[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałam, że niektóre z nich były pomalowane i wyglą-dały jak klejnoty.Słuchając mnie, Aidan wydawał ciche jęki przez zaci-śnięte zęby, jakby każde słowo sprawiało mu nieznośny ból, ale190ilekroć przerywałam, zmartwiona efektem, jaki wywiera na nim mójopis, kazał mi mówić dalej.Zrelacjonowałam mu swoją rozmowę z Ciarą.Aidan chciał wiedziećo każdym jej spojrzeniu, każdym geście, o najmniejszym załamaniu wjej głosie.Potem powiedziałam mu tyle, ile tylko mogłam, o zajściu wgalerii Saula.Przemilczałam czerwoną farbę.Przestałam się martwić tym, że niczego nie rozumiem.Aidan był wtym samym położeniu - widziałam to wyraznie w tym, jak z każdymmoim słowem pogłębiają się zmarszczki na jego czole.Jak już zrozumie,powie mi - miałam taką nadzieję.Przynajmniej zdawał mi się wierzyć.Pocieszałam się myślą o tym, że Mary Trelease żyje.W taksówce, w drodze do stacji King Cross, Aidan nie powiedział anisłowa.%7ładne z nas nie wspomniało o obrazie Glorii Stetbay.Czterytysiące funtów i prawdopodobnie zostanie znaleziony przez pokojówkę iwyrzucony do kosza.Powinnam była po niego wrócić - teraz to wiem.Przestępstwem było go tam zostawić, ale w tamtych okolicznościach nieczułam się uprawniona, by się o ten obraz upomnieć, skoro Aidan posta-nowił zostawić go w hotelu.W pociągu, gdy minęło dobre czterdzieści minut od wyruszenia zLondynu, w końcu się odezwał.- Jak przyjedziemy, zajrzymy najpierw do mnie, wezmiemy kilkarzeczy i pojedziemy do ciebie - rzekł.- Wprowadzam się do twojegodomu.Od tej chwili nie spuszczę cię z oka.- Powiedział to tak, jakbyogłaszał wyrok, jakby propozycja zamieszkania ze mną była dla mniekarą, a nie czymś, o czym marzyłam od dnia, kiedy go poznałam.- Dobrze.- Badałam wzrokiem twarz Aidana, starając się domyślićsensu jego słów.Czyżby się o mnie martwił i chciał być blisko, by mniechronić? Czyżby sądził, że Mary Trelease nam zagraża? A może nie ufałmi i w związku z tym zamierzał patrzeć na każdy mój ruch?Czy teraz, wiedząc, że nie zabił Mary Trelease, żałował, że tego niezrobił?191Nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z tych pytań.- Bardzo bym chciała, żebyś ze mną zamieszkał - powiedziałam.Ale moja kara jeszcze się nie skończyła.Aidan odparł:- Chcę zobaczyć ten dowód, który mi obiecałaś.Jeśli obraz Abber-ton naprawdę istnieje, jeśli go nie zmyśliłaś, znajdz go.Znajdz i przy-nieś, żebym go zobaczył.8.4/3/08Simon wiedział, że coś jest nie tak, jak tylko wszedł do gabinetu Prousta.Bardziej niż zwykle: temperatura spadła poniżej zera, a przecież nieotworzył jeszcze ust.Nieznany mu mężczyzna z szarą kopertą w dłonistał oparty o ścianę za plecami inspektora.Obaj milczeli, najwyrazniejsądząc, że to Simon zacznie rozmowę - czego nie mógł zrobić, bo niemiał bladego pojęcia, po co został wezwany.Postanowił ich przeczekać.O ile Mrozny nie porzucił jednej ze swoich żelaznych zasad, o któ-rych często rozprawiał, mówiąc, jak doskonale mu służą od ponad pięć-dziesięciu lat - a taka ewentualność wydała się Simonowi mało prawdo-podobna - to otępiający intensywnością zapach wody kolońskiej musiałpochodzić od tego drugiego.Proust odnosił się z rezerwą do pachnącychmężczyzn.Simon domyślał się, że ta dezaprobata dotyczyła też zapachuglonów morskich pomieszanych z kwasem.Mężczyzna był ubrany w jasnobrązowy garnitur, białą koszulę i zie-lony krawat z jedwabiu lub innego lśniącego materiału.Wyglądał naprawie czterdzieści lat i miał oczy zblazowanego krupiera z Las Vegas,kompletnie niepasujące do jego różowiutkiej, nieskazitelnej twarzy.Dział kadr? Mrozny go nie przedstawił.- Gdzie byłeś wczoraj po południu i wieczorem? - zapytał Simona.Nie wie, nie może wiedzieć.- Pojechałem do Newcastle, zacząłem zbierać zeznania.- Spytam jeszcze raz: gdzie byłeś?Krupier sprawiał wrażenie równie wkurzonego jak Proust.Simon stężał.Czyżby wpadł w tarapaty innego rodzaju i zupełnie nowych rozmiarów?193Trudno było powiedzieć.Przy Prouście zawsze miał wrażenie, że dymi-sja czyha tuż za rogiem.Czy był bliski popełnienia największego błęduw swojej karierze zawodowej? Czyżby już go popełnił?- Pojechałem za Aidanem Seedem do Londynu, sir.Inspektor przytaknął.- Mów dalej.- Sierżant Zailer i ja rozmawialiśmy wczoraj po południu z Seedemi Ruth Bussey.Po tym spotkaniu oboje byliśmy jeszcze bardziej.- Daruj mi wyjaśnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]