[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobry nastrój prysł. Dlaczego? zapytał niemal groznie. Dlatego, że nie wiem, gdzie jest.Patrzył osłupiały. Wyznaczyłam trzech ludzi, którzy ją zabrali mówiła powoli, patrząc muw oczy. Pięć dni temu.Otrzymali wszystko, co potrzebne, by ją ukryć.Zacisnął pięści.637.w miejscu, o którym nawet ja nie będę wiedziała.Zwłaszcza ja.Mógłbyś zna-lezć sposób, by to ze mnie wydobyć; skąd mam wiedzieć, jakie cuda przywieziesz zeZłego Kraju i czego się tam nauczysz? Ridareta zostanie ukryta, może w Armekcie,może na którejś z wysp.Jej.opiekunowie nie powiedziała strażnicy bę-dą strzec jej jak największego skarbu, zapewniam.Jeśli moje plany się powiodą, zimąprzywiozą ją na Agary.Do tego czasu nie będziemy znali miejsca jej pobytu. Rozliczę cię z tego powiedział. Raladan odrzekła łagodnie pomyśl, co mówisz.Przecież sam mi ją od-dałeś jako zakładniczkę.Będąc na moim miejscu, zrobiłbyś tak samo.Ponadto pozwólsobie powiedzieć, że za kilka miesięcy Garra nie będzie krajem bezpiecznym dla ni-kogo.Pomyśl tylko: powstanie.Mam trzymać tę kobietę w jakiejś piwnicy, całymimiesiącami? Tego chciałeś? Myśl sobie, co chcesz, ale polecając jej ukrycie, uczyniłamgest przyjazni wobec ciebie.Wiedz, że zabrali ją ludzie naprawdę godni zaufania, niejakieś zbiry.I nie wydałam rozkazu zabicia jej, gdyby moje plany upadły.Będzie żyła.Tyle tylko, że jeśli ja zginę, nie zobaczysz jej więcej.Zaufaj mi, Raladan.Tak jak jazaufałam tobie.638 Zaufałaś. Już wiedział, skąd wzięła swój dobry humor.Po co było tylemówić o zaufaniu, czuciu i podobnych bzdurach? Nie mogłaś, pani, powiedzieć od razu,że po prostu trzymasz mnie za gardło?Spojrzała z niejaką goryczą. Tak to widzisz.Oczywiście, byłam głupia i jestem.Ale już nie będę.Na-prawdę, sama nie wiem, skąd wzięłam pomysł, że może warto raz w życiu po prostukomuś uwierzyć.Odwróciła się nagle. Oczekiwałeś rzuciła że padnę ci w ramiona i powiem: najdroższy, otowszystkie moje plany, nie potrzebuję żadnych gwarancji, żadnej zakładniczki, rób cochcesz! Raladan, czy to ja muszę udowadniać ci swą lojalność? Czego ty chcesz wła-ściwie? Dziwi cię i niepokoi, że ujawniam śmiało swoje plany, jednocześnie zaś żądasz,bym nie zapewniła sobie żadnych gwarancji? Powiedz, że wtedy nie miałbyś żadnychpodejrzeń.No powiedz, a cię wyśmieję! Dopiero wówczas nie spałbyś po nocach roz-ważając, jaką właściwie grę prowadzę.Czyż nie tak?Znowu spojrzała mu w twarz.639 I jeszcze jedno podjęła. Ciągle masz mnie za tę samą dziewczynę, którą zo-stawiłeś w jaskini, związaną i upokorzoną.Nie jestem nią, Raladan.Przed tygodniemnazwałeś po imieniu zródło mojej siły, ale nic ponadto.Potrafię posługiwać się nią oddawna.Nie muszę cię okłamywać.Gdybym nie ufała, powiedziałabym: nie ufam.Dziśjuż nie dałabym się związać.Uśmiechnęła się chłodno, zabrała swój hełm i wyszła.45Nigdy dotąd nie dowodził okrętem.Teraz, obserwując krzątaninę majtków, zuchów--marynarzy jakich mało, poczuł, że rośnie mu serce.Nie zdawał sobie dotąd sprawy, jakbardzo chce mieć własny okręt.Własny okręt! Raladan powiedziała mu rano, na pożegnanie. Zapomnijmy o wczorajszejrozmowie.Urwała na chwilę; była prawdziwie zmieszana!641 Traktuj to, jak chcesz rzekła wreszcie. Jako upominek lub zachętę do wier-ności, albo.jak chcesz. Seila jest twoja.Daję ci ją wraz z załogą; tutaj masz do-kument, z którego wynika, że kupiłeś ją od kupca Melara.Załoga jest opłacona za rokz góry.Nowe żagle powinny już być na pokładzie, wybrałam oznaczenie za ciebie. Dlaczego to robisz? zapytał, nie mogąc zapanować nad zdumieniem.Przesłała mu spojrzenie tak dziwne, że jego znaczenia wolał się nie domyślać. Traktuj to, jak chcesz powtórzyła z wysiłkiem.Teraz był na pokładzie własnego żaglowca.Własnego! Na wszystkie Smugi i PasmaSzerni! W całym swoim życiu nie stał na pokładzie piękniejszego statku!Zajrzał w każdy kąt, był w dziobówce, w kajutach oficerskich, w ładowni.Prze-sypywał w ręku piasek stanowiący balast, sprawdził stan olinowania, wlazł na każdyz masztów, żeby zaraz znowu znalezć się pod pokładem.Obejrzał tam, obmacał i opu-kał niemal każdą belkę i deskę, od nadstępki, poprzez kolumny i wręgi, po węzłówki.Stan pokładu, wolnej burty, nadburcia i listew odbojowych sprawdził już wcześniej.De-ski pokładu wyszorowane były niemal do białości, na łańcuchu kotwicznym nie znalazłnawet śladu rdzy.642Od pierwszego oficera, pełniącego dotąd tymczasowo funkcję dowódcy okrętudowiedział się, że Seila , będąca w ogóle statkiem nowym, była jesienią remontowa-na, a właściwie poddana przeglądowi; uzupełniono wyposażenie do najdrobniejszychszczegółów.Niespełna przed tygodniem dostarczono zapasy żywności, starannie skon-trolowano stan solonego mięsa, mąki, fasoli i sucharów.Raladan sprawdził raz jeszcze.Bez zastrzeżeń.Nigdy nie widział lepiej przygotowanego do wyjścia w morze okrętu!W kajucie kapitańskiej znalazł komplet map; przeglądając je, dostrzegł na kilkunaniesione poprawki, które mówiły coś jednej tylko osobie na świecie: jemu właśnie!Skąd wiedziała? Od Lereny? Nie wierzył własnym oczom.Kupiła go! Kupiła sobie pilota Raladana.Kapitana Raladana.Kapitana.Przekonywał się usilnie, że to nic innego jak łapówka po prostu.Wyrachowane dzia-łanie, mające na celu przywiązanie go do niej.Cóż to? Nagle stała się chodzącą dobro-cią? Chciała go podkupić, i tyle.Ale jeśli nawet?643Wiedział jednak, że nie musiała tego robić.Było tak, jak powiedział: trzymała go zagardło.Musiał być lojalny.To, czy dawała mu prezenty, nie miało żadnego znaczenia.O, na wszystkie moce! Przecież to, co jej powiedział, było szczerą prawdą! Miałochotę jej służyć, warto było.Czuł się pośród jej planów niczym ryba w wodzie.A jeśli?.A jeśli ona tak samo? Dlaczego właściwie nie miałaby szczerze i chętnieprzyjąć jego pomocy? Czy zawsze i wszystko musi być nieprawdą lub kłamstwem?Zaiste, sprawy, w których kręgu obracali się oboje, wykluczały zupełnie rzecz tak ulotnąi niepewną jak zaufanie.Ale czy choć raz nie było możliwe odstąpienie od tejreguły?Zrozumiał, że nie wolno mu tak myśleć.Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]