[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, nie patrz tak na mnie! Wiem jak cuchnie tamtejsze powietrze, tak trzeba.Tamci w Czillii zorientują się w sytuacji skoro zobaczą ciało wojownika i usłyszą opowieść tego latawca, jeżeli jednak ciało przetrwa - co jest mało prawdopodobne - nie będą świadomi, że przeżył.Ruszaj!Ogenon znalazł wojownika gotowego od razu ruszyć w drogę, a medyk pouczył go, co ma mówić i komu, jeszcze raz kładąc biegaczowi do głowy absolutną potrzebę pośpiechu.- Przekaż wiadomość! - powiedział stary.- Upewnij się, że jej nie zniekształcono.Po przekazaniu instrukcji, kiedy posłaniec wyruszył w mrok, wielki Murnie ponownie zwrócił się do swojego pomocnika, który miał wyjątkowo kaprawe oczy i ziewał co chwila.- Obudź się, chłopcze! - warknął starszy.- Idź, odszukaj sześciorękiego stwora i podaj mi jego miejsce pobytu.- To proste, Wasza Świątobliwość - odpowiedział Ogenon sennie.- Sześcioręki jest opatrywany w Dziewięciokręgu.Widziałem, jak go tam ciągnęli.- Dobrze - odpowiedział stary.Musisz więc udać się do Obozu Wyjściowego i przyprowadzić mi Starca, Starca imieniem Grondel.- Ależ to jest.- zaprotestował Ogenon, ziewając znowu.- Wiem, jak to daleko! - ryknął wielki stwór.- Zdążysz obrócić przed świtem!- Przypuśćmy jednak, że Czcigodny Starzec nie zechce przybyć - zaskomlał pomocnik, próbując wymigać się od misji i przespać się.- Przyjdzie - odpowiedział medyk pewnie.- Po prostu opisz mu trzy dziwne stworzenia, które pojawiły się u nas tej nocy, zwłaszcza zaś - czcigodnego wojownika.Opowiedz mu o wszystkim, co się tu zdarzyło.Idę o zakład, że zjawi się tu przed tobą, choć ma już osiemdziesiątkę'.No, wynoś się! Ale już!Ogenon poszedł, narzekając, że wszyscy nim pomiatają i że całą robotę spychają na niego.Kiedy nikt nie patrzył, starzec nie zdołał powstrzymać się od ziewania, nie wrócił jednak do swego namiotu, lecz został na zewnątrz, choć powietrze tej nocy zdało mu się szczególnie chłodne.Mógł teraz tylko czekać.Wuju obudziła się nagle ze snu, w którym jeszcze raz przeżywała swój zabójczy bieg.Chyba jeszcze śnię - pomyślała.Wszystko dookoła miało zamazane kształty.Czuła się tak, jakby jej zaaplikowano jakiś narkotyk.Nie mogła uwierzyć własnym oczom.Była w obozie Murniów, oświetlonym bladym światłem wczesnego poranka, wokół niej rozlegało się okropnie głośne, groteskowe chrapanie.Prosto przed nią, rękami obejmując kolana, siedział największy z Murniów, jakiego zdarzyło się jej kiedykolwiek widzieć - wyższy od niej, a przecież miała ponad dwa metry.Miał dziwne ubarwienie, w głębszej tonacji brązu niż ona, z rzadkimi plamami jasnej zieleni, będącej podstawowym kolorem skóry tych dziwnych stworów.Z oddali wyglądały one jak chodzące, kanciaste krzaki.Z bliska jednak dostrzegła, że mają chropowatą skórę, która fałdowała się i tu i ówdzie obwisła, niczym częściowo stopiony plastik, okrywając całe ciało.Wyglądają jak olbrzymie korpusy pozbawione głowy - pomyślała.Oczy, rozmiarów półmiska, znajdowały się w miejscu, w którym powinny być piersi, a mniej więcej o trzydzieści centymetrów w dół otwierała się ogromna paszcza, wielka szczelina, która zdawała się niemalże przecinać cały korpus na pół.Brak było widocznych śladów włosów, genitaliów, a zresztą - również nosa i uszu.Działanie tego narkotyku czy cokolwiek to było, zdawało się stopniowo ustępować.To nie sen! - pomyślała nagle, porażona gwałtownym lękiem.Próbowała się poruszyć, stwierdziła jednak, że jej nogi przywiązano do pali wbitych głęboko w ziemię, a ręce miała związane z tyłu.Zdjęta paniką, usiłowała się wyswobodzić, a odgłosy szarpaniny wyrwały ze snu wielkiego brązowego Mumia.Otworzył olbrzymie ciemnożółte oczy, z doskonale krągłymi czarnymi tęczówkami, które odbijały światło jak oczy kota.- Nie szarp się! - powiedział stwór.Słowa wymawiał jakoś papkowato, tak jak gdyby dźwięki wydobywały się gdzieś z głębi, ale mogła je zrozumieć.Mówił w języku, który znał, ale do którego jego paszcza nie nawykła.- Powiedziałem, żebyś się nie szarpała! - powtórzył, podnosząc się i przeciągając w bardzo ludzki sposób.- Jesteś zupełnie bezpieczna.Nikt nie zrobi ci krzywdy.Rozumiesz? Jeśli rozumiesz - kiwnij.Wuju kiwnęła, nadal przerażona.- W porządku, a teraz słuchaj uważnie.Mam pewne trudności w mówieniu tym językiem i muszę się bardzo koncentrować, by wydobyć właściwe słowa.Możesz mnie zrozumieć, ale jak sądzę, ja nie mógłbym zrozumieć ciebie.Powiedz coś.- Co.co to wszystko znaczy? - niemal krzyknęła.Murnie poskrobał się ogromną dłonią.Ramiona sięgały prawie do ziemi, kiedy opuścił je wzdłuż tułowia.- Tak myślałem.Nie rozumiem ani słowa.Nie masz translatora.Musisz się mocno skupić, podobnie jak ja.Pomyśl, potem odpowiedz.Jakiego używam języka?Pomyślała przez chwilę, a później nagle zrozumiała.- Konfederacja! - wykrzyknęła zdumiona.- Jesteś przybyszem!- W porządku.Złapałem - Konfederacja - ale nic poza tym.Spowodowane jest to tym, że wszyscy przybysze nadal myślą w swym pierwotnym języku.To co mówią zostaje automatycznie przetłumaczone w połączeniach nerwowych na język rodzinnego sześciokąta.Możesz mnie zrozumieć i dlatego mówisz tym językiem podobnie jak i ja, jeżeli intensywnie myślisz i starasz się, by twoje usta wydawały dźwięki odpowiadające pomyślanym słowom.Nie spiesz się, słowo po słowie.Powiedz mi, jak się nazywasz i jak się nazywają twoi towarzysze.Próbuj prostych zdań, słowo po słowie.Wuju skoncentrowała się, strach i panika opuściły ją.Gdybyż ten tutaj był przedstawicielem jej gatunku.Przyjaciel, którego potrzebowała tu najbardziej ze wszystkiego.Zaczęła mówić i, pojmując praktycznie, co miał na myśli, poprawiła się.- Jestem Wuju - wykrztusiła.Zabrzmiało to prawie dobrze.Usta i język skłonne były wymawiać inne słowa.- Moi przyjaciele nazywają się Nathan Brazil i Kuzyn Nietoperz.- Nathan Brazil! - wykrzyknął olbrzym, podniecony, otrząsnąwszy z siebie nagle resztki snu.Tego, co powiedział jeszcze, nie sposób było zrozumieć.- Mój Boże! - pomyślała.- Czy wszyscy na tej zwariowanej planecie muszą znać Nathana Brazila?Murnie nagle zmarszczył się i z namysłem poskrobał się po skroni.- Ale tamten, sądząc z opisu, był przedstawicielem Starego Świata - powiedział w zamyśleniu, znowu wpatrując się w nią swymi wielkimi żółtymi oczami.- Chcesz powiedzieć, że wyglądał tak Jak dawniej? - Przytaknęła, a jego ogromna paszcza opadła ze zdumienia.- Zastanawiam się, dlaczego Studnia go nie przemieniła?- Gdzie jest Nathan? - wymęczyła z trudem.- W tym cały problem - odpowiedział brązowy stwór.- Bo widzisz.- on jak gdyby jest w dwóch miejscach naraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]