[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnąłem przed siebie dłoń i po chwili zacisnąłem palce na ramieniu Anatana.Zaraz też usłyszałem ciężki oddech Zacata po mojej prawej stronie.— Czekajcie i patrzcie, żołnierze.— W głosie Lanii zabrzmiała jakby drwina.Dziwny rytm,niesamowita muzyka, stawały się coraz głośniejsze.— Poruszajcie palcami i rękami tak, aby łamać ten rytm — wyszeptał Anatan.Poczułem, że wysuwa swe ramię z mojej dłoni.Posłusznie poddałem się jego sugestii.I wówczas z ciemności przed nami wybiegł promień światła, pojedynczy promień, zielony z odcieniem szarości.Odniosłem wrażenie, że jest on groźna emanacją czegoś nikczemnego i od wieków martwego Gdy obserwowaliśmy go, zafascynowani, zaczęły otaczać go skrzydlate sylwetki o złotym kolorze: przepływały przezeń, aż wreszcie dotknęły czarnej posadzki.Wykonana była z kamiennych bloków, które najprawdopodobniej wykuto w kamieniołomach, w czasach, kiedy na Krand rządziła Rasa Starszych, długo przedtem, zanim dotknęła jej ludzka stopa.Wielkie złote skrzydła opadły i zniknęły, jakby nie były dłużej potrzebne ich właścicielkom.W tej samej chwili piętnaście złotych postaci rozpoczęło taniec.Dziki i piękny był to taniec, pełen starodawnych, złowieszczych symboli.Każda poza uwodzicielskiego zaproszenia, każdy mieniący się zlotem krok zdawały się mieć na celu dotarcie do tych głębokich warstw umysłów obserwatorów, w których czaiło się ciemne dziedzictwo dzikich i złych przodków.Gdy to zrozumiałem, natychmiast zacząłem z całych sił zwalczać myśli i namiętności, które przywoływały tancerki.A jednak ujrzałem oczyma duszy spływające krwią ulice Ulal.gdy je plądrowaliśmy, gdy pijani alkoholem i żądzą krwi niszczyliśmy miasto, które opierało się nam aż tak długo.Tego dnia byliśmy dzicy i…W ciemności namacałem sylwetki obu moich towarzyszy.— Chodźmy! Uciekajmy stąd! — zawołałem.Poczułem, że pod wpływem moich dłoni jakby obudzili się z letargu.Nagle, jakby na czyjś rozkaz, wszyscy trzej równocześnie odwróciliśmy się i zaczęliśmy uciekać od tych złotych tancerek i tej sieci zła.którą powoli nas już oplatały.Wsunąwszy dłonie w szparę w drzwiach, otworzyliśmy je.Zacat zabrał swój miecz.Po chwili byliśmy już na rampie.Wytężyliśmy wzrok w szarej mgle; serca biły nam jak szalone, jakbyśmy uczestniczyli w wyścigu, odbierającym nam wszystkie siły.Byliśmy mniej więcej w połowie drogi, gdy dołączyła do nas bursztynowa sylwetka.— Tancerki są silne, żołnierze — usłyszeliśmy Lanię.Jej głos znów z nas drwił.— Zdaje się.ze zbyt silne dla was.Podszedłem do niej i na poły szczerze, a na poły odgrywając swoja rolę.powiedziałem:— Mamy dość waszych złowieszczych, diabelskich obrzędów.Pragniemy ludzkich przyjemności, a nie tych.które dają nocne demony.— Twe słowo jest dla mnie rozkazem, panie.Co powiedziałbyś na spokojną kolację w zacisznym pokoiku? Oczywiście w stosownym towarzystwie.— To nam odpowiada! — zawołał Zacat, uprzedzając moją odpowiedź.Nie wątpiłem, że Lania wie, w jaki sposób nas zadowolić.Wkrótce pewnym krokiem prowadziła nas przez labirynt krętych i krzyżujących się korytarzy.Minęło kilka minut, zanim dotarliśmy do małego, przytulnego pokoiku, utrzymanego w kolorze stalowego błękitu.Na suficie o kopulastym kształcie wymalowano tu cztery figury o ludzkich wymiarach.Były to szare, nie znane mi bestie, a z ich pysków zionął tajemniczy ogień.Nie był konieczny niespodziewany uścisk Zacata na moim ramieniu, abym zorientował się.gdzie się znajdujemy.Staliśmy w pomieszczeniu, które Thran wyznaczył na miejsce naszego spotkania.Pod jedną ze ścian ustawiona była niska otomana i Lania poprosiła, abyśmy na niej usiedli.Sama.jak oznajmiła, zamierzała wyjść, aby wydać polecenia, dotyczące obsłużenia nas.Wychodząc spojrzała mi głęboko w oczy.— Czy ten pokój cię zadowala.Lordzie? — zapytała.— Może być — odparłem krótko.Ku mojemu bezgranicznemu zdziwieniu roześmiała się, odrzuciwszy głowę do tyłu.Dzięki temu ruchowi po raz pierwszy mogliśmy wyraźnie zobaczyć całą jej twarz, do tej pory szczelnie otoczoną gęstwiną splątanych włosów koloru miedzi.Anatan powstał na równe nogi i.równie zdumiony jak ja.wydał okrzyk:— Analia!— Tak.bracie.— Znów się roześmiała.Podeszła do ściany po naszej prawej stronie i odgarnęła zasłonę, którą dopiero w tej chwili zauważyliśmy.Naszym oczom ukazał się Thran.Był poważny, przystojny: znów ten sam Thran.którego poznałem dzisiaj w Sali Dziewięciu Książąt.Prowadził za rękę Ilę, była jednak zupełnie odmieniona, Z trudem można było rozpoznać w niej osobę, którą widzieliśmy zaledwie przed godziną.— Czy znasz mnie.Lordzie Garanie? — zapytała cicho.Natychmiast padłem na kolana, wpatrując się z otwartymi ustami w jej piękna twarz.Była to bowiem moja Lady Thrala, przebrana w jaskrawe szaty, jakie noszą kobiety z Aret.Popatrzyła z uśmiechem na Thrana.— Jesteśmy lepszymi aktorami, niż się spodziewaliśmy — powiedziała.— Tak, Garanie, nie jestem Ilą, którą widziałeś przed godzina.Ila i Lania są teraz… cóż, są gdzie indziej.To my zajęłyśmy ich miejsca.Prawdziwa Ila wygląda nieco inaczej…— Co nikogo nie dziwi — zauważył Thran zgryźliwie — gdyż jest podwładną Kepty.No, a teraz przystąpmy do sprawy, która nas tu wszystkich sprowadziła.Czas płynie zadziwiająco szybko, gdy na świat spływa zagrożenie.5.Porwanie Thrali— Czy to jest mądre prowadzić rozmowy w tym miejscu? — zapytał Zacat.— Ściany pałaców przyjemności znane są z tego.że posiadają więcej niż jedną parę uszu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]