[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To prawda.Czary, którymi tu zadziałaliśmy, muszą być nad wyraz skuteczne.Wąsacz, do mnie!Wtedy dopiero Corum zorientował się, że tym, co wczepiło się w twarz karła, był mały, biało-czarny kot.Raz jeszcze przyczynił się do ich ocalenia.Podfrunął na ramię Jharego i spojrzał stamtąd wkoło dużymi, zielonymi oczami.Elric wyłamał się z szeregu i pobiegł do sąsiedniego pomieszczenia, by wyjrzeć przez okno.- Wciąż jesteśmy w Otchłani! - krzyknął.Powoli Corum rozluźnił chwyt wokół ramienia Erekose-go.Nie miał siły, by sprawdzić, o co chodzi Elrikowi, ale domyślał się, że wieża nadal poruszała się w bezczasowej i bezprzestrzennej pustce.Budowla kołysała się teraz jak szalona.Spojrzał na karła, zupełnie teraz załamanego, który skrył twarz w dłoniach.Przez palce przeciekały mu strumyki krwi.Jhary minął Coruma, dołączył do Elrika i zamienił z nim kilka słów.- Chodź, Elriku, przyjacielu - powiedział.- Pomożesz mi poszukać mojego kapelusza.- W takiej chwili chcesz szukać kapelusza?- I owszem - Jhary skinął na Coruma i pogłaskał kota.- Książę Corumie, Lordzie Erekose, czy pójdziecie z nami?Ominęli łkającego karła i zeszli wąskim tunelem na dół, aż natrafili na schody, bez wątpienia prowadzące do piwnicy.Wieża znów się zatrzęsła.Oświetlając drogę pochodnią, Jhary poprowadził ich dalej.Kawał muru oderwał się od sufitu i spadł Elrikowi na stopę.- Ja poszukałbym raczej sposobu ucieczki z wieży - powiedział poszkodowany.- Jeśli teraz się zawali, zostaniemy zasypani.- Zaufaj mi, Książę Elriku.W końcu dotarli do okrągłej sali z wielkimi, metalowymi drzwiami wprawionymi w mur.- Piwnica Voilodiona.Tutaj znajdziecie wszystko, czego szukacie, a ja, jak sądzę, trafię tu na swój kapelusz.Został wykonany specjalnie dla mnie i jest jedynym kapeluszem, który pasuje należycie do reszty mojego ubrania.- Jak otworzymy te drzwi? - Erecose schował miecz gniewnym gestem.Potem znów go wyciągnął i przytknął jego czubek do drzwi.- Oczywiście są ze stali.- Wystarczy, że znów połączycie ramiona, przyjaciele - głos Jharego zdradzał niejakie rozbawienie.Mimo grożącego nadal niebezpieczeństwa Corum spojrzał nań wesoło.- Pokazałem wam, jak otworzyć drzwi - powiedział Jhary.Znowu zwarli ramiona, znów przepłynęła przez nich euforyczna moc, i znów się roześmiali, czując teraz więź, prawdziwe spełnienie.Zapewne to właśnie było ich przeznaczeniem.Skoro stali się różnymi bohaterami, mogli też na powrót stać się jednym, i wtedy znów doświadczyć szczęścia.Ta myśl napełniała ich nadzieją.- A teraz, Książę Corumie, czy zechcesz kopnąć te drzwi? - spytał spokojnie Jhary.Corum zamachnął się i wymierzył kopniaka w stal, a drzwi padły bez najmniejszego oporu.Nie miał ochoty puścić ramion przyjaciół.Wiedział już, że wszyscy tworzą wspólnie jedną osobowość, i czuł, jaką to daje radość.Rozmiary drzwi zmusiły ich jednak do rozłączenia się.Przez wieżę przebiegło drżenie tak silne, jakby za chwilę miała się rozpaść.Cała czwórka wpadła do piwnicy, by wylądować między skarbami.Corum wstał.Elric oglądał złoty tron.Erecose podniósł topór bojowy za duży nawet jak na dłoń giganta.Leżały tu przedmioty, które Voilodion skradł wielu swym ofiarom podczas podróży przez różne wymiary.Corum zastanowił się, czy istniało kiedykolwiek podobne muzeum.Chodził od przedmiotu do przedmiotu, oglądał je i zdumiewał się.Tymczasem Jhary wręczył coś Elrikowi, rozmawiając z nim półgłosem.Corum dosłyszał jedynie pytanie Elrika:- Skąd ty możesz to wszystko wiedzieć?Jhary odpowiedział coś, wykręcając się żartem, a potem rzucił się z okrzykiem radości na swój kapelusz i zaczął otrzepywać go z kurzu.Po chwili.dojrzał coś jeszcze: sztylet.Podniósł go.- Weź to - powiedział do Coruma.- Sądzę, że może ci się przydać.Potem poszedł do kąta, podniósł niewielką torbę i zarzucił ją sobie na plecy.W pobliżu stała skrzynia wypełniona klejnotami.Pogrzebał w niej, aż znalazł jakiś pierścień.Wręczył go Erekosemu.- Oto twoja nagroda, przyjacielu, za uwolnienie mnie z łap porywacza - powiedział uroczyście, choć nie bez pewnej ironii.Erekose raz jeszcze zdobył się na uśmiech.- Mam wrażenie, młody człowieku, że żadna pomoc nie była ci potrzebna.- Mylisz się, przyjacielu.Wątpię, czy kiedykolwiek znalazłem się w większych opałach.- Poszukał czegoś wzrokiem, chwytając z trudem równowagę, gdy podłoga znów się zakołysała.- Powinniśmy pomyśleć o ewakuacji - powiedział Elric, ściskając pod pachą skrzynkę z metalu.- Oczywiście.- Jhary ruszył pośpiesznie przez piwniczkę.- Ostatnia sprawa.Voilodion pokazał mi te bogactwa.Był na tyle próżny, by to zrobić, chociaż nie znał wartości większości z nich.Corum zmarszczył brwi.- O co ci chodzi?- Zabił kiedyś podróżnika, który miał to ze sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]