[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jej towarzysze? Sam miaÅ‚em podobnych dawno temu.- Buntowników, Panie? Ty? - Moneo byÅ‚ szczerze zaskoczony.- Czy ci nie udowodniÅ‚em, że jestem przyjacielem rebelii?- Ależ, Panie.- ZejÅ›cia z wÅ‚aÅ›ciwej drogi zdarzaÅ‚y siÄ™ częściej, niż mógÅ‚byÅ› przypuszczać!- Tak, Panie.- Moneo byÅ‚ speszony, ale mimo to wciąż ogromnie zaciekawiony.WiedziaÅ‚, że Bóg Imperator czasami stawaÅ‚ siÄ™ bardzo rozmowny po Å›mierci Duncana.- MusiaÅ‚eÅ› widzieć wiele buntów, Panie.Mimowolnie myÅ›li Leto skupiÅ‚y siÄ™ na wspomnieniach, pobudzoÂnych przez te sÅ‚owa.- Ach, Moneo! - mruknÄ…Å‚.- Moje podróże przez labirynty pamiÄ™Âci przodków ukazaÅ‚y mi niezliczone miejsca i wydarzenia, których niÂgdy nie chciaÅ‚bym już ujrzeć powtórzonych w rzeczywistoÅ›ci.- MogÄ™ sobie wyobrazić twoje wewnÄ™trzne podróże, Panie.- Nie, nie możesz.WidziaÅ‚em ludzi i planety w takiej liczbie, że tracÄ… one znaczenie nawet w wyobraźni.Krajobrazy, które przemieÂrzaÅ‚em.Och, kaligrafia obcych dróg, widziana z kosmosu i odciÅ›niÄ™Âta w najgÅ‚Ä™bszych zakÄ…tkach mej wzrokowej pamiÄ™ci, zerodowana rzeźba kanionów i urwisk na niezliczonych planetach galaktyki wyryÂÅ‚y we mnie pewność, że jestem tylko pyÅ‚kiem.- Nie ty, Panie.Z pewnoÅ›ciÄ… nie ty.- Mniej niż pyÅ‚kiem! WidziaÅ‚em ludzi i ich bezowocne spoÅ‚eczeÅ„Âstwa tak powtarzalne w swych pozach, że ich bezsens napeÅ‚nia mnie znudzeniem, sÅ‚yszysz?- Nie chciaÅ‚em ciÄ™ rozgniewać.Panie - potulnie powiedziaÅ‚ MoÂneo.- Nie rozgniewaÅ‚eÅ› mnie.Czasami co najwyżej mnie drażnisz.Nie możesz wyobrazić sobie, co widziaÅ‚em - kalifów i mdżedów, raków, radżów i baszarów, królów i cesarzy, prymitywów i prezydentów -widziaÅ‚em ich wszystkich.Feudalnych wodzów - każdego z nich.Każdego z faraonów.- Wybacz mi mojÄ… zarozumiaÅ‚ość, Panie.- Do diabÅ‚a z Rzymianami! - zawoÅ‚aÅ‚ Leto.PowiedziaÅ‚ to również do wewnÄ…trz, swoim przodkom: - Do diabÅ‚a z RzymiaÂnami!Ich Å›miech wypchnÄ…Å‚ go z wewnÄ™trznej sceny.- Nie rozumiem, Panie - oÅ›mieliÅ‚ siÄ™ rzec Moneo.- To prawda, nie rozumiesz.Rzymianie rozsiali francuskÄ… choroÂbÄ™ jak chÅ‚op, który rozrzuca ziarno, aby zebrać plon wiele miesiÄ™cy później.No i dali nam kajzerów, carów, imperatorów, cesarzy.palatynów.PrzeklÄ™ci faraonowie!- Moja wiedza nie obejmuje wszystkich tych tytułów, Panie.- MogÄ™ być ostatni z sortu, Moneo.Módl siÄ™, żeby tak byÅ‚o.- Jak mój pan rozkaże.Leto popatrzyÅ‚ na niego.- JesteÅ›my zabójcami mitów, ty i ja, Moneo.To cel-marzenie, któÂre wspólnie dzielimy.Zapewniam ciÄ™ z gniazda bogów Olimpu, że rzÄ…d to uwspólniony mit.Gdy umiera rzÄ…d, ginie mit.- Tak mnie uczyÅ‚eÅ›, Panie.- Ta ludzka maszyna, Armia, stworzyÅ‚a nasze obecne marzenia, mój przyjacielu.Moneo zakaszlaÅ‚.Leto rozpoznaÅ‚ subtelne oznaki zniecierpliwieÂnia u majordoma."Moneo rozumie, czym sÄ… Armie.Wie, że to mniemanie gÅ‚upca, iż Armie sÄ… podstawowym narzÄ™dziem rzÄ…dzenia."Leto wciąż milczaÅ‚, gdy Moneo podszedÅ‚ do rusznicy laserowej, podniósÅ‚ jÄ… z zimnej podÅ‚ogi krypty i zaczÄ…Å‚ rozbrajać.Leto obserwowaÅ‚ go, myÅ›lÄ…c, jak doskonale ta w gruncie rzeczy niewielka scena zamykaÅ‚a w sobie esencjÄ™ mitu Armii.Armia sprzyja rozwojowi technologii, ponieważ dla istot krótkowzrocznych siÅ‚a maÂszyn wydaje siÄ™ oczywista."Ta rusznica to nic wiÄ™cej, jak tylko maszyna.Ale wszystkie maÂszyny zawodzÄ… albo stajÄ… siÄ™ przestarzaÅ‚e.Mimo to Armia czci takie rzeczy - zarazem zafascynowana, jak i peÅ‚na lÄ™ku.Popatrzcie, jak luÂdzie bojÄ… siÄ™ Ixian! W gÅ‚Ä™bi duszy Armia wie, że jest uczniem czarnoÂksiężnika.RozpÄ™tuje technologiÄ™ i nigdy już tej magii nie bÄ™dzie możÂna z powrotem zagnać w butelkÄ™."- NauczÄ™ ich innej magii - powiedziaÅ‚ Leto do hord wewnÄ…trz sieÂbie.- Widzicie? Moneo unieszkodliwiÅ‚ to Å›miercionoÅ›ne narzÄ™dzie.Tu zerwaÅ‚ poÅ‚Ä…czenie, tam zgniótÅ‚ kapsuÅ‚kÄ™.WyczuÅ‚ estry oleju konserwujÄ…cego, dolatujÄ…ce wraz z zapachem potu Monea.Wciąż mówiÄ…c do wewnÄ…trz siebie, Leto rzekÅ‚:- Ale geniusz nie umarÅ‚.Technologia rodzi anarchiÄ™.Na oÅ›lep rozdziela narzÄ™dzia, a to wrÄ™cz prowokacja dla przemocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]