[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Je¿eli masz racjê, to znaczy.¿e on, twój kapitan, w jakiœ sposób.¿yje - powiedzia³a powoli.- Nie, nie mogê uwierzyæ.On byæ mo¿e uratowa³ mi ¿ycie, choæ brzmi to jak bzdura.Ale ja nie chcê, rozumiesz? Nie chcê mu niczego zawdziêczaæ! Wsta³a nagle, str¹caj¹c rubin ze sto³u.- Precz z tym! - warknê³a.W z³oœci jej twarz stawa³a siê brzydka, opaska na oku, do której ju¿ przywyk³, jawi³a siê niespodziewanie wyraŸnie, na zupe³nie nowym tle.Schyli³ siê i ostro¿nie podniós³ kamieñ.- Myœlê, ¿e to nierozwa¿ne, pani.Ten rubin to Geerkoto, Ciemny Przedmiot.Lepiej nim nie rzucaæ.Uniós³ wzrok.- Chyba powinnaœ go nosiæ.Potrz¹snê³a tylko g³ow¹, zaciskaj¹c usta.- Wiêc co z nim zrobiæ? Myœlê, ¿e Demon.¿e twój ojciec da³ ci go.Znów potrz¹snê³a g³ow¹.- Nie chcê, by dawa³ mi cokolwiek.Na Szerñ, czy ten cz³owiek nawet po œmierci musi walczyæ, niszczyæ.- Broni³ ciebie, pani.- I co z tego? Nie prosi³am o pomoc, nie jego.Walka jest walk¹.Pilot wsta³, za³o¿ywszy z ty³u rêce zrobi³ kilka kroków.Stan¹³ pod œcian¹ i zamyœlony ko³ysa³ siê na obcasach.Nosi³ buty jako jeden z nielicznych.Nawet Dorol biega³ na bosaka.Ale Raladan nie musia³ skakaæ po wantach.- Dlaczego tak uparcie potêpiasz go za wszystko, pani? - zapyta³.- Wys³uchaj, proszê.Nic na œwiecie nie jest zupe³nie bia³e, ale te¿ nic nie jest ca³kiem czarne.Ju¿ raz próbowa³em ci to wyt³umaczyæ.Rapis umar³, ale z jakichœ przyczyn nie zosta³ przyjêty przez Szerñ.By³ cz³owiekiem niezwyk³ym i pozosta³ takim nawet teraz, po œmierci.Myœlê, ¿e on pragnie jakoœ.odkupiæ swe winy, jeœli nawet nie wszystkie, to te wzglêdem ciebie.Mo¿e grozi ci jakieœ niebezpieczeñstwo, przed którym on próbuje ciê ustrzec.- To wszystko jest zbyt wydumane.Bêdziesz teraz chodzi³ i wyjaœnia³ sny? Nawet, gdyby mia³y jakieœ znaczenie, w¹tpiê, byœmy umieli je odgadn¹æ.Pokrêci³ g³ow¹.- Ale kapitan.sta³ siê jakiœ inny.Powiedz: czy gdyby ¿y³ i zapragn¹³ staæ siê inny, równie¿ próbowa³abyœ mu w rym przeszkodziæ?Siedzia³a na brzegu sto³u, bezwiednie muskaj¹c d³oni¹ jego krawêdŸ.- To nie on sta³ siê inny.On chce, ¿ebym ja sta³a siê inna.Cisza.- Dziwny z ciebie pirat, dziwny cz³owiek.Co sprawi³o, ¿e trafi³eœ na pok³ad takiego okrêtu? Kim ty w³aœciwie jesteœ?Nie odpowiedzia³.Unios³a wzrok.- Gdyby ten cz³owiek ¿y³, nie chcia³abym mieæ z nim nic do czynienia.- Nawet, gdyby przez to mia³ pozostaæ piratem?D³ugo nie odpowiada³a.Na jej twarzy pojawi³o siê znu¿enie.- Nie wiem.Nie wiem, nie mêcz mnie.Cisza wisia³a d³ugo.- To jest Rubin Córki B³yskawic, tak go nazywaj¹, prawda?- Tak, pani.- Dziwna nazwa.S³ysza³am, ¿e jest silny, prawie tak silny, jak Srebrne Pióra.Ale bardziej tajemniczy i stokroæ wiêcej w nim z³a.Podobno zabija, gdy jego posiadacz czyni zbyt wiele dobra.Czy to prawda?- Nie wiem, pani.Nikt nie zna Rubinu do koñca.Kr¹¿¹ o nim ró¿ne historie.Jest dartañska legenda o Trzech Siostrach, które Szerñ zes³a³a do walki ze z³em.S³ysza³em kiedyœ tê bajdê w tawernie.Delara, najm³odsza z sióstr, stanê³a na kontynencie Szereru, gdy szala³a bardzo silna burza, dlatego nazwano j¹ Córk¹ B³yskawic.Mia³a walczyæ ze z³ym magiem, którego taki Rubin opêta³.Ponoæ dwa Ciemne Pasma zosta³y kiedyœ przez Szerñ odrzucone.Rubin nale¿y w³aœnie do tych Pasm.Pokiwa³a g³ow¹.- I ty ka¿esz mi wierzyæ, ¿e istota, któr¹ ten klejnot przywo³uje, przybywa w imiê dobra?Raladan zmarszczy³ brwi.- Przecie¿ to tylko legenda.Z zewn¹trz, od œródokrêcia, dobieg³ jakiœ ha³as.Wymienili spojrzenia, po czym pilot ruszy³ ku drzwiom.W tej samej chwili ktoœ zacz¹³ siê do nich dobijaæ.Raladan otworzy³.- Co tam?- ¯agiel na horyzoncie - rzek³ majtek, k³aniaj¹c siê niezgrabnie, ni w piêæ, ni w dziewiêæ, na widok Ridarety.Raladan obejrza³ siê.- Pójdziemy, pani?Skinê³a g³ow¹.Po chwili stali obok opartego o nadburcie Taresa.- Gdzie?Oficer wskaza³ palcem.Os³onili oczy d³oñmi.- To Dartañczyk - rzek³ Tares.- Chyba sam.Wci¹¿ nie mog³a dostrzec ¿agla, ale nie powiedzia³a im o tym.- Jak poznajesz? - zapyta³a.- Ma czerwony ¿agiel.- Chyba szary?- Szary z tej odleg³oœci.Taka szaroœæ jak ta, to jest czerwieñ.Czerwony ¿agiel.Raladan w skupieniu przepatrywa³ widnokr¹g.- Czerwono-szary - rzek³ po chwili.- Pó³ na pó³.Tares spojrza³ mu w oczy i bez s³owa pobieg³ do masztu.Po chwili laz³ w górê po wantach.- Dartan ma tylko kilka eskadr - Raladan mówi³ w przestrzeñ, ni to do siebie, ni do niej.- ¯agle okrêtów s¹ takie jak tuniki ¿o³nierzy.Czerwone.To zwyczajne okrêty, stra¿ morska.Ale ten ma ¿agiel czerwono-szary.To nie stra¿nik, lecz gwardzista.Gwardia Morska, pani.Je¿eli jakikolwiek Dartañczyk godzien jest, by go nazwaæ ¿o³nierzem, to na pewno p³ynie pod tym ¿aglem.Spojrza³a pytaj¹co.- Dartañczycy to kiepscy wojacy - wyjaœni³.- Tak legie, jak i stra¿ morska.Ale jest kilka doborowych oddzia³ów, z³o¿onych zreszt¹ w du¿ej mierze z Armektañczyków.Choæby przyboczni Ksiêcia Przedstawiciela.No i ci.- Wskaza³ horyzont.- S¹ dwie wielkie karaki, obsadzone nie przez stra¿ników, lecz gwardzistów.Wielkie jak „W¹¿ Morski”.Dartan to bogata prowincja, pani.Te okrêty eskortuj¹ lub przewo¿¹ ³adunki o najwiêkszej wartoœci.Zamilk³ i znów os³oni³ oczy rêk¹.- Sam! - zawo³a³ z masztu Tares.- Hej, na dole! Sa-am!Raladan skrzywi³ usta w niejasnym grymasie.- P³ynie sam, pani.Nie os³ania kupca.I o tej porze roku, tu¿ przed jesiennymi sztormami, raczej nie wiezie cennego ³adunku.P³ynie sam.To ob³awa.- Ob³awa?Pilot spojrza³ w niebo.- Do nocy sporo czasu - rzek³ pozornie bez zwi¹zku.– „W¹¿ Morski” zatopi³ wiele statków, pani.A s¹ jeszcze inne ¿aglowce, takie jak nasz.Jest ich du¿o.Wiêcej, ni¿ myœlisz.Ostatnio ma³o który kupiec móg³ byæ pewien, ¿e dowiezie ³adunek.Wiêc zaczêli robiæ ob³awy.Armekt, Garra, czasem nawet Dartan.Tworz¹ lotne eskadry, zamykaj¹ Morze Zwarte i wy³apuj¹ okrêty pirackie.W tym roku to ju¿ po raz drugi.- Przecie¿ to jeden statek, nie eskadra.Raladan skin¹³ g³ow¹.- Takich ¿aglowców imperium ma mo¿e osiem.Jeden Demon móg³by siê porwaæ na tak¹ fortecê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]