[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moje obrazy też nie.Ale resztatak.- Znowu zwróciła się do Thomasa: - Do diabła, sprzedałabym swoją bieliznę, gdyby miktoś dobrze zapłacił.- Przecież sprzedajesz bieliznę - przypomniała jej Kate.- Peniuary - poprawiła Margo.- Maunki.Laura też dołożyła część swoich.Naturalnie, Kate zanic się nie rozstanie ze swoimi starymi kapciami.- Przecież w nich chodzę.- Udało nam się przyciągnąć wiele osób, a sporo z nich zostało naszymi klientami.- Więc jesteś szczęśliwa.- Jeszcze nie wiem, ale jestem zdecydowana.- Margo - poklepał ją po kolanie - w interesach to na jedno wychodzi.Dlaczego w hotelowymlobby nie ma twojej ekspozycji?- Ja.- Mamy sporo miejsca dla butików, jubilerów i sklepów z pamiątkami.Przecież znajdzie siękąt i dla naszych dziewczynek.- Energicznie dziobał w powietrzu cygarem, rozsypując nakolana popiół, który' Margo machinalnie strzepnęła.- Josh, myślałem, że się tym zajmiesz.Templeton dba o rodzinę, a poza tym generalnie promujemy małe firmy.- Już to zorganizowałem.- Josh dalej brzdąkał boogie - woogie.- Laura wybierze towary dlahotelu i do drugiej wystawy, w ośrodku wypoczynkowym.Margo otworzyła usta, a potem się rozmyśliła i zacisnęła zęby.- Mogłeś mi o tym wspomnieć.- Mogłem.- Popatrzył na nią przez ramię, nie przestając grać.- Ale nie wspomniałem.Laurawie.co najbardziej spodoba się klienteli Templetona.- Aha, a ja niby nie mam pojęcia.- Zaczyna się - mruknęła Kate.187- Wiem o gościach Templetona tyle, co wy - rozezliła się Margo, wyprostowała nogi istanęła na podłodze.- Do cholery, należałam do jego klientów, jeśli interesuje cię wystawatowaru z Pretensjonalnej Galerii , powinieneś porozmawiać ze mną.- Dobrze.- Przerwał melodię, by spojrzeć na zegarek.- O siódmej gram z mamą w tenisa.Zebranie rady nadzorczej umówiłem na wpół do dziesiątej.Odpowiada ci to?- Bardzo dobrze.- Thomas usiadł wygodniej i wziął kieliszek do ręki.- Spotkamy się zakwadrans dziewiąta, żeby przed zebraniem omówić tę sprawę.- Zgoda.- Josh zwrócił spojrzenie w stronę Margo.- Annie na pewno spakowała już twojątorbę.Może pójdziesz na górę i ją zabierzesz?- Moją torbę? - spytała, zaskoczona i wciąż gniewna.- A po co mi torba?- %7łebyś co rano nie musiała się śpieszyć do sklepu, by się przebrać.Wygodniej jest miećwszystkie ubrania lam, gdzie się sypia.Zaczerwieniła się, ale nie ze wstydu, tylko ze złości.- Sypiam tutaj, albo w sklepie.- Już nie.- Podszedł i mocno ujął ją za rękę.- Obecnie Margo mieszka u mnie w hotelu.- Słuchaj, ty bałwanie, oprócz tego, że popełniłam karygodny błąd i raz się z tobąprzespałam.- %7ładne z nas nie spało - przypomniał jej.- Ale dziś w nocy będziemy musieli.Jutrozapowiada się dla mnie ciężki dzień.Zbierajmy się lepiej.- Och, bardzo chętnie.- Ich stopy zderzyły się ze sobą.- Z przyjemnością z tobą pójdę, bobędę wtedy miała dość czasu, by w spokojnym miejscu dokładnie powiedzieć, co o tobiemyślę.Kate, z właściwym sobie poczuciem dramatyzmu, odczekała aż zamkną się za nimi drzwi iobróciła się na stołku.- No i to, wujku Tommy, które z nich, twoim zdaniem, zostanie jutro znalezione na podłodzew kałuży krwi, a które będzie zaciskać w dłoni tępe narzędzie? Ja stawiam na Margo -oświadczyła.- Potrafi być grozna, jeśli się znajdzie się w sytuacji bez wyjścia.Westchnął, starając się pogodzić z nową sytuacją.- Biorę stronę mojego chłopca, maleńka.Wcałym swoim życiu nic przegrał ani jednej walki, chyba że sam tego chciał.188ROZDZIAA PITNASTYPo drodze do hotelu Margo nie odezwała się ani słowem.Miała dużo do powiedzenia, aleczekała na właściwy moment.Zaatakowała, gdy Josh wniósł do sypialni ciężką torbę zodzieżą i powiesił ją w szafie.- Jeśli tak się męczysz pod wpływem egoistycznych iluzji, że przyjechałam z tobą, żeby siękochać.- Dziś w nocy nic z tego, słonko.- Rozluznił krawat.- Jestem wykończony.Nie była w stanie wydusić z siebie nic poza stłumionym, gardłowym pomrukiem.OdepchnęłaJosha obiema rękami.- No już dobrze, dobrze, skoro tak bardzo chcesz.Ale nie będę w szczytowej formie.- Nie dotykaj mnie! Nawet o tym nie myśl.- Stopy ją bolały, więc zdjęła pantofle.Jedenzachowała pod ręką jako broń.Nerwowo uderzała nim w dłoń, chodząc po pokoju.- Jakby nie dosyć było tego, że powiedziałeś swojej rodzinie, iż byliśmy razem zeszłej nocy,to jeszcze bezczelnie poleciłeś mojej matce, żeby spakowała te rzeczy.- Poprosiłem ją - poprawił Josh i powiesił marynarkę na wieszaku.- Spytałem, czy mogłabywłożyć do torby ubrania, jakie jej zdaniem będą ci potrzebne na dzień, czy na dwa - wtedybędziesz mogła sama zająć się resztą.- I to niby wszystko wyjaśnia? Jest dobrze, bo powiedziałeś proszę i dziękuję ? Innasprawa, że ja nawet i tego nie usłyszałam od ciebie.Rozpiął guziki koszuli i rozmasował sobie zmęczoną szyję.- Nie zamierzam ukrywać się, zwyczajem twoim i twego poprzedniego kochanka,księżniczko.Jeśli ze sobą sypiamy, to, mówiąc metaforycznie, róbmy to na oczachwszystkich.Zdjął buty i skarpetki, a Margo z trudem szukała odpowiedniej riposty.- Jeszcze nie zdecydowałam, czy chcę z tobą iść do łóżka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]