[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyspa przypominała kształtem odwróconą łzę: była nieco szersza na północy, węższa zaś na południu.Liczyła sobie trzynaście kilometrów długości i była podzielona na kilka dużych części.W północnej, opatrzonej napisem: CENTRUM OBSŁUGI RU­CHU TURYSTYCZNEGO, zaznaczono między innymi takie miejsca jak: “Recepcja”, “Administracja”, “Zasilanie/Odsalanie/Zasilanie Awaryjne”, “Rezydencja Hammonda” oraz “Domek Myśliwski”.Grant dostrzegł zarys basenu, prostokąty kortów tenisowych i owalne plamy oznaczające tereny zielone.- Rzeczywiście, wygląda na ośrodek wypoczynkowy - zauważyła Ellie.Na kolejnych stronach znajdowały się szczegółowe plany domku myśliwskiego, łącznie ze szkicami elewacji.Był to niski, długi budynek z czymś w rodzaju małych piramidek na dachu.Brakowało natomiast dokumentacji innych budowli usytuowanych na tym obszarze.Pozostała część wyspy wydawała się jeszcze bardziej tajemnicza.Stanowiły ją głównie otwarte tereny, poprzecinane siecią dróg i pod­ziemnych tuneli.Gdzieniegdzie stały jakieś budynki, a najbardziej przyciągającym uwagę elementem ukształtowania powierzchni było długie, wąskie jezioro, prawdopodobnie sztuczne, otoczone betono­wymi tamami i barierami.Jednak przeważającą część wyspy podzielono na rozległe, nieregularne obszary niemal pozbawione infrastruktury.Każdy obszar oznaczono kodem: /P/PROC/V/2A, /D/TRIC/L/ 5(4A+1), /LN/OTHN/C/4(3A+1), /VV/HADR/X/11(6A + 3 + 3DB).- Jest jakieś wyjaśnienie tych kodów? - zapytała Ellie.Grant przerzucił kilkanaście stron, ale bez rezultatu.- Może celowo go nie dołączyli - zauważyła.- Mówię ci, to jakaś paranoja - powtórzył Grant, przyglądając się rozległym obszarom o nieregularnych granicach, oddzielonym od siebie drogami.Na całej wyspie znajdowało się ich w sumie sześć, a każdy był oddzielony od drogi betonową fosą oraz ogrodzeniem, przy którym umieszczono mały symbol błyskawicy.Dopiero po dłuższej chwili domyślili się, iż oznacza to, że ogrodzenia są pod napięciem.- Dziwne - mruknęła Ellie.- Elektryczne płoty w ośrodku wypoczynkowym?- Ciągną się całymi kilometrami, podobnie jak fosy - dodał Grant.- Zazwyczaj wzdłuż nich, tak jak w zoo, biegnie także droga.- Prawie jak w zoo.Wrócili do mapy topograficznej, by dokładniej przyjrzeć się granicom wyznaczonych obszarów.Zastanowił ich układ traktów komunikacyjnych; główna droga biegła z północy na południe, przez sam środek wzgórz wznoszących się w centralnej części wyspy.Na jednym z odcinków poprowadzono ją wąską półką wykutą w urwistej skale nad rzeką.Wyglądało to tak, jakby projektantowi zależało na tym, aby wydzielone obszary przypominały możliwie duże wybiegi, oddzielone od dróg fosami i ogrodzeniami pod napięciem, same drogi zaś umieszczono na nasypach, by zapewnić dobrą widoczność.- Wiesz co? - powiedziała Ellie.- Zastanawia mnie skala tych budowli.Na przykład ta fosa ma ponad dziesięć metrów szerokości.Przypomina mi to jakieś fortyfikacje.- Tak samo jak budynki - odparł Grant.Już wcześniej zauważył, że na każdym wydzielonym terenie znajduje się kilka budowli, najczęściej usytuowanych gdzieś na uboczu.Wszystkie wzniesiono z betonu i każda z nich miała bardzo grube ściany.Patrząc na załączone rysunki można było odnieść wrażenie, że są to bunkry, jakie budowano w czasie drugiej wojny światowej.W tej chwili rozległ się przytłumiony odgłos eksplozji i Grant odłożył plany na stół.- Wracamy do pracy - powiedział.- Ognia!Dała się wyczuć lekka wibracja, a przez ekran monitora przebiegły żółte linie.Tym razem ostrość była bez zarzutu; Alan Grant ujrzał zarys doskonale zachowanego szkieletu.Ponad wszelką wątpliwość był to młody welociraptor z długą, wygiętą do tyłu szyją i.Ekran ściemniał.- Nienawidzę komputerów - warknął Grant, mrużąc oczy w słońcu.- Co się stało?- Straciliśmy sygnał wejściowy - wyjaśnił któryś ze studentów.- Jedną chwilkę.Zaczął grzebać w plątaninie przewodów podłączonych do przenoś­nego, zasilanego z akumulatorków komputera, ustawionego na karto­nie z piwem na szczycie wzgórza numer cztery, w pobliżu urządzenia zwanego dudniarzem.Grant usiadł na zboczu, spojrzał na zegarek, po czym powiedział do Ellie:- Będziemy musieli zrobić to po staremu.Dotarło to do uszu jednego ze studentów.- O rety, Alan.- Muszę zdążyć na samolot - przerwał mu Grant - i chcę, żeby przed moim wyjazdem szkielet został odpowiednio zabezpieczony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl