[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście warto spróbować.Jeżeli to nie zadziała, wszystko co będziemy wtedy mogli zrobić, to odwrócić się i odjechać.Utaiba skinął.- Jeśli zrozumiem magię lepiej, poproszę o kolejne wyjaśnienia, jednak na razie muszę wierzyć, że bogowie wiedzieli, co czynili zsyłając nam czarownicę.Szejk przywołał posłańców i wysłał ich do pozostałych szejków z sugestiami Ruhy.Gdy jeźdźcy ruszyli Utaiba zwrócił wielbłąda ku mężczyznom wołając:- Raz'hadi, nadszedł czas, byście dosiedli wierzchowców! - rozkazał.- Jedźmy ku chwale!Wojownicy krzyknęli z entuzjazmem i wykonali polecenie szejka.Ruha i Utaiba poprowadzili ich ćwierć mili na zachód i zatrzymali przed nienaruszonym fragmentem murów.Ciągle znajdowali się około dwieście jardów od Orofin, więc wdowa nie mogła sprawdzić czy zmiana pozycji Raz'hadich zaniepokoiła czterech zhentarimskich strażników.Dobrym znakiem było jednak to, że na murach nie pojawiały się żadne nowe Czarne Szaty.Najwyraźniej wróg dalej myślał, że tę sekcję fortu ma bezpieczną.- Co teraz? - zapytał Utaiba.- Czy przelecimy nad murami?- Nie - odparła Ruha kładąc wodze na połach szaty.- Przejedziemy przez nie.- Przejedziemy przez nie?Ruha skinęła i wskazała na stojącą między nimi a murem wydmę.- Tam.- Nad wydmą?- Wydma zniknie zanim się tam znajdziemy - odrzekła Ruha.- Powiedz swoim ludziom, że czarownica rzuca zaklęcie.Bez względu na wszystko mają podążać za nami.Gdy Utaiba przekazywał polecenie, czarodziejka splatała czar.Trzymając się odwrócona plecami do wojowników wyjęła z szat niewielki woreczek, a z niego wyciągnęła szczyptę błyszczącego białego piasku i umieściła ją między dolną wargą a zębami.Miał gorzkawy, kwaśny smak, który sprawiał, że miała olbrzymią ochotę splunąć.Gdy szejk wydał rozkazy i ponownie spojrzał na Ruhę, ta spytała:- Jesteście gotowi? Wyciągnął bułat.- Przez mur? Ruha kiwnęła.- Niczym wiatr - mruknęła.Wyszeptawszy zaklęcie czarodziejka wypluła piasek.Zamiast spaść na ziemię, wystrzelił on w stronę murów nabierając rozpędu.Gdy niewielki strumyk nabierał szybkości, dołączały do niego kolejne cząstki.Po przebyciu dwustu jardów potok zamienił się w ryczącą rzekę niewielkich granulek.- Na co czekacie? - krzyknęła Ruha pokazując na czar.- Zanim!Wierzchowiec Utaiby, kierowany w stronę muru i zmuszony do pełnego galopu skoczył naprzód.Ruha uczyniła podobnie ze swoim, usłyszała jak Raz'hadi wydają swe bitewne okrzyki i dołączają do szarży.Kiedy pędzili naprzód, Ruha dostrzegła, że czterech wartowników rzuca się w bok i biegnie wzdłuż murów, próbując wezwać pomoc.Dla nich było za późno.Zanim Zhentarimczycy zdążą przygotować odpowiedź, Raz'hadi powinni znaleźć się w Orofin.Potok piachu dotarł do wydmy przed nienaruszonym fragmentem muru.Chmura buchnęła z siłą, która zaskoczyła nawet Ruhę, wyjąc przy tym tak, że jej echo odbijało się po pustyni niczym wołanie samego Kozaha.W jednej chwili czar porwał całą wydmę i rzucił ją przeciw twierdzy, wybijając w wypalonych ceglanych murach dziesięciostopową dziurę.Czterej wartownicy opuścili posterunki i biegli murami.Gdy Utaiba dotarł do miejsca, gdzie znajdowała się wydma, obejrzał się przez ramię z triumfalnym uśmiechem i wrzeszcząc dziko popędził, dopóki nie ogarnęła go chmura ceglanego, wzbitego z nowo powstałej dziury pyłu.Czarodziejka wjechała do szarej kipieli zaraz po Utaibie i wtedy zdała sobie sprawę, że jej plan nie jest perfekcyjny.Pył tak gęsto napełniał jej nos i gardło, że poczuła się tak, jakby jechała łożyskiem lotnych piasków.Ziarenka kłuły ją i zmuszały do zamknięcia oka.Nawet gdyby miała tak jak wielbłądy, długie, gęste rzęsy, które pozwalały im widzieć w piaskowych burzach, nie mogłaby patrzeć przez głowę swojego wierzchowca, który całkowicie intuicyjnie szedł w stronę wyłomu.Przylgnęła do grzbietu wierzchowca i ufała, że zwierzę odnajdzie drogę, i że pozbawiony jeźdźca uwiązany wielbłąd pójdzie za nimi.Mimo nadchodzącej walki wręcz Ruha nie wyciągała szabli Landera.Miała twarz Harfiarza, ale nie oznaczało to, że posiadła jego umiejętności walki mieczem.Długie ostrze dostarczyłoby jej jedynie kłopotu.Zamiast tego położyła rękę na rękojeści jambiya, gotowa do wyciągnięcia jej w potrzebie, a równocześnie przygotowana była ciągle do rzucania czaru.Piasek przestał uderzać twarz Ruhy, przytłumione krzyki alarmu napłynęły do niej dokładnie z naprzeciwka.Uświadomiwszy sobie, że wielbłąd znalazł wyłom otworzyła oczy.Wierzchowiec Utaiby znajdował się tuż przed nią, pędząc w stronę drugiego końca szczeliny odległego dokładnie o piętnaście stóp.Widziała, że zwierzę roztrąciło Zhentarimczyków i wystrzeliło w kierunku dziedzińca.Do końca małego tunelu dotarła sekundę później.Tuż przed wyłomem leżało dwóch Zhentarimczyków, skóry mieli poszarpane przez uderzenie jej magicznego piaskowego potoku.Wierzchowiec Ruhy i luźne zwierzę za nią przesadziły ciała, wdowa poprowadziła je jeszcze kilka kroków w prawo i ściągnęła wodze, by poczekać na wojowników, których spodziewała się lada chwila ujrzeć.Zgodnie z oczekiwaniami Ruhy w Orofin panowało zamieszanie.Forteca miała około pięćdziesiąt jardów szerokości, mury opasywały zawalone budowle, a na środku dziedzińca Orofin znajdowała się artezyjska studnia, której wody napełniały kwadratowy basenik.Ze wszystkich czterech boków wychodziły kanały, chronione przez zardzewiałe stalowe okratowanie płynęły ku krańcom fortu i tam każdy z nich wpadał do płytkiego jeziorka, które zasilały kanały poza fortem.Obok każdego jeziorka znajdowały się prowadzące na wały schody.Przy nich Zhentarimczycy zgromadzili wielkie sterty kamieni, a miarowy potok czarno odzianych ludzi zabierał śmiertelne ładunki na stanowiska nad szturmowanymi przez Beduinów wyłomami.Tam oddawano toboły stojącym nad szczelinami mężczyznom, którzy mieli zrzucać je na znajdujących się niżej Beduinów.Po obu stronach tych ludzi stali ostrzeliwujący Beduińskich strzelców łucznicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]