[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Helen się uśmiechnęła, ale nic nie powiedziała.Rozdział siódmySteve zrobił sobie przerwę w nauce pilotażu bombowca typuLancaster, którym miał latać i przeglądał pocztę w kącie kantyny.W miarę jak zagłębiał się w treść listu, który trzymał w dłoniach,jego oczy otwierały się coraz szerzej, a serce zaczęło bić szybciej.Laura była w Beckbridge i mieszkała u ciotki Helen.Kobietyzamierzały wspólnie prowadzić szpital dla lotników.Niewiarygodne!Laura miała też synka Robby'ego, który ponoć był przeuroczy.Poprosiła, żeby go od niej pozdrowić i wyraziła swoją wdzięczność zaudzieloną jej pomoc. Ma nadzieję spotkać się z Tobą, gdy znowuprzyjedziesz na urlop", napisała jego matka.Kolejny urlop.Miałochotę z miejsca pognać do domu, żeby na własne oczy się przekonać, że to naprawdę Laura, ale przecież dopiero co wrócił do bazyi miną wieki, zanim znowu dostanie wolne.Czytał dalej: Jestniewiarygodnie wręcz podobna do Helen.Nie zwróciłeś na to uwagi?Babcia od razu to dostrzegła i powiedziała o tym na głos, lecz Helenutrzymuje, że nie są spokrewnione.Wierzę jej, bo przecież znamwszystkich w rodzinie".Przerwał lekturę i zastanowił się nadpytaniem matki.Uznał, że podobieństwo między Laurą a ciotką Helenjest czysto powierzchowne.Ważniejsze było dla niego to, że kochałtę dziewczynę.W ciągu miesięcy, które minęły od pogrzebu Boba, kiedy to tulił jąw ramionach, by ją pocieszyć, jego uczucia względem Laury bardzosię zmieniły.To nie była już tylko przyjazń.Przypuszczał, że to196dlatego jej ciąża była dla niego takim szokiem, jednak owej nocy,gdy pomógł jej dotrzeć do szpitala, pojął, że nic nie zmieni tego, codo niej czuł.Nie mógł jej o tym powiedzieć.Jeszcze nie.Schował list do kieszeni na piersi i wyszedł na dwór.Przyjechaliwłaśnie rekruci: tłoczyli się na pace ciężarówki, śmiali się i rozmawiali.Byli młodzi i pełni zapału.Jeden z nich, z burzą rudychwłosów i dystynkcjami sierżanta na ramieniu, wydawał mu sięszczególnie znajomy.Steven zaczekał, aż chłopak go dostrzegł i rozpoznał.Ken Moreton sięgnął po swój worek, odwrócił się i zobaczył Steve'a.- Steve Wainright! Dasz wiarę?Steve się uśmiechnął.- Udało ci się jednak dostać do RAF-u.- Tak, ale nie do dywizjonu myśliwców.Co ty tu robisz? Myślałem,że latasz na myśliwcach.- Przeniosłem się.Pomyślałem, że dam szkopom posmakować ichwłasnego lekarstwa.- I jak ci się podoba ta zmiana?- Czuję się tak, jakbym przesiadł się z samochodu wyścigowegodo londyńskiego autobusu.Na razie nie dopuszczono mnie do lotuoperacyjnego.Musimy najpierw skompletować załogę.Pewnie dlategotylu was przyjechało.- Chyba masz rację.Będę zaszczycony, jeśli wezmiesz mnie nanawigatora.- Przelecimy się i zobaczymy, jak się dogadujemy.- Dzięki.- Byłeś niedawno w domu?- Właśnie wróciłem.Niewiele się zmieniło oprócz tego, że wokółrezydencji roi się od robotników zatrudnionych przez ministerstwo.Ma tam powstać szpital dla rekonwalescentów.Stella ciągle o tymgada.Zajmuje się dzieckiem pani Drummond.Domyślam się, żeposzła tam do pracy tylko po to, żeby flirtować z pacjentami,ale na razie nie ma nikogo.Uwielbia to dziecko.Podobno małynie sprawia żadnych kłopotów, a pani Drummond jest dla niejmiła.Jej mąż służył w RAF-ie i został zestrzelony.Tak mówiłamama.Podobno znasz tę panią.197A więc Laura udawała mężatkę.Nie mógł mieć do niej o topretensji, zważywszy na to, jak bardzo ludzie potrafili być ograniczeni;jak bardzo nietaktowny był też on, czego dowiodła jego reakcja naciążę Laury.- Jej mąż dowodził moim dywizjonem.- Jaki mały jest ten świat.- Bardzo.- Steve myślał o Laurze i w zasadzie nie słuchał Kena.- Kto by pomyślał, że trafimy do tej samej bazy.I być może nawetdo tego samego samolotu.Chciałbym z tobą latać.Jesteś starym wygąi znasz się na tej robocie.Steve się uśmiechnął.Czasami bycie starym wygą miało swojewady - człowiek zdawał sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa; zdecydowanie lepiej było żyć w błogiej nieświadomości.Strachbył grozny.- Być może.W bazie jednak mów do mnie Skip", a nie Steve.Zapamiętasz?- Tak jest! - Ken wyprostował się i zasalutował, doprowadzająctym Steve'a do śmiechu.Ten dzieciak był pełen entuzjazmu i radości.Był też niesamowiciemłody.Steve zastanawiał się, czy pozostanie taki po kilku tygodniachlotów operacyjnych.Sam niekiedy czuł się staro i musiał sobiewówczas przypominać, że miał zaledwie dwadzieścia trzy lata.Modliłsię o to, by mógł świętować swoje dwudzieste czwarte urodziny,a potem wiele kolejnych.Tak dużo chciał zrobić, zobaczyć, przemyśleć.Przede wszystkim pragnął rozmyślać o Laurze.Przeprosił Kena i wrócił do swojego pokoju, gdzie ponownieprzeczytał list od matki, po czym usiadł i wpatrzył się w zdjęcieLaury, które stało na jego szafce.Spoglądał na nie każdego ranka poprzebudzeniu się.Czy to los zesłał ją do Beckbridge? To oznaczało,że niemal na pewno spotka się z nią podczas swojego kolejnegourlopu.I wtedy będą mogli zacząć na nowo.Tymczasem musiało muwystarczyć pisanie do niej i obowiązki, których miał wiele.Zebrał załogę, która szybko się ze sobą zgrała i odbyła kilka lotównad terytorium niemieckim.To było co najmniej tak niebezpiecznejak pilotowanie myśliwca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]