[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem badanie okazało się nieco bardziej szczegółowe.Znaleziono nóż sprę-żynowy Keane a Taylora, ale pozwolono mu go zatrzymać.Nie odkryto natomiastnoża Coburna ani pieniędzy.Coburn czekał, aż Rashid powie: Możemy jechać.Trwało to dłużej niż zwy-kle. Musimy pojechać i spotkać się z miejscowym wodzem oznajmił Rashidpo kilkuminutowej dyskusji z Kurdami.287Wrócili do samochodów.Do każdego z nich wsiadł też jeden uzbrojony w ka-rabin Kurd.Poprowadzili ich do miasteczka.Kazano im się zatrzymać przed małym, pobielonym budynkiem.Jeden zestrażników wszedł do środka.Po minucie wyszedł i bez słowa wyjaśnienia po-nownie usiadł w samochodzie.Budynek, przy którym po chwili przystanęli, najwyrazniej wyglądał na szpital.Zabrali stamtąd jeszcze jednego pasażera, młodego Irańczyka w garniturze. Co się, u diabła, dzieje? zastanawiał się Coburn.W końcu zjechali w dół jakąś aleją i zaparkowali przed czymś, co wyglądałona mały, prywatny dom.Weszli do środka.Rashid nakazał im zdjąć obuwie.Gayden miał w butach kilka tysięcy dolarów w studolarowych banknotach.Wściekle upychał pieniądze w czubkach butów.Wskazano im drogę do dużego pokoju, którego jedyne wyposażenie stanowiłpiękny perski dywan.Simons cicho powiedział każdemu, gdzie ma usiąść.Zo-stawiając w kole trochę wolnej przestrzeni dla Irańczyków, posadził Rashida naprawo od niej.Obok usiadł Taylor, potem Coburn, w końcu sam Simons, naprze-ciw wolnego miejsca.Z jego prawej strony, nieco z tyłu, aby jak najmniej rzucaćsię w oczy, siedli Paul i Bill.Po prawej stronie tego ostatniego znalazł się Gayden,dopełniając kręgu.Siadając Taylor zauważył, że ma w skarpetce na palcach dużą dziurę, przezktórą wystają banknoty.Zaklął pod nosem i w pośpiechu przepchnął pieniądzepod piętę.Za nimi wszedł młody człowiek w garniturze.Wyglądał na wykształconegoi mówił dobrą angielszczyzną. Zaraz spotkacie człowieka, który właśnie uciekł z więzienia.Spędził tamdwadzieścia pięć lat odezwał się. Patrzcie, a to heca, ja sam dopiero co uciekłem z paki! chciał powiedziećBill, ale w porę ugryzł się w język. Macie być sądzeni i ten człowiek będzie waszym sędzią mówił dalejmłody Irańczyk.Słowo sądzeni uderzyło Paula jak grom. Przebyliśmy całą tę drogę na dar-mo pomyślał.* * *Grupa Czystych spędziła środę w domu Lou Goelza w Teheranie.Wcześnie rano zadzwonił z Dallas Tom Walter.Połączenie było nie najlep-sze, rozmowa utrudniona, ale Joe Pochemu udało się powiedzieć Walterowi, żeon i jego grupa są bezpieczni.Przeniosą się do ambasady jak najszybciej i opusz-288czą kraj, gdy tylko ambasada zorganizuje loty ewakuacyjne.Poche poinformowałteż swego rozmówcę, że stan Cathy Gallagher nie poprawił się i poprzedniegowieczoru zabrano ją do szpitala.John Howell zawołał Abolhasana, który miał jeszcze wiadomość od Dadga-ra.Dadgar wyraził zainteresowanie rozmowami w sprawie zmniejszenia kaucji.Gdyby EDS ustaliło miejsce pobytu Paula i Billa, spółka powinna zostawić ichwłasnemu losowi i wysłać niższą kaucję.Amerykanie muszą zdawać sobie spra-wę, że próby opuszczenia Iranu legalnie byłyby dla tych dwóch beznadziejne,a wszelkie inne bardzo niebezpieczne.Howell zrozumiał to tak, że Paul i Bill nie będą mogli dostać się na lot ewa-kuacyjny.Zastanawiał się też, czy Grupa Czystych może być w większym nie-bezpieczeństwie niż Grupa Podejrzanych.To samo nurtowało Boba Younga.Właśnie gdy o tym rozmawiali, usłyszeli strzały, które wydawały się dochodzićod strony ambasady amerykańskiej.* * * Narodowy Głos Iranu , stacja radiowa nadająca z Baku w Związku Radziec-kim, od wielu już dni rozpowszechniała wiadomości o tajnych amerykańskichplanach kontrrewolucji.W środę Narodowy Głos podał, że akta SAVAK, znie-nawidzonej tajnej policji szacha, przeniesiono do ambasady Stanów Zjednoczo-nych.Historia była zapewne zmyślona, ale nosiła wszelkie znamiona prawdopo-dobieństwa.SAVAK została stworzona przez CIA i pozostawała z nią w bliskimkontakcie, poza tym wszyscy wiedzieli, że ambasady USA tak jak wszystkiezresztą ambasady roiły się od szpiegów, którzy niezbyt przekonywająco uda-wali dyplomatów.W każdym razie część rebeliantów w Teheranie uwierzyła w tęwiadomość i bez konsultacji z którymkolwiek z doradców ajatollaha Chomeinie-go zdecydowała się na podjęcie akcji.Rankiem weszli do wysokich budynkówotaczających ogrodzony teren ambasady, uzbrojeni w broń maszynową, i zajęlipozycje.O wpół do jedenastej otworzyli ogień.* * *Ambasador William Sullivan znajdował się w sekretariacie, rozmawiającprzez znajdujący się tam telefon z wiceministrem spraw zagranicznych Chome-iniego.Prezydent Carter zdecydował się uznać nowy, rewolucyjny rząd Iranu289i Sullivan ustalał sprawę wręczenia oficjalnej noty dyplomatycznej.Gdy odłożyłsłuchawkę, odwrócił się i zobaczył swojego attache prasowego, Barry Rosena,w towarzystwie dwóch amerykańskich dziennikarzy.Sullivan wściekł się, bo Bia-ły Dom wyraznie żądał, aby decyzja o uznaniu nowego rządu została opublikowa-na w Waszyngtonie, a nie w Teheranie.Ambasador wezwał Rosena do gabinetui zwymyślał go.Rosen powiedział mu, że dwaj dziennikarze są tu po to, by wynegocjować wy-danie ciała Joe Alexa Morrisa, korespondenta Los Angeles Times , który zginąłod kuli w czasie walk o Doshen Toppeh.Sullivanowi zrobiło się głupio.PoleciłRosenowi, aby poprosił obu dziennikarzy o nieujawnianie tego, czego się dowie-dzieli z przypadkowo podsłuchanej rozmowy telefonicznej ambasadora.Rosen wyszedł.Zadzwonił telefon.Sullivan podniósł słuchawkę.Rozległ sięnagły, straszliwy huk broni palnej i grad pocisków roztrzaskał okna gabinetu.Sullivan rzucił się na podłogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]