[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przybyli na miejsce za wcześnie i poczekali na sprzymierzeńca całepół godziny. Capusta był u Karola zakomunikował Bolek na wstępie, zaopatrzywszystolik w zapas piwa, soku pomarańczowego i kawy. Nadleciał o północy, więcjuż wam nie trułem.Wie o was i w ogóle nie mieszka u siebie, tylko w jakiejś me-212linie, ale ja jej nie znam.Policję chromoli, bo ma obywatelstwo amerykańskie i dotego lewe papiery, za cholerę nie wiem, na jakie nazwisko.Faktycznie wykańczatu jeden byznes, a potem pryska do Stanów i za trzy dni już go tu nie będzie.Niema innego wyjścia, jak tylko przydusić go prywatnie, i to możliwie raz dwa.Michał potwierdził ten pogląd z płomiennym zapałem.Teresa zajęła się opę-dzaniem od natrętnej myśli o przypiekaniu pięt. A jakby co, to co? zainteresował się Bolek. Jedziecie za nim? Jedziemy! zadecydował Michał bez namysłu. Nawet do Argentyny,nawet do Australii! Już teraz mamy za co! Ale tylko klasą turystyczną ostrzegła pośpiesznie Teresa.Bolek delikatnie okazał zaciekawienie ową niezwykłą myślą Michała, któratak szybko przyniosła pieniądze.Michał nie wytrzymał i wyjawił prawdę o kłusa-kach w lasku Vincennes.Sojusznik słuchał z wyrazem lekkiej zgrozy. Fart mieliście nieprzeciętny zawyrokował. Ale więcej tam nie la-tajcie, bo ta facetka dobrze gadała, za pierwszym razem Kanada, a za drugimmogiła.Ja te rzeczy znam.Ale to widzę, że już nie jest zle, z Karolem się poga-da, a Capustę przydusi.Powiem wam, jak zrobimy.On raz przyjeżdża wózkiem,a raz przylatuje piechotą, zależy kiedy, w nocy wózkiem, bo trochę mniejszy ruch.Z Karolem są umówieni, jeszcze tu będzie, więc jakby wózkiem, wyskoczę nachwilę i zrobię mu koło.Zanim wymieni, zdążycie nadlecieć.A jakby na pie-chotę, zwyczajnie pójdę za nim i zobaczę, gdzie się melinuje.Potem już sprawaprosta. No widzi pani i po co to było tyle krakać powiedział Michał do Tere-sy z radosnym wyrzutem. Wszystko się załatwi jak trzeba.A jeżeli nam cośzostanie, odkupimy jeszcze tę cukiernicę Stanisława Augusta! Ale ja przy tym przyduszeniu nie będę powiedziała Teresa stanowczo. Nie życzę sobie tego oglądać! Dobra, szanowna pani stanie na świecy uspokoił ją Bolek. Damysobie radę.Znaczy, wracam teraz tam.Uczynił gest w kierunku ulicy, mając zapewne na myśli dom pana Karola,spojrzał za gestem i urwał.Teresa i Michał również odruchowo spojrzeli w okno.213Teresa zakrztusiła się sokiem pomarańczowym, Bolek prychnął piwem na sąsied-ni stolik, poderwał się z krzesła, wyszarpnął z kieszeni jakieś pieniądze, rozsypałje po podłodze i runął ku wyjściu.Teresa zerwała się również, bliska udusze-nia, charcząc i gestami żądając od Michała poklepania w łopatki.Michał odgadłw czym rzecz, przewrócił kufel z resztką piwa, przewrócił filiżankę, rozlał reszt-kę kawy, mignęło mu w głowie, że albo się zmyją natychmiast, albo za dużo tutrzeba będzie przepraszać, chwycił Teresę za rękę i również runął do drzwi, za-razem waląc ją po plecach.Robiło to wrażenie nader energicznego poganiania.Poszkodowane ofiary rozlanego piwa, kawy i soku pomarańczowego nie zdążyłyich zatrzeć.Na ulicy Teresa odzyskała dech.Bolek wzywał ich gestami z odległości kil-kunastu metrów.Dopadli go galopem. Nie latajcie tak! syknął gniewnie. Ja muszę zostać, bo on mnie zna. Mnie też zna wtrąciła Teresa ciężko dysząc. Dobra, koleś, ty się przypniesz do niego, a my cokolwiek odparujemy.Bę-dziem kapować na ciebie. To on? szepnął nerwowo Michał. Jesteście pewni? Gdzie on jest? Wlazł do tego sklepu.Na piechotę przyleciał, bo wózka nie widzę.Pewnozaraz wylezie.W tym momencie ze sklepu ze sprzętem fotograficznym wyszedł John Capu-sta.Wyszedł szybkim krokiem i troje spiskowców nie zdążyło nie tylko się ukryć,ale nawet odwrócić.Pierwszą osobą, na którą padło jego oko, była Teresa.Drgnąłwyraznie, zawahał się, po czym z miejsca zawrócił i ostro ruszył przed siebie.Pogoń miała duże szansę powodzenia.Nawet gdyby Capusta uciekał biegiem,Bolek i Michał dogoniliby go bez trudu.Ucieczka samochodem zresztą równieżnie musiała się udać z uwagi na beznadziejnie zatłoczone jezdnie, mógłby sięod nich odczepić dopiero poza śródmieściem.Poza tym Teresa i Michał szybkouzgodnili między sobą, że w ostateczności zwrócą się do policji, rzucając na Ca-pustę byle jakie oskarżenie.Bolek zaaprobował ten pomysł, w galopie zawiada-miając wspólników, że w razie pojawienia się glin on pryska, mogą się nim zatemnie przejmować.Policjanta jednakże chwilowo nie było na horyzoncie, a John214Capusta żwawo zwiewał.Zziajana Teresa przyzostała nieco z tyłu, nie mogąc na-dążyć za łowcami i zwierzyną przemykającą się zręcznie przez tłum.Uczucia, które ją przepełniały, były trojakiego rodzaju.Na pierwszy planwybijała się rozpaczliwa konieczność dogonienia nie Capusty, a Michała.Na-gle uświadomiła sobie z przerażeniem, że nie może zaniechać pogoni i pozo-stać gdziekolwiek, nie pamięta bowiem, gdzie mieszka.Przez cały czas, bezu-stannie, przebywała w towarzystwie Michała i adres, jako niepotrzebny, wyleciałjej z głowy.Nie umiałaby trafić do domu uczynnej damy.Musiała nadal trzymaćsię kurczowo współtowarzysza niedoli, który grzał przed siebie jak maratończyki coraz częściej niknął jej z oczu.Konieczność łapania i przyciskania Capustyw tej sytuacji stała się drugorzędna, aczkolwiek wciąż była celem godnym uwagii wysiłków.Zarazem trwał w niej niepokój na tle owych przeklętych pięt i wciążwydawało jej się, że przez obrzydliwą, acz niewątpliwie niezbędną czynność roz-bije się wszystko.Ta ostatnia myśl istniała w niej już nader mgliście, niejako namarginesie zasadniczych obaw, niemniej jakoś dziwnie hamowała jej kroki.Bolek i Michał szli łeb w łeb.Capusta przemykał się przed nimi.Sposób dzia-łania uzgodnili na wstępie.Nie zamierzali łapać go na ruchliwej ulicy, gdzie jakaśżądna wrażeń część tłumu mogłaby zareagować w sposób nieoczekiwany, liczyliraczej na to, że doprowadzi ich do swojego miejsca zamieszkania, ewentualnie za-płacze się w cichy zaułek, ewentualnie podąży w bardziej odludne dzielnice.JohnCapusta nie spełniał tych oczekiwań, pchał się prosto w kierunku śródmieścia. Kurza twarz, on coś kombinuje sapnął Bolek w galopie. Widzi misię, że leci do cyrku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]