[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czując ogarniającą ją falę mdłości, Sophie odwróciła się i trzymając się kamiennej ściany, żeby nie upaść, wspięła z powrotem po schodach.Zamknęła drewniane drzwi w ścianie, potem uciekła z opuszczonego domu i przerażona, zapłakana dojechała jakoś do Paryża.Tej nocy, kiedy jej życie legło w gruzach pod ciężarem rozczarowania i zdrady, spakowała rzeczy i wyprowadziła się.Na stole w jadalni zostawiła informację:BYŁAM TAM.NIE PRÓBUJ MNIE SZUKAĆ.Przy kartce papieru położyła stary zapasowy klucz od domu w Normandii, przechowywany w drewutni.* * *— Sophie! — Głos Langdona przywołał ją do rzeczywistości.— Zatrzymaj się! Stań!Sophie otrząsnęła się ze wspomnień i natychmiast nacisnęła mocno na hamulec, zatrzymując się z piskiem opon.— Co takiego? Co się stało?Langdon pokazał palcem na ciągnącą się przed nimi długą ulicę.Kiedy Sophie zobaczyła to, co on widział, poczuła nagły chłód.Około stu metrów przed nimi skrzyżowanie blokowało kilka samochodów policyjnych DCPJ, zaparkowanych na ukos — intencje były jasne.Odcięli avenue Gabriel!Langdon westchnął ponuro.— Rozumiem, że do ambasady dzisiaj wieczorem nie mamy wstępu?Dwaj policjanci DCPJ, którzy stali obok samochodów, patrzyli teraz w ich kierunku i na pewno byli ciekawi, dlaczego światła samochodu, które widzieli przed chwilą, nagle zatrzymały się w miejscu.Dobrze, Sophie, zawróć, bardzo powoli.Wrzuciła wsteczny bieg, trzema spokojnymi ruchami odwróciła samochód i po tym manewrze pojechała w drugą stronę.Gdy odjeżdżali, usłyszeli za sobą pisk opon.Potem dźwięk policyjnych syren.Klnąc pod nosem, Sophie przycisnęła pedał gazu.Rozdział 33Smart car Sophie rwał przez dzielnicę dyplomatyczną, pruł między ambasadami i konsulatami, a w końcu wypadł z bocznej uliczki, skręcił w prawo i włączył się w gęsty ruch na Champs-Elysées.Langdon siedział na miejscu pasażera, zaciskając dłonie w pięści, aż kostki mu zbielały — wykręcony do tyłu, wpatrując się w tylną szybę, żeby się przekonać, czy wozy policyjne siedzą im na ogonie.Nagle zaczął żałować, że zdecydował się na ucieczkę.To przecież nie on się zdecydował, przypomniał sobie.Sophie podjęła za niego decyzję, kiedy wyrzuciła pluskwę GPS z okna toalety w Luwrze.Teraz, kiedy uciekali spod ambasady, klucząc w ruchu ulicznym między samochodami na Polach Elizejskich, Langdon widział przed sobą coraz mniej możliwości.Chociaż wydawało się, że Sophie zgubiła policję, przynajmniej w tej chwili, wątpił, czy jeszcze długo szczęście będzie im sprzyjać.Siedząca za kierownicą Sophie szukała czegoś jedną ręką w kieszeni swetra.Wyciągnęła maleńki metalowy przedmiot i podała go Robertowi.— Przyjrzyj się temu, Robercie.To zostawił mi dziadek za Madonną ze skał.Langdon, czując dreszcz emocji, wziął w rękę przedmiot i zaczął mu się uważnie przyglądać.Był dość ciężki i miał kształt krzyża.W pierwszej chwili wydało mu się, że trzyma w ręku pogrzebowe pieu — miniaturową wersję ozdoby nagrobnej, którą umieszcza się w ziemi przy grobie, aby oddać hołd zmarłemu.Spostrzegł jednak, że trzpień wychodzący z krzyża maltańskiego ma kształt graniastosłupa trójkątnego.Jego powierzchnia jest pokryta miniaturowymi sześciokątnymi wgłębieniami, które wyglądały na precyzyjnie wyżłobione, lecz przypadkowo rozsiane po powierzchni trzpienia.— To klucz obrabiany laserowo — powiedziała mu Sophie.— Ten wzorzec odczytuje skaner.Klucz? — Langdon nigdy nie widział niczego takiego.— Popatrz na drugą stronę — powiedziała, zmieniając pas ruchu i prześlizgując się przez skrzyżowanie.Kiedy Langdon obrócił klucz, otworzył usta ze zdumienia.Na drugiej stronie delikatnie wygrawerowany na samym środku krzyża widniał fleur-de-lis z literami PS.— Sophie — powiedział — to jest właśnie znak, o którym ci mówiłem! Oficjalny znak Zakonu Syjonu.Skinęła głową.— Mówiłam ci, że widziałam ten klucz bardzo dawno temu.Dziadek przykazał mi nigdy więcej o nim nie wspominać.Wzrok Langdona wciąż spoczywał na grawerowanym kluczu.Najnowocześniejsza technologia laserowa, której użyto do jego wykonania, i starożytna symbolika stanowiły niezwykłe połączenie dawnych i nowych światów.— Dziadek mówił, że klucz otwiera skrzynię, w której chowa swoje tajemnice.Langdon poczuł dreszcz na plecach, kiedy sobie wyobraził, jakie to sekrety mógł trzymać pod kluczem Jacques Sauničre.Co istniejące kilkaset lat bractwo zamykało tym ultranowoczesnym kluczem, tego nie wiedział.Zakon istniał z jednego jedynego powodu — aby chronić pewną tajemnicę.Tajemnicę, która miała niezwykłą moc.Czy ten niewielki klucz może mieć jakiś związek z tą tajemnicą? Ta myśl nie dawała mu spokoju.— Wiesz, co się nim otwiera?Sophie wyglądała na rozczarowaną.— Miałam nadzieję, że ty to wiesz.Langdon w milczeniu obracał krzyżyk w ręku i przyglądał mu się z bliska.— Wygląda na chrześcijański? — spytała Sophie.Langdon nie był pewien
[ Pobierz całość w formacie PDF ]