[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na tej pionowo wykonanej fotografii Tycho jest znacznie lepiej widoczny niż z Ziemi.Oglądany z naszej planety znajduje się bliżej krawędzi Księżyca.Gdy spogląda się na niego w dół z wysokości tysiąca mil, można zauważyć, jak dominuje nad całą półkulą.Michaels pozwolił Floydowi nasycić oczy tym niecodziennym widokiem znajomego przecież obiektu i mówił dalej :- Przez ostatni rok prowadziliśmy badania magnetyczne tego regionu przy pomocy niskopułapowego satelity.Badania zakończyły się w zeszłym miesiącu, a ich rezultatem jest ta oto mapa, od której zaczęły się wszystkie kłopoty.Na ekranie pojawił się kolejny obraz.Przypominał mapę konturową, chociaż ukazywał pole natężenia magnetycznego, a nie wysokość nad poziomem morza.Na większej części mapy linie były mniej więcej równoległe w stosunku do siebie.Odległość między nimi była również z grubsza jednakowa.Jednak w jednym z rogów linie nagle zaczęły się nakładać, formując koncentryczne kręgi - jak rysunek słojów wokół sęka na desce.Nawet dla niewprawnego oka musiało być oczywiste, że w tym regionie stało się coś szczególnego z księżycowym polem magnetycznym.Wzdłuż dolnej krawędzi mapy biegł duży napis: ANATOMIA MAGNETYCZNA TYCHO - JEDEN (AMT-1).W górnym prawym rogu znajdowała się pieczęć: TAJNE.- Na początku wydawało nam się, że może to być odłamek skały magnetycznej, ale badania geologiczne nie potwierdziły tego.Żaden, nawet największy meteoryt żelazowo-niklowy nie mógłby wy tworzyć pola o takim natężeniu jak to.Postanowiliśmy więc przyjrzeć mu się z bliska.Pierwsza grupa nie odkryła nic, poza normalnie ukształtowanym terenem, przykrytym cienką warstwą pyłu księżycowego.Rozpoczęto odwierty w samym środku pola magnetycznego i pobrano do badań próbki gruntu.Na głębokości dwudziestu stóp wiertło zatrzymało się.Grupa badawcza zaczęła więc kopać, a nie muszę chyba nikogo przekonywać, że nie jest to łatwa praca, szczególnie gdy wykonuje się ją w skafandrach próżniowych.To, co znaleźli, sprawiło, że z pośpiechem wrócili do Bazy.Wysłaliśmy większy zespół zaopatrzony w lepszy sprzęt.Kopali przez dwa tygodnie, a rezultat znacie.Nie oświetlona sala posiedzeń nagle ucichła.Wszyscy z oczekiwaniem wpatrywali się w ekran.I chociaż znali już to zdjęcie na pamięć, każdy pochylił się jak gdyby wypatrując nowych szczegółów.Zarówno na Ziemi, jak i na Księżycu fotografię tę oglądało około stu ludzi.Przedstawiała ona mężczyznę w jaskrawym żółto-czerwonym skafandrze próżniowym, stojącego na dnie wykopu i trzymającego w dłoni geodezyjną łatę z podziałką w dziesiętnych częściach metra.Fotografię zrobiono w nocy, a miejscem jej wykonania mógł być zarówno Księżyc, jak i Mars.Jednak jak do tej pory, żadna z planet nie była świadkiem takiej sceny.Obiektem, przed którym stał ubrany w skafander człowiek, była pionowo stojąca płyta, wykonana z czarnego jak smoła materiału, mierząca dziesięć stóp wysokości i pięć stóp szerokości.Floydowi przypominała olbrzymi, złowieszczy kamień nagrobny.Jej krawędzie były ostro zakończone, całość zaś sprawiała wrażenie niezwykłej symetrii.Płyta była tak czarna, że zdawała się połykać padające na nią światło.Powierzchnia płyty była idealnie gładka.Nie można było stwierdzić, czy wykonano ją z kamienia, metalu czy plastiku.Być może zrobiono ją z materiału całkowicie nie znanego ludziom.- AMT-1 - stwierdził niemal nabożnie doktor Michaels.- Wygląda na całkiem nową, nieprawdaż? Trudno mi jest nawet winić tych, którzy sądzili, że liczy ona sobie nie więcej niż kilka lat i próbowali łączyć ją z trzecią chińską ekspedycją z roku 1998.Ja jednak nigdy nie mogłem w to uwierzyć.Teraz już na podstawie miejscowych badań geologicznych możemy ustalić jej wiek.Moi współpracownicy i ja, doktorze Floyd, dowiedliśmy ponad wszelką wątpliwość, że Chińczycy nie mają z tym nic wspólnego.Co więcej, cała ludzkość nie może mieć z tym nic wspólnego, ponieważ gdy zakopano tę płytę, nie było jeszcze ludzi.Widzi pan, liczy ona sobie około trzech milionów lat.To, na co pan patrzy, jest pierwszym dowodem na istnienie inteligentnych form życia poza Ziemią.12.PODRÓŻ W ZIEMSKIM BLASKUPROWINCJA MAKROKRATERÓW: Rozciąga się na południe od centrum widocznej strony Księżyca.Leży na wschód od Centralnej Prowincji Kraterów.Gęsto usiana kraterami oduderzeniowymi - większość z nich jest duża, niektóre największe na Księżycu.Na północy kratery spękane od uderzeń formujących Marę Imbrium.Prawie wszędzie teren pofałdowany, z wyjątkiem niektórych wnętrz kraterów.Większość powierzchni pagórkowata - 10 do 12 stopni.Niektóre wnętrza kraterów płaskie.LĄDOWANIE I PORUSZANIE SIĘ: Lądowanie generalnie utrudnione ze względu na nierówny, pagórkowaty teren.Możliwe w niektórych wnętrzach kraterów.Poruszanie się możliwe prawie wszędzie, wymagany jednak wybór tras.Znacznie łatwiejsze w niektórych wnętrzach kraterów.BUDOWNICTWO: Generalne utrudnione ze względu na wzniesienia i liczne duże łachy sypkiego materiału.Wydobywanie lawy w niektórych wnętrzach kraterów trudne.TYCHO: Krater typu postmaria o średnicy 54 mil; krawędź 7900 stóp powyżej poziomu otoczenia; wnętrze głębokości 12000 stóp.Najlepiej na Księżycu wykształcony system promieni.Niektóre promienie dłuższe niż 500 mil.(Fragment Specjalnego studium inżynieryjnego powierzchni Księżyca, Biuro Naczelnego Inżyniera Departamentu Armii.“Amerykański Przegląd Geologiczny”, Waszyngton 1961.)Ruchome laboratorium, toczące się przez równinę krateru z szybkością pięćdziesięciu mil na godzinę, wyglądało jak duża przyczepa kempingowa na ośmiu elastokołach.Podobieństwo z przyczepą kończyło się jednak na wyglądzie.Laboratorium było bowiem kompletną bazą, w której mogło mieszkać i pracować przez kilka tygodni dwudziestu ludzi.Było również poruszającym się po ziemi statkiem kosmicznym, który w razie potrzeby mógł unieść się w przestrzeń.Laboratorium potrafiło pokonywać przeszkody-szczeliny czy kaniony, które były zbyt duże, aby je objechać, lub zbyt strome do przeprawy - przy pomocy czterech silników umieszczonych w jego dolnej części.Wyglądający przez okno Floyd widział przed sobą wyraźny szlak wytyczony kołami dziesiątków pojazdów w sypkiej powierzchni Księżyca.Wzdłuż szlaku, w jednakowej odległości od siebie, stały długie, cienkie słupki, na których umieszczono błyskające co pewien czas lampy.Mimo ciągle panującej nocy nie można było zgubić drogi podczas dwustumilowej podróży z Klawiusza do AMT-1.Słońce miało wzejść dopiero za kilka godzin.Świecące na niebie gwiazdy były nieco jaśniejsze i bardziej liczne niż te, które widoczne były z wysokich płaskowyży Nowego Meksyku czy Colorado.Złudzenie oglądania ziemskiego nieba niweczyły jednak dwie bardzo istotne różnice.Pierwszą z nich była sama Ziemia, wisząca nad północnym horyzontem niczym jasna lampa ostrzegawcza.Światło spływające z tej gigantycznej półkuli było dziesiątki razy silniejsze niż poświata Księżyca w pełni i zalewało cały krajobraz zimną, niebiesko-zieloną fosforescencją.Drugą zaś stanowił słaby, perłowy stożek światła, wznoszący się ponad wschodnim horyzontem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]