[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiemy nawet, czy Ratownicy są jeszczena Ziemi, czy też opuścili ją, wyruszając w ślad za Niszczycie-lami.Od dłuższego czasu nie obserwujemy ruchu ich statkówani oni sami nie pokazują się w ogóle.Uto-Khal podparł łapą brodę, spojrzał dobrodusznie naprzedstawiciela Otto Kaznodziei i klasnął głośno w łapy.Mały85szczurek spłoszył się i umknął gdzieś za oparcie fotela.Wdrzwiach pojawił się szczurolot ubrany na niebiesko i stanąłw wyczekującej pozie.- Przynieś nam wina - wydał polecenie Uto, a ludzi zapy-tał: - Czy zjecie coś z waszych specjałów? Znalezliśmy ostat-nio dosyć duży magazyn żywności, którą wasi przodkowiepakowali w puszki - wyjaśnił.- Podać mi to zaraz! - rozkazałczekającemu.Ten wyszedł bez słowa.- A wracając do naszejrozmowy.- spojrzał na ludzi. Macie bardzo słabe rozezna-nie - mruknął cicho.- Bardzo słaby wywiad.Wiemy, że bazaRatowników na Księżycu istnieje i że oni są tam nadal, i żenie opuszczą tak szybko tego Układu.A wiecie dlaczego? -zapytał szybko.Kiedy milczeli wpatrując się w niego, powiedział:- Bo przeprowadzają eksperyment - szczurek powrócił najego ramię - swoistego rodzaju doświadczenie.Na nas, szczu-rolotach, i na was, ludziach, czyli dwóch rasach i n t e l i -g e n t n y c h pozostałych na tej planecie.Domyślamy się, żechodzi im o to, która przetrwa, bądz - zawiesił głos, pogłaskałszczurka po łebku i dokończył - bądz wyeliminuje drugą.Wówczas może odlecą, ale jestem przekonany, że też nie nadługo.- A więc przepędzmy ich - odezwał się przedstawicielJednakowych, ubrany w bielony wojskowy kombinezon znakrapianymi czarnymi plamami na materiale.Poprawił ręką86rzadkie pasma długich włosów spadających mu na ramiona idodał: - Przepędzmy ich razem! - przerwał na chwilę,oczekując reakcji.Uto-Khal pokręcił głową i słuchał go dalej.- Moglibyśmy zaatakować ich bazę, przejąć statki, uzbro-jenie i wtedy pomyśleć realnie o odwecie, ale musielibyściepozwolić nam zejść do miasta.Są tam urządzenia, które po-mogłyby rozwiązać wiele spraw, urządzenia, których prze-znaczenia nie znacie, a bez naszej pomocy nie poznacie nig-dy.- Odwet? Nas to nie interesuje - wycedził Uto spokojnymgłosem.- To was, ludzi, zniszczono, miliony wzięto do niewo-li i wywieziono do innego świata, zabito miliardy, skazano nazagładę.To do was przemawiają pomordowani.A co do mia-sta.Naradzimy się nad tą sprawą, bo to ciekawa propozycjazarówno dla nas, jak i dla was.Damy wam odpowiedz.Ludzie poruszyli się niespokojnie.- Przecież my - ciągnął po małej przerwie Uto-Khal - nieżywimy do Ratowników nienawiści czy jakiejś urazy; możejedynie to, że. zawahał się chwilę i dodał -.że wy jesteściewyżsi od nas.Pod względem wzrostu - wyjaśnił szybko.- A wracając do Ratowników.Oni nam nic złego nie zrobili,wręcz przeciwnie: sprawili, że wreszcie możemy z wami, deli-katnie mówiąc, dyskutować na równej płaszczyznie, bowiemzdajemy sobie sprawę z naszej siły, która leży w szybkiej ad-aptacji i przyroście naturalnym.Wy natomiast zdajecie so-bie sprawę z waszej słabości - dodał ciszej i wymownie87spojrzał na ludzi.Zapanowało głuche milczenie, które przerwał przedstawi-ciel Otto Kaznodziei.- Liczyliśmy, że wskażecie nam miejsce, gdzie są ukrytestatki.- Przecież von Sadov wie o nim tak samo dobrze jak my -odezwał się po raz pierwszy, siedzący po lewej stronie Uto-Khala, brązowoczarny szczurolot ubrany w srebrzystą kol-czugę.- A jeżeli wie, to dlaczego nie podzieli się tą informacjąz innymi?Pytanie pozostało bez odpowiedzi.- Liczycie, że wskażemy wam to miejsce - powiedział Uto- a my ufamy wciąż, że nauczycie nas obsługiwać te statki.Znacie nasze warunki.Powiem wam coś jeszcze: dwa latatemu, podczas penetrowania dalekich sektorów miasta, trafi-liśmy na zniszczone budynki, a wśród nich na dziwneurządzenie.Zwróciliśmy się wtedy do was z pytaniem, co tomoże być, ale nie odpowiedzieliście.Podejrzewam, że dosko-nale wiedzieliście, co to było.Dwa lata trwało rozszyfrowy-wanie tajemnicy, aż wreszcie trzy miesiące temu odczytali-śmy ją.To jest symulator lotu! - wykrzyknął dobitnie.Ludzie spojrzeli po sobie z zaskoczeniem i zdziwieniem woczach.- Do kogo zwracaliście się o wyjaśnienie? - zapytał wy-słannik von Sadova
[ Pobierz całość w formacie PDF ]