[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Witek był na ogół tajemniczy i nikt z nas nie przypuszczał, żebygo cokolwiek, poza biurem, miało łączyć z Tadeuszem.A Janusz widział ich razempóznym popołudniem.- Teraz już to sobie dokładnie przypominam, w, oczach mamten widok.Stali obaj koło wozu Witka i Witek tak jakoś wyglądał, jakby chciałodejść, a Tadeusz go zatrzymywał.Mówił coś do niego.Witek był chybazdenerwowany, chociaż po nim to nie bardzo widać.Ale tak mi się jakoś wydało.A potem się nagle odwrócił, jakby go piorun strzelił, popatrzył na Tadeusza iobaj wsiedli do samochodu.- A ciebie nie widzieli?- Nie, bo ja byłem w sklepie.Po ten pasztet.- Co mu takiego mógł powiedzieć? - A cholera go wie.Od Witka się nie dowiesz, a od Tadeusza tym bardziej.-Słuchajcie, w tym coś musi być.Te gliny, tam w gabinecie, wiedzą, co robią.Przez cały czas doszukują się naszych prywatnych powiązań z nieboszczykiem i mamwrażenie, że w tym chcą znalezć motyw zabójstwa.- No przecież bez powodu niktgo chyba nie udusił - powiedział Wiesio krytycznie.- Właśnie.Zastanówmy sięszybko, czy był jakiś służbowy powód.- Dlaczego szybko?- Bo na pewno nie było, zrzucimy to z głowy i będziemy się mogli skupić naprywatnych powodach.Po krótkich rozważaniach uznaliśmy niezbicie, że z przyczynsłużbowych raczej by go każdy chętnie wskrzesił.A prywatnie?.- No to bierzmysię za tego Witka.Co on mógł mieć prywatnie do Tadeusza? - Może.- powiedziałJanusz i nie dokończył, bo z sąsiedniego pokoju dobiegł nas nagle potężny rumori jakieś niezwykłe hałasy.Bez namysłu zerwaliśmy się z miejsc i popędziliśmytam, popychając się nawzajem.Widok, jaki ukazał się naszym oczom, był takosobliwy, że na chwilę nas zamurowało.Na środku pokoju klęczał przed MonikąKacper, całował ją po rękach i jęczał rozdzierająco: - Przebacz! Przebacz!.Monika, wyglądająca jak wcielenie furii, usiłowała wydrzeć mu ręce, a za niąstał Kajtek,-którego oblicze najwyrazniej w świecie wskazywało, że przed chwilądostał w pysk.yródłem największego hałasu był Stefan, wytrząsający pięściaminad głową skulonej na trójkątnym stołku, śmiertelnie zapłakanej Wiesi.Wytrząsałpięściami i zduszonym głosem wrzeszczał rozmaite niezbyt cenzuralne rzeczy,mające zapewne obrazować jego o niej opinię.Zdenerwowany Zbyszek usiłował gouspokajać, czyniąc to zarówno bezskutecznie, jak i bez przekonania.Wszystko torazem tworzyło zdumiewającą scenę, której przyglądaliśmy się w osłupieniu,wetknąwszy głowy w drzwi.- Ho, ho - powiedział Wiesio z wyraznym uznaniem.Tkwiący obok niego oniemiały Janusz nagle jakby się ocknął.- Spokój!!! - ryknąłgłosem niczym trąba jerychońska.Całe zgromadzenie na moment zamarło i wytrzeszczyło na niego oczy.Przez kilkasekund ten żywy obraz trwał w bezruchu, aż Janusz, równie nieoczekiwanie, jakkrzyknął, odwrócił się i uciekł.To spowodowało natychmiastową zmianękonfiguracji i dziwaczna scena uległa zakończeniu.- Co to było? - spytałam zszalonym zaciekawieniem, ale przyjrzawszy się im dokładniej, uznałam, żeodpowiedzi mogę oczekiwać tylko od Alicji.Wszyscy inni najwyrazniej w świeciestracili przytomność umysłu.- Co tu było, na litość boską, natychmiastodpowiedz! - domagałam się usiłując ją oderwać od bliskiego apopleksji Stefana.- Jeszcze go szlag trafi - odparła Alicja z niepokojem.- Nie wiesz, czy tu ktośnie ma kieliszka wódki? - Do tej pory?! nawet jeśli mieli, to z pewnością jużdawno wypili.Daj mu trochę wody i niech głęboko oddycha.- Po co ma głęboko oddychać? To pomaga?- Nie, ale zajmie się tym i wściekłość mu przejdzie.Po krótkim namyśle, Alicjakiwnięciem głowy przyznała mi słuszność.Zrezygnowałam na razie z uzyskaniawyczerpujących informacji, przyniosłyśmy wody od razu w kilku szklankach irozdałyśmy wszystkim obecnym, nie wyłączając Marka, który dopiero w tej chwiliwszedł do pokoju.- Co to? - spytał z lekkim zdumieniem, podejrzliwie oglądającotrzymane naczynie.- Woda? Czy ja to muszę wypić? - Nie pij, jak nie chcesz,zostaw sobie na wszelki wypadek.Nie wiadomo, co tu jeszcze będzie.- Myślałem,że picie wody należy do specjalnego rytuału śledztwa, coś tak jak ten osioł zbrzuchem.W pokoju wciąż jeszcze panowało potężne zamieszanie.Z największymtrudem, po długich wysiłkach zdołałam się wreszcie dowiedzieć, o co chodzi, i toniedokładnie.Zaraz po mnie wezwali na egzamin Stefana, jako najbliższegowspółpracownika ofiary.Trzeba szczęścia, że wzywając go trafili akurat nachwilę, kiedy Wiesia publicznie oznajmiała rewelacyjne rzeczy.Oświadczyłamianowicie, że Tadeusza zabił Stefan z zazdrości o nią, a jako drugą wersjęprzyjęła popełnienie morderstwa przez Monikę, która jej zdaniem pragnęła ukryć wten sposób fakt współżycia równocześnie z Kacprem i z Kajtkiem.W myślwypowiedzi Wiesi Stolarek o tym wiedział i Monika w sposób radykalny zamknęła muusta na wieki.Wiesia wygłaszała to wszystko, stojąc tyłem.do drzwi w pokojusanitarnych, a za nią stał pan kapitan, cierpliwie wysłuchujący jej oracji.Stefan nie zdążył zareagować na przemówienie Wiesi, bo został wepchnięty dogabinetu, ale natychmiast po wyjściu stamtąd powetował to sobie.Wynikiempiekielnej awantury, z którą wpadł do środkowego pokoju, gdzie schroniła sięwystraszona Wiesia, była wspaniała furia Moniki i zdumiewający czyn Kacpra, który ni z tego, ni z owego lunął w pysk swego potomka i padł na kolana przedMoniką z owym rozdzierającym krzykiem: "przebacz, przebacz".Tego już nikt niemógł zrozumieć, a Kacper, przyszedłszy do siebie, odmówił jakichkolwiekwyjaśnień.Najmniej zdziwienia wzbudziło we mnie sponiewieranie Kajtka, boznałam nieco oryginalne metody wychowawcze Kacpra.Tresował swoich synów,łagodnie mówiąc, staroświecko.Dorośli faceci całowali ojca w rękę i z pokorąprzyjmowali iście szlacheckie lanie na kobiercu, co im nie przeszkadzało chodzićze srogim rodzicem na wódkę.Całe biuro o tym wiedziało i wszyscy już do owychosobliwości przywykli.Natomiast nigdy dotychczas w tak dziwny sposób nikt zpersonelu nie wyrażał skruchy.Nie zdążyłam sobie uporządkować zdobytychwiadomości, bo tę właśnie chwilę władze śledcze wybrały na wyniesienie zwłokTadeusza z sali konferencyjnej.Zaprzątnięte awanturą grono zapomniało niemal ozasadniczej przyczynie wszystkich wydarzeń, zwłaszcza że owa przyczyna ciąglejeszcze wydawała się nam kompletnym absurdem.Najbardziej zaprzyjaznieni zTadeuszem byli Jarek i Kajtek.Jarek, w oparach świeżo nadużytego alkoholu, miałspóznione reakcje i fakt śmierci Stolarka jeszcze do niego w pełni nie dotarł, aKajtek milczał.Milczał nawet wtedy, kiedy dostał od ojca w pysk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl