[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie przegraliby celowo, nawet dla suzerena, a już z pewnością nie zgodziłby się na tak upokarzającą porażkę.Nie.Żadnego oszustwa.Nnanji pobił ich obu na głowę.Ale trzy do zera w pojedynku z Boariyim!Tymczasem kapłani i kapłanki ustawili się w rzędzie i czekali.Honakura uparł się, że będzie tylko obserwował ceremonię, i został na krześle.Lord Shonsu wyszedł na środek pokoju i obnażył miecz.Popatrzył na zgromadzonych.Na jego naleganie Jja też przyszła.Chowała się za Thaną i starała nie rzucać w oczy, wtulona w kąt.Wallie powiódł wzrokiem po minstrelach.Doa! Uśmiechała się do niego drwiąco.Jak udało się jej tu dostać? Przecież wydał roz­kazy.Linumino powinien dopilnować, żeby nie wpuszczono Siód­mej, skoro Forarfi poszedł do portu, żeby wynająć statek.Wallie odwrócił się plecami do pieśniarki i stanął twarzą do kapłanów.Uniósł siódmy miecz na wysokość ramienia.“Ja, Shonsu, szermierz siódmej rangi, suzeren zjazdu.".Moment był historyczny.Najwyższy rangą szermierz na Świe­cie zawarł pokój z czarnoksiężnikami.Nie zagrzmiały pioruny.Trzęsienie ziemi nie obróciło zamku w ruinę.Nie wydarzył się żaden cud.Niemal rozczarowanie.Lord Shonsu cofnął się, a na środek wyszedł Rotanxi.Wyciąg­nął rękę nad piecykiem i rówież złożył przysięgę.Tym razem Świat również nie zadrżał w posadach.Suzeren uścisnął czarodziejowi dłoń.Świadkowie wznieśli okrzyki i zaczęli bić brawo.To wszystko? Tak cicho zakończyła się pewna epoka? Walliego ogarnęło poczucie nierealności.Spodziewał się czegoś więcej.Dostrzegł niepewne miny Siódmych.- Lordowie.Wskazał na stół z poczęstunkiem.- Shonsu?Wallie zesztywniał.- Tak, Nnanji?- Ja również chcę złożyć przysięgę.- Mam nadzieję, że najpierw powiesz ją mnie?Młodzieniec skinął głową.Już dłużej nie zdołał powstrzymy­wać wielkiego, dziecinnego uśmiechu.- Rozwiązałem bożą zagadkę, bracie! Wiem, co musisz zrobić z mieczem.Znam jego przeznaczenie!Wszyscy czekali.Jja, Honakura i Tivanixi wyglądali na zanie­pokojonych, reszta była jedynie zaintrygowana.Wallie myślał gorączkowo.Ciszę przerwał stary Kadywinsi.- Siódmy miecz? Bogini dała go zjazdowi przeciwko czarno­księżnikom, tak?- Niezupełnie, świątobliwy - powiedział Siódmy.- Czarno­księżnicy nie mają z tym nic wspólnego.W ogóle są nieistotni.Jaki plan dojrzewał pod tą rudą czupryną? Co takiego zrozu­miał Nnanji?- Więc jak mam zwrócić miecz, bracie?- Pojedziesz do Quo, gdzie go zrobiono.Suzeren wytrzeszczył oczy.- Quo?- Może chciałbyś zamienić ze mną słowo na osobności, bracie?Wallie odparł, że to dobry pomysł.6Przedpokój był pełen ludzi.Podobnie korytarz.- Na górę! - rzucił Nnanji.Wallie pospieszył za nim.W dwóch dormitoriach na drugim piętrze odpoczywali szermierze.- Na najwyższe piętro.Przegonię cię!Nnanji popędził po schodach jak rozbawione dziecko.Wallie ruszył za nim wolniej, zastanawiając się nad sytuacją.Cokolwiek wymyślił rudzielec, sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie.Zawsze żywił respekt dla Shonsu, ale tylko dlatego, że uważał go za największego szermierza na Świecie i bohatera.A teraz kto był największy?I dlaczego Quo?Dlaczego Quo?Na samej górze stwierdził zaskoczony, że drzwi muzeum są otwarte, a wielka sztaba stoi oparta o ścianę.Nnanji podziwiał miecze wiszące na ścianach.Na końcu sali zawrócił i ruszył w drugą stronę.Zaczął oglądać śmieci leżące na ławach.Wallie czekał w progu, skrzyżowawszy ramiona.- Nic nie ruszone! - oznajmił młodzieniec z ulgą.- Wszystko jest tak, jak zostawiliśmy w Dniu Kupców, kiedy dałeś mi miecz.Zapomnieliśmy założyć sztabę, bracie! Ja zapomniałem! Ale nikt nic nie wziął.Bardzo dobrze!Wallie czekał.- W porządku! - Nnanji też skrzyżował ramiona.- Upewnij­my się, że wszystko dobrze zrozumiałem.Przysięgamy teraz na nową sutrę.W siedmiu miastach utworzysz garnizony w sile dwustu ludzi.Każesz nam szerzyć wieść, że czarnoksiężnicy są miłymi chłopcami.Potem rozwiążesz zjazd.Zgadza się?Wallie pokiwał głową.Nnanji zaczął spacerować po sali.- Czarnoksiężnicy zniszczą ognistą broń, ale musimy przyjąć obietnicę na wiarę, tak?Zdjął ze ściany miecz i zważył go w dłoni.- To niebezpieczne, nie sądzisz? Przewaga liczebna nam nie pomoże.Czarnoksiężnicy w każdej chwili będą mogli urządzić masakrę.Wallie odzyskał głos.- Wałkowaliśmy to dzisiaj rano.Musimy zawrzeć traktat, ko­rzystny również dla czaroksiężników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl