[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.P.Miller robi z nich jakieś mimowolne (?!)opiewanie pluralizmu.Ale zbiorków niezrozumialskich jest około 50 - czyż wszyst-kim przypada ta mistyczna godność? Każdemu wolno w jazgocie dziecięcia czy wbełkocie wariata dosłuchiwać się dysharmonii sfer, ale jest to jego własna imaginacja.Sądzę, że z p.Millera mówi tu raczej stara solidarność z wysiłkami ząbkującegofuturyzmu.Nie wspomniałbym zaś o tym szczególe, gdyby nie pełne wyniosłej pychyzapewnienie, iż chodzi tu o treściowe perspektywy, których istnienia nawet nie po-dejrzewa krytyk zaopatrzony w gazową maskę niezrozumialstwa.Oj, oj, oj!Ale po co ja napisałem tyle książek! Po to, aby w końcu być pouczanym o rze-czach, które już dawno przetrawiłem!39DWA FFUTURYZM A SZACHYAby sobie uzmysłowić kulturalną sytuację sztuki najnowszej, możemy dla większejprzejrzystości porównać ją z pewnymi próbami w mikrokosmosie gry szachowej.Dzisiejszy sposób grania szachami trwa zaledwie parę lat.Dawniej dama i giermek(laufer) posuwały się tylko o jedno pole, wskutek czego sposobności do kombinacyj byłyszczupłe; dopiero gdy gracze hiszpańscy wpadli na myśl, aby działanie tych figur rozsze-rzyć, otworzyły się bardzo piękne możliwości kombinacyjne, rozwijała się powoli teoria,aż w XIX stuleciu nastąpił nagły, wspaniały rozkwit szachów przez urządzanie turniejów,powstały szkoły i style gry: klasyczna, idealistyczna, realistyczna, z różnymi nawrotami wczasach najnowszych.Tak więc ustalenie innego sposobu działania dwóch tylko figurstało się dla gry szachowej bodzcem takim, jak np.wynalezienie prochu strzelniczego dladziejów ludzkości.Ale szachiści zdają sobie sprawę z tego, że dzisiejszy system szachowy, polegający napewnej umowie, nie może być wiecznym, że nadejdzie kiedyś czas, kiedy kombinacje wtym systemie mniej więcej się wyczerpią, zostaną skodyfikowane, a wtedy mistrzom, ar-tystom i myślicielom szachowym nie pozostanie już wiele pola do popisów wyobrazni.Toteż nieraz pojawiają się projekty mające odświeżyć grę szachową.Mistrz szachowy La-sker wynalazł Fressschach , grę polegającą na tym, że król jest taką samą figurą jak innei że bicie jest przymusowe, a więc gra nie toczy się już o króla, jest tylko po prostu zasto-sowaniem republikańskiej zasady warcabów do szachów.- Kto inny znów podał sposóbgry tzw.latającym koniem: każdy partner gra na razie bez jednego konia, lecz w dowolnejchwili może nagle postawić tego konia na dowolnym polu szachownicy.- Inni znów pró-bują grać we czwórkę, łącząc razem dwie szachownice i dwie partie.- Jest też legenda, żeznakomity szachista Kizierzycki wynalazł szachy trójwymiarowe: jego szachownica byłaskrzyneczką kształtu kostki i odpowiednio do tego działały i figury.Takie projekty i nowości, które można jeszcze do woli pomnożyć, komplikują grę sza-chową zanadto i czynią ją niezmiernie trudną.Skutek zaś tego utrudnienia jest wręcz innyod zamierzonego: zamiast grę wzbogacić, zuboża ją, zamiast wyobraznię podniecić, tylkoją dezorientuje, miejsce obrachowania zajmuje przypadek i najgenialniejszy mistrz spadana poziom zwykłego partacza.Czyli że przez wprowadzenie nowych komplikującychelementów gra się uprymitywnia.Poznaje się wtedy, że dotychczasowy sposób grania w szachy opierał się na bardzoszczęśliwej konwencji: gra nie jest za łatwą i dlatego nie nudzi, ale nie jest też za trudną idlatego kombinacje jej dadzą się w pewnej mierze opanować, przypadkowi pozostaje polawłaśnie tyle, ile trzeba, by gra nie była nauką, lecz sztuką, aby wkraczała w sfery irracjo-nalne.Nie dość na tym: cała dzisiejsza gra szachowa przedstawia pewien dorobek ducho-wy wielu pokoleń szachistów; poziom gry wciąż się podnosił, bo nowi korzystają z do-świadczeń poprzedników; style, metody gry wyrastały jedne z drugich, po części wchła-niając je, po części przeciwstawiając się im.Każdy dzisiejszy mistrz szachowy zna napamięć tysiące słynnych partyj, analiz, pozycyj - lecz tylko laik może mniemać, że wsku-tek tego gra w szachy przestaje być dla takiego mistrza interesującą.Rzecz ma się właśnieprzeciwnie: szachy mogą i muszą być nudne dla partacza, który widzi tylko niewielemożliwości na szachownicy - dopiero pewien zasób wiedzy i znawstwa szachowegouskrzydla wyobraznię i nadaje tej grze perspektywę.Gra w szachy w dzisiejszej postacipodobna jest do starych skrzypiec, na których przez wiele lat grywali różni mistrzowie:40drewno w takich skrzypcach staje się żywym śpiewającym organizmem.Nie esencją, leczwarunkiem każdej sztuki jest pogłos, zapas utorowanych już wyżłobień w duszy,umożliwiający nagłe skojarzenia myśli, krótkie spięcia uczuć na dalekich przestrzeniach.Ale gdyby np.damie dodać choćby tylko właściwości skoczka (konia) - bo i tego pró-bowano - to już ta mała zmiana wywołałaby wandalskie spustoszenie w dorobku kulturyszachowej.Cała wielotomowa literatura szachowa, cała dotychczasowa tradycja tej grystałaby się niepotrzebną - musiałoby się zaczynać wszystko na nowo, tworzyć nowe tra-dycje, na to zaś trzeba znowu wiele czasu i zapewne także innych, pojemniejszych, by-strzejszych mózgów.Takie przesilenia w mikrokosmosie szachów mogą się jeszcze wielerazy powtarzać, ażby nadszedł ów moment utopijny, kiedy jakaś matematyka szachowawyczerpałaby z góry za pomocą swoich formułek wszelkie możliwe kombinacje [1].Komu trudno oswoić się z tym przykładem, niech sobie to samo uzmysłowi na grachkarcianych: co by było, gdyby np.do kart zwykłych wprowadzić 5-tą maść albo jeszcze 4-tą figurę.Kto dobrze zrozumiał dotychczasowy wywód, zapewne już domyśla się, jaki związekma on ze sztuką istotną.Szachy są tylko quasi-sztuką, lecz przesilenie, jakie dziś odbywasię prawie we wszystkich dziedzinach sztuki, da się pod niejednym względem zrozumieć iuwypuklić właśnie za pomocą użytej analogii z grą szachową.Jesteśmy świadkami dość intensywnego mnożenia elementów sztuki.Odbywało sięono od kilku dziesiątków lat, lecz etapami; w ostatnich czasach tempo tego procesu jakbysię.przyśpieszyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]