[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tucker kręci głową. Czego ty mi nie mówisz? Dlaczego uważasz, że sobie z tym nie poradzę? Czy nieporadziłem sobie ze wszystkim, co zwaliłaś mi na głowę? Okej, dobra. Wiem, że w moim głosie słychać gniew, chociaż nie jestemrozgniewana.Jestem zmęczona.Jestem zmęczona tajemnicami, zmęczona robieniem tego, czegowszyscy oczekują ode mnie w tej chwili, zmęczona byciem dziewczyną, której właśnie umarłamatka i przy której trzeba chodzić na paluszkach.W pewnym sensie ta napaść Tuckera przynosi miulgę.Przynajmniej przestał się zachowywać, jakbym była ze szkła.Tucker czeka. Co chcesz wiedzieć? Wszystko odpowiada bez namysłu. Dobrze.Zacznijmy od tego.Przez jakiś czas myślałam, że grozi ci śmierć.Miewałamwizję cmentarza Aspen Hill, i wszyscy tam byli, bo ktoś umarł, a ciebie nie było.Więc myślałam,że to ty.Nie chciałam ci mówić, bo gdybym się myliła, tylko bym cię niepotrzebnie nastraszyła, iokazało się, że się myliłam, więc cieszę się, że ci nie powiedziałam. Ale powiedziałaś Christianowi mówi. Tak.Christian potrafi mi czytać w myślach, więc wiedział. Ha mówi Tucker, ale widzę, że bardzo mu się nie podoba fakt, że ja i Christian mamyumysłową łączność. I potrafię odczytać ludzkie uczucia.Czasami widzę jakąś myśl czy dwie, ale głównieuczucia.Jest mi lepiej przez tę spowiedz.Przynajmniej coś czuję. Oczywiście jest tego więcej.Mruga zdumiony. Okej, strzelaj.Zabawne, że sformułował to w taki sposób, kiedy moje następne zdanie rzeczywiście jestjak pocisk, mknący z prędkością dzwięku z moich ust prosto w jego serce.Nie wiem, dlaczego torobię.Wiem tylko, że nie chcę już żadnego udawania między nami.Bo to wbrew mojej naturze. Moje zadanie nie jest zakończone.Nie wiem dokładnie, na czym polega, ale wiem, żema związek z Christianem.Mam wrażenie, że mamy być jakby dwiema stronami tej samej monety.Ja go.nie kocham tak, jak kocham ciebie, ale jesteśmy tacy sami, on i ja.Przy nim jestemsilniejsza.I vice versa.Burzowe chmury zbierają się w błękitnych oczach Tuckera.Wpatruje się we mnie.Niechce słyszeć, co jeszcze mam do powiedzenia.Ale i tak mu mówię.Bo w głębi duszy rozumiem, że choć tak bardzo go kocham, choćmam ochotę chwycić go w tej chwili i już nigdy nie puszczać, jemu będzie lepiej beze mnie.Będziebezpieczniejszy z dala od mojego zwariowanego świata zbuntowanych aniołów i tajemniczychobowiązków, które będą co chwila wyskakiwać w moim życiu.Będzie szczęśliwszy bez moichkłamstw i przemilczeń, bo one przez cały czas będą obecne w naszym związku.Wiem, żepowiedzenie prawdy teraz szczególnie tego, co zaraz powiem prawdopodobnie na zawszezniszczy wszystko między nami, i choć bardzo tego nie chcę, to może być jedyny sposóbzakończenia naszego związku, zanim stchórzę.Więc mówię. Pocałowałam Christiana. Głos łamie mi się na jego imieniu. Chociaż właściwie toon pocałował mnie.Ale ja mu pozwoliłam.Powiedział, że to część jego zadania, i pozwoliłam mu.Bo jesteśmy połączeni.Bo w moim śnie, kiedy mama umiera, kiedy jesteśmy na cmentarzu, to onmnie trzyma za rękę, pociesza i wspiera.Bo ciebie tam nie ma.Twarz Tuckera jest jak z kamienia.Mięśnie pleców ma naprężone.Porusza żuchwą. Kiedy? pyta ochryple. Kiedy on. Dwa dni przed śmiercią mamy.Tucker wstaje. Muszę iść. Tuck.Zamyka oczy.Zaciska i rozluznia pięści u boków.Kiedy znów otwiera oczy, widzę w nichzapowiedz łez.Wypuszcza drżący oddech. Muszę iść. Co ja narobiłam? myślę półprzytomnie.Idę za nim na korytarz, potem na dół. Przepraszam, Tuck mówię.Jakby to mogło cokolwiek naprawić.Moje słowa go nie ruszają.Przebija się przez środek grupki współczujących osób w salonie,mija Wendy i Angelę, które siedzą razem na kanapie. Wendy, jedziemy.Wendy zrywa się na nogi. Tuck! wołam znów.Ale potem przestaję.Postanawiam, że pozwolę mu odejść, nawetgdyby miał się do mnie więcej nie odezwać.Ból w mojej piersi uderza ze zdwojoną siłą, sprawia,że brak mi tchu.Opieram się o ścianę salonu i patrzę bezradnie, jak Tucker niemal biegiem wypadaz mojego domu.Zatrzymuje się przy samochodzie, gorączkowo szuka kluczyków.Wendy dogania go,chwyta za ramię, mówi coś i ruchem głowy wskazuje dom.Tucker potakuje.A potem ogląda się izauważa Christiana stojącego na ganku, i wszystko zaczyna się dziać w zwolnionym tempie. Ty. Strząsa z siebie Wendy i robi kilka powolnych kroków w stronę domu. Tucker mówi cicho Christian. Co z ciebie za facet? warczy Tucker, zbliżając się do niego.Ignoruje Wendy, którabłaga go, żeby wracali do domu. Czekasz, aż będzie zupełnie bezbronna, i wtedy się do niejprzystawiasz? Tak ci powiedziała? pyta Christian; w jego tonie nie ma cienia grozby, ale też się niewycofuje.Chcę tam wyjść, powstrzymać to, zanim komuś stanie się krzywda.A mam przeczucie, żektoś naprawdę zaraz ucierpi.Ale kiedy robię krok w stronę drzwi, Angela chwyta mnie za łokieć. Nie idz mówi. Tylko pogorszysz sprawę. Powiedziała mi, że ją pocałowałeś mówi Tucker. Bo pocałowałem. Nie obchodzi cię, że ona ma chłopaka? %7łe kocha mnie? Tucker wchodzi już poschodkach na ganek.Zatrzymuje się kilka kroków przed Christianem i stoi tak, z zaciśniętymipięściami, tylko czekając na pretekst, żeby dać mu w zęby.Ze swojego miejsca nie widzę twarzy Christiana.Stoi plecami do mnie.Ale skądś wiem, żejego twarz jest niewzruszona, że jego oczy jak zimne szmaragdy błyszczą nienaturalnie.Nie ma wnim ani odrobiny ciepła, kiedy mówi: Zawsze cię lubiłem, Tucker.Uważam, że jesteś przyzwoitym gościem.Tucker wybucha śmiechem. Ale co, nie jestem jej wart? Jest poza moją ligą, tylko dlatego. Ona i ja jesteśmy sobie przeznaczeni przerywa mu Christian. Jasne.Przez wasze zadanie mówi cicho Tucker.Christian rozgląda się, zirytowany, że Tucker zna to słowo, że odważył się wypowiedzieć jetutaj, przy tych wszystkich ludziach. Przez to, i jeszcze sto innych powodów, których nie byłbyś w stanie pojąć mówi. Ty zadufany draniu. W tej chwili Tucker daje mu pięścią w twarz.Głowa Christianaodskakuje do tyłu, z nosa natychmiast zaczyna mu płynąć krew.Ociera ją, patrzy na zabrudzonepalce.Bardzo możliwe, że nigdy wcześniej nie widział własnej krwi.Mruży oczy.Wyciera dłoń odżinsy.I nagle na ganku wybucha dzika kotłowanina, ludzie w popłochu uciekają im z drogi,kobiety wrzeszczą, pięści śmigają.Wyrywam się Angeli w samą porę, by zobaczyć, jak Tuckerrzuca Christiana na ścianę domu, z taką siłą, że pęka szyba w oknie.Widzę, jak ciemne brwiChristiana zsuwają się nisko na oczy, jak wzbiera w nim autentyczna furia, która zaraz eksploduje.Uderza płaską dłonią w środek piersi Tuckera i odrzuca go do tyłu; Tucker przelatuje przez poręczganku, która pęka z obrzydliwym trzaskiem, i pada na plecy na podjezdzie.%7łwir strzela na boki.Tucker zrywa się na nogi, ocierając krew z podbródka, potargany, z błękitnym ogniem w oczach. No chodz, ślicznotko rzuca szyderczo. Pokaż, co jesteś wart. Przestańcie! krzyczę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]