[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co ty robisz? ZgubiÅ‚eÅ› coÅ› i szukasz na trotuarze? - spytaÅ‚am zdziwiona, przystajÄ…c przy nim.- Nie, tylko zdejmujÄ™ lakierki!- Co to znaczy zdejmujÄ™ lakierki ? WiÄ™c w czym bÄ™dziesz szedÅ‚ po ulicy?- JeÅ›li zdejmujÄ™ lakierki, to znaczy, że bÄ™dÄ™ szedÅ‚ w skarpetkach, a lakierki poniosÄ™ w rÄ™kach.- Nie! nigdy siÄ™ na to nie zgodzÄ™ - iÅ›d po bulwarze z kawalerem, który w rÄ™kach niesie swoje pantofle -nigdy!- Belluniu, zrozum, że moje obuwie jest chyba o caÅ‚y numer za maÅ‚e, przeżywam nieopisanÄ… mÄ™kÄ™,otarÅ‚em sobie skórÄ™ na stopach, potwornie mnie boli.O! Co za rozkosz zdjÄ…d te narzÄ™dzia tortur!PÅ‚akaÅ‚am ze wstydu.Tak nisko upaÅ›d, iÅ›d nocÄ… po bulwarze Montparnasse, gdzie jest jasno jakw dzieo od latarni, od wystaw, z kawalerem, który maszeruje w skarpetkach, a w rÄ™kach niesielakierki.- WstydziÅ‚abyÅ› siÄ™ buczed z tego powodu.przyjechaÅ‚aÅ› z Koziej Wólki, masz umysÅ‚owoÅ›d drobnejmieszczki z prowincji, brzydzÄ™ siÄ™ takÄ… mentalnoÅ›ciÄ….- Och, Boże! Przecież można byd geniuszem swojej epoki, można byd genialnym malarzem, a przy tymnie chodzid w skarpetkach po bulwarach.Nigdy nie widziaÅ‚am, żeby Kisling czy Vlaminck, czy Derainchodzili w skarpetkach po mieÅ›cie.- Bo majÄ… odpowiedni numer butów, idiotko! I zamknij dziób, już jesteÅ›my przy Rotonde - wszyscybÄ™dÄ… myÅ›led, że coÅ› zÅ‚ego zrobiÅ‚em.%7Å‚e mnie też Pan Bóg pokaraÅ‚ takÄ… kretynkÄ….Przy najbardziej wysuniÄ™tym narożnym stoliku siedziaÅ‚a nasza polska kompania.Tytus Czyżewskiz miejsca zobaczyÅ‚ moje spuchniÄ™te oczy i bÅ‚yszczÄ…cy od pÅ‚aczu nos.- Co jej siÄ™ staÅ‚o? CoÅ› jej zrobiÅ‚? Nie odwracaj gÅ‚owy! Do ciebie mówiÄ™ - do ciebie, ty kamieniarzu odnagrobków poÅ›miertnych!August dumnie podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™:- Licz siÄ™ ze sÅ‚owami, garbata pokrako!- Jak Å›miesz! - doskoczyÅ‚am do Augusta - odszczekaj natychmiast, bo ciÄ™ nauczÄ™.wyplujesz zÄ™by.Ty,hrabia, co psy obrabia.Od stolika porwaÅ‚ siÄ™ architekt Jerzy Gelbard.- ProszÄ™ o spokój.Nie róbmy widowiska - Francuzi siÄ™ przyglÄ…dajÄ….Guciu! Tytus! CzyÅ›cie oszaleli? Apani raczy usiÄ…Å›d i nie dolewad oliwy do ognia.- Do kelnera, który stanÄ…Å‚ za jego plecami, rzuciÅ‚:- Deux rosés.PiÅ‚am drobnymi Å‚ykami różowawe wino i ponuro patrzyÅ‚am przed siebie.August powiedziaÅ‚:- Ja ciÄ™ nie odprowadzÄ™.Może z tych tutaj wybierzesz sobie kogoÅ›, ja dzisiaj butów nie wÅ‚ożę.Jerzy Gelbard skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ w mojÄ… stronÄ™.- JeÅ›li pani pozwoli, to ja paniÄ… odprowadzÄ™.OdprowadziÅ‚, odprowadziÅ‚ i od tamtego wieczoru czternaÅ›cie lat codziennie mnie odprowadzaÅ‚.* * *ZbliżyÅ‚a nas wiosna paryska.PÄ…ki kasztanów na Montparnasse wystrzelajÄ… w górÄ™ biaÅ‚ymiÅ›wiecznikami na drodze do Châtillon i Fontenay-aux-Roses, jabÅ‚onie i grusze pokrywa biaÅ‚oróżowapiana kwiecia.Konwalie majÄ… zbyt przenikliwÄ… woo - sÅ‚odycz ich oszaÅ‚amia, a liliowy une botte deviolettes de Parme61 z zupeÅ‚nie niewiadomych powodów każe twoim osÅ‚abÅ‚ym nagle nogom przysiÄ…Å›dna pierwszej napotkanej Å‚awce.Za piÄ™kny jest Paryż.za bardzo odurzajÄ…cy.Wczoraj umówiliÅ›my siÄ™ z Jerzym w Ogrodzie Luksemburskim, pojechaÅ‚am tam metrem wprostz redakcji.PadaÅ‚ drobny, ciepÅ‚y deszcz - ogród byÅ‚ prawie pusty, niebo szare, ale od czasu do czasu,pomiÄ™dzy wielkimi jak chusty obÅ‚okami, ukazywaÅ‚y siÄ™ maÅ‚e skrawki bÅ‚Ä™kitu.ChodziliÅ›my, trzymajÄ…csiÄ™ za rÄ™ce, pod ciemnÄ… zieleniÄ… drzew - przystawaliÅ›my - wtedy duże krople spadajÄ…ce z liÅ›ci moczyÅ‚ynam czoÅ‚a i karki.Jerzy wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni bukiecik bladoliliowych kulek - fioÅ‚ki parmeoskie -i podaÅ‚ mi je wstydliwym gestem.61PÄ™czek fioÅ‚ków parmeoskich.- Przepraszam, że takie zmiÄ™te, ale nosiÅ‚em je w kieszeni.MÅ‚ody czÅ‚owiek z kwiatami to rozpaczliwiegÅ‚upi widok, a chciaÅ‚em ci je podarowad.Bukiecik byÅ‚ wymiÄ™toszony i mokry.PrzystanÄ™liÅ›my pod wielkim, ciemnozielonym kasztanem -wszystkie jego Å›wiece gorzaÅ‚y bielÄ….CaÅ‚owaliÅ›my siÄ™ żarliwie, aa zabrakÅ‚o mi tchu.RÄ™ce miaÅ‚szczupÅ‚e i delikatne, gÅ‚askaÅ‚ mi wÅ‚osy, dotykaÅ‚ policzków, ust, a potem nakryÅ‚ obie piersi gwaÅ‚townymruchem.- Przyjdziesz dzisiaj do mnie? - mówiÅ‚ zduszonym gÅ‚osem, nie przestajÄ…c mnie przytulad.- Och, Jerzy, jeszcze nie! Jeszcze nie.- Kochasz mnie?- Nie wiem, naprawdÄ™ nie wiem - chyba ciÄ™ kocham.CaÅ‚y park pachniaÅ‚ deszczem i wiosnÄ… - zieleniÄ… liÅ›ci i mokrÄ… ziemiÄ….- To dlaczego - dlaczego nie chcesz?- Jerzyku, ja na pewno chcÄ™, tylko jeszcze nie! Nie mogÄ™, naprawdÄ™ nie mogÄ™, to byÅ‚oby za Å‚atwe.Od deszczu miaÅ‚am już zupeÅ‚nie mokrÄ… twarz, szyjÄ™ i rÄ™ce.- SÅ‚uchaj! Wezmy Å›lub, sÅ‚yszysz.wezmiemy Å›lub, a potem bÄ™dzie wszystko jak trzeba.Powiedz, żetak! Powiedz.CzuÅ‚am jego ciepÅ‚e, Å›liczne rÄ™ce na sobie.ZapomniaÅ‚am zupeÅ‚nie, że przysiÄ™gÅ‚am nigdy nie wychodzidza mąż.BiaÅ‚e lichtarze kasztanów pachniaÅ‚y wiosnÄ….PoÅ‚ożyÅ‚am mokrÄ… twarz na jego ramieniu.- Dobrze, Jerzyku, tylko z tym Å›lubem poczekajmy troszeczkÄ™.ja chcÄ™ byd twojÄ… narzeczonÄ….narzeczonÄ… z Montparnasse.W zziÄ™bniÄ™tych, mokrych rÄ™kach trzymaÅ‚am pÄ™czek fioÅ‚ków parmeoskich.Tamtej godziny w OgrodzieLuksemburskim caÅ‚y Å›wiat pachniaÅ‚, jak nigdy przedtem ani potem.TrzymajÄ…c siÄ™ za rÄ™ce wyszliÅ›my na rue de Vaugirard.Znowu padaÅ‚ drobniutki deszcz.Mżawka gÄ™stymwelonem przysÅ‚aniaÅ‚a Å›wiat.- Jerzyku - mówiÅ‚am - Jerzyku, przy tobie nigdy nie poczujÄ™ siÄ™ samotna, nigdy nie stanie siÄ™ nic, comogÅ‚oby nas dzielid.Prawda?Jerzyk powiedziaÅ‚, że najważniejszÄ… rzeczÄ… jest bezwzglÄ™dna ufnoÅ›d, że nie ma takiej mocy na Å›wiecie,która by mogÅ‚a zachwiad jego wiernoÅ›d.O, mój Boże, że akurat temu Jerzykowi parÄ™ lat pózniej wWarszawie urodziÅ‚am dziecko.Córeczka w klinice umarÅ‚a, a w dwa dni po jej Å›mierci przyszÅ‚a do mniegorzko pÅ‚aczÄ…cej do kliniki moja przyjaciółka Irka.- Przestao pÅ‚akad! Ty nigdy niczego poza koocem swojego nosa nie widzisz - przestao pÅ‚akad.Przecieżwszyscy w Warszawie wiedzÄ…, że twój mąż Jerzyk , jak go nazywasz, od roku szaleje za swojÄ…kochankÄ….Nie wiesz? Nie znasz jej? Przecież przychodzi do was.ona ma męża i dwoje dzieci.Niewiesz jeszcze? No ta czarna Stefa, która ma wÄ…sy jak huzar.tak, ta bogata Stefa, dla której on budujewillÄ™ w Skolimowie.NaprawdÄ™ nie wiedziaÅ‚am.SpadÅ‚o to na mnie jak grom.Ale wtedy w Paryżu, w mglistym zmierzchu, wychodzÄ…c z Ogrodu Luksemburskiego, tulÄ…c do nosamokre fioÅ‚ki, wierzyÅ‚am Å›wiÄ™cie, że najważniejszÄ… rzeczÄ… jest bezwzglÄ™dna ufnoÅ›d i że nie ma naÅ›wiecie takiej mocy, która by mogÅ‚a niÄ… zachwiad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]