[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będziesz musiała stać tam z palcem na guziku.- Wskazałem miejsce po prawej stronie drzwi, znacznie poniżej szczątków czujnika, gdzie znajdowało się urządzenie do ich ręcznego zamykania.- Schowasz się w cieniu, a kiedy Christine wjedzie do środka - zakładając, że to zrobi - naciśniesz ten guzik i uciekniesz czym prędzej na dwór.Drzwi się zatrzasną, a Christine znajdzie się w pułapce.- A ty razem z nią - powiedziała Leigh, marszcząc brwi.- To paskudnie cuchnie, żeby zacytować słowa nieśmiertelnego Wordswortha.- Nie Wordswortha, tylko Coleridge’a.Nie ma innego sposobu, Leigh.Jeżeli będziesz w środku, kiedy drzwi zaczną się zamykać, zginiesz pod kołami Christine.Nawet gdyby przycisk był zainstalowany w biurze Darnella, to przecież widziałaś w gazecie, co się stało z jego domem.- Więc zaparkuj obok tego przycisku - zaproponowała.- Kiedy wjedzie do środka, wychylę się przez okno i nacisnę guzik.- Gdybym tam stanął, byłoby mnie widać z zewnątrz, a wtedy nawet by się tu nie zbliżyła.- Nie podoba mi się to wszystko! - wybuchnęła.- Nie chcę zostawiać cię samego! Czuję się tak, jakbyś mnie oszukał!W pewnym sensie to właśnie zrobiłem, choć teraz na pewno bym tego nie uczynił - o ile takie zapewnienie ma jakąkolwiek wartość, rzecz jasna.Wtedy jednak miałem osiemnaście lat, a spośród wszystkich męskich szowinistycznych świń, jakie chodzą po świecie, najgorsze są właśnie te osiemnastoletnie.Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie.Przez chwilę opierała się, ale wreszcie ustąpiła.- To jedyny sposób - powiedziałem.- Gdyby nie moja noga albo gdybyś wiedziała, jak posługiwać się ręczną skrzynią biegów.- Wzruszyłem ramionami.- Boję się o ciebie, Dennis.Chcę ci pomóc.- I tak będziesz mi bardzo pomagać.Tak naprawdę to właśnie tobie będzie grozić największe niebezpieczeństwo.Kiedy ona wjedzie do środka, będziesz z nią sam na sam, a ja zostanę tu, w bezpiecznej szoferce, żeby rozgnieść ją na miazgę.- Mam nadzieję, że ci się uda - szepnęła i oparła mi głowę na piersi.Pogłaskałem ją po włosach.Tak więc czekaliśmy.Oczami wyobraźni widziałem Arniego wychodzącego ze szkoły z książkami pod pachą.Widziałem rozpromienioną Reginę czekającą na niego w kombi Cunninghamów.Arniego uśmiechającego się zdawkowo i pozwalającego objąć się matczynym ramionom.Arnie, podjąłeś słuszną decyzję.Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się z tego cieszymy.Tak, mamo.Może chcesz prowadzić, kochanie? Nie, mamo, ty prowadź.Widziałem, jak w padającym bez przerwy śniegu ruszają w drogę, Regina za kierownicą, Arnie obok niej z dłońmi leżącymi sztywno na kolanach i poważną twarzą, pozbawioną uśmiechu i pryszczy.A za ich plecami, na szkolnym parkingu, pozostała Christine.Czekając na większy śnieg.Czekając na ciemność.O wpół do trzeciej Leigh poszła do łazienki, ja zaś, korzystając z jej nieobecności, połknąłem dwie kolejne kapsułki darvonu.Noga bolała bez przerwy, okrutnie i nieubłaganie.Wkrótce potem straciłem poczucie czasu.Podejrzewam, iż przy­czyniło się do tego działanie środka przeciwbólowego.Rzeczywistość zaczęła przypominać senne marzenie: coraz bardziej pogłębiające się cienie, wpadające przez okna szarzejące światło, pomruk wiszących pod sufitem dmuchaw.Wydaje mi się, że kochałem się z Leigh.Nie w normalny sposób - nie pozwalał na to stan mojej nogi - lecz w jakiś inny, zastępczy, choć wcale nie mniej słodki.Chyba pamiętam, jak oddychała coraz głośniej, a potem szeptała mi do ucha, żebym był ostrożny, żebym był bardzo ostrożny, bo utraciła już Arniego i teraz nie zniosłaby, gdyby to samo miało stać się ze mną.Zdaje mi się, że pamiętam eksplozję rozkoszy, która sprawiła, że nieznośny ból zniknął na chwilę bez śladu, czego nie dokonałyby wszystkie kapsułki darvonu, jakie są na świecie.lecz tylko na chwilę.I to bardzo krótką.A potem chyba zasnąłem.Następną rzeczą, jaką pamiętam na pewno, było gwałtowne potrząsanie za ramię i głos Leigh szepczący moje imię.- Co się stało?Wraz ze świadomością powrócił ból opuchniętej, gotowej lada moment eksplodować nogi.Łupało mnie w skroniach, moje gałki oczne wydawały się zaś zbyt wielkie, żeby pomieścić się w oczodołach.Spojrzałem na Leigh mrugając raptownie powiekami jak wielka, głupia sowa.- Już ciemno - powiedziała.- Zdaje się, że coś słyszałam.Wyglądała na porządnie przestraszoną.Spojrzałem na drzwi i zobaczyłem, że są otwarte.- Jak.- To ja - wpadła mi w słowo.- Ja je otworzyłam.- Cholera! - Podciągnąłem się trochę na fotelu kierowcy i skrzy­wiłem, kiedy noga zareagowała zdwojonym bólem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl