualnej uldze.Na samą myśl zrobiło mu sięniedobrze, ale postarał się, by cień odrazy nie pojawił się na jegotwarzy.Położył rękę na jej policzku i pogłaskał go delikatnie.– Julio, kocham cię.Gdybym był typem mężczyzny, który jestwobec ciebie agresywny, bo kazałaś mu czekać, nie powinnaś być zemną w łóżku.Jesteś człowiekiem, nie zabawką.Nie chcę cięwykorzystać, pragnę cię zadowolić.Tak bardzo.– Spojrzał na niąwielkimi ciemnymi oczyma, ściszając głos niemal do szeptu.– Pragnęcię na zawsze, nie tylko dzisiaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]