[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wszystkoznikło.Trupa starosty nie znaleziono.W klasztorze pózniej mówiono, że stary ojciec jezuita weśnie miał widzenie, iż trup porwanego leży w lochu zamku łęczyckiego.Jakoż krewniacy w parę lat dopiero wynalezli w owym lochu ciało, które po obejrzeniuwskazywało, że były to rzeczywiście zwłoki nieuczciwego starosty.10137.ZMIER I BIEDAStraszne to plagi rodu ludzkiego! Bieda, dolegając i dręcząc codziennie, zatruwa życieczłowieka i świat mu obrzydza.Nędza, sroższa od niej, w tym litościwsza, że przywołujeZmierć prędzej i przy jej pomocy zakończa nieszczęśliwy cierpienia swoje.Bieda jest nieśmiertelną: jak ten żywot wieczny zdobyła sobie, opowiada nam dawne,podanie.Skoro świat powstał, zarazem i Zmierć się urodziła.Kto tylko żył na bożym świecie, jejwładzy ulegał, czy to zwierzę, czy to człowiek, nie wykupił się od niej ani pan bogaty, anibiedak nie wyprosił, każdego zjadała.Dobrze też sobie utyła, a rzucając postrach wokoło, zdumą się nadęła.57Ale na swój kłopot Zmierć spotkała się z Biedą i ta zaraz jak się do niej przyczepiła, jakpoczęła z niej pić i ssać krew by pijawka, to jakby śnieg wiośniany pod słońcem znikło sadło.Zmierć straszliwie wychudła, aż w końcu zostały same tylko kości nagie, bo skóra się nawetna nich utrzymać nie mogła.Byłaby Zmierć na szczęście ludzkie przepadła! Widząc, że to nieprzelewki i zginąć musi, pyta się Zmierć Biedy, co zechce od niej, aby się raz odczepiła, a nawszystko przystanie.Bieda uradowana, że dobrze dogryzła Zmierci, której się wszyscy ludzie tak lękali, po-ważną przybrała postać, nadęła się jak ropucha i poczęła namyślać, jakie jej warunki posta-wić?Wtedy Zmierć upadła przed nią na kolana, złożyła kościste ręce błagalnie i zbladłymi, bezżycia oczyma, które łzy rozpaczy zrosiły, wpatrywała się z bojaznią i niepokojem w obliczeBiedy, jaki wyrok raczy wydać.Bieda, widząc Zmierć tak ukorzoną, zadarła nosa w górę i po chwili za główny warunekpołożyła, aby Zmierć przysięgła i dała jej cyrograf, że dopóki świat istnieć będzie, ona Biedynie zaczepi ani jej umorzy, bo chce być zarówno z nią nieśmiertelną.Zmierć chociaż od dawna oddychała przeciw niej zemstą i ostrzyła na nią ostre zęby, wi-dząc, że nie ma nic do wyboru, bo zaledwie powłóczyć mogła nogami, przystała na wszystkoi cyrograf żądany podpisała na byczej skórze.Gdy go Bieda dostała do ręki, nasadziwszy czapkę na bok, gwiżdżąc wesoło, poskoczyłado najbliższej wioski pohulać sobie w karczmie u arendarza, a Zmierć uczuła od tej chwilinowe siły, nowe życie.I jakkolwiek już nie odzyskała ani mięsa, ani sadła, utraciwszy skórę,pomimo to czerstwa i zdrowa przebiega świat swobodnie, który drży na każdy jej pojaw iulega jej przeważnej władzy.Obok Biedy i Nędza jest nieśmiertelną, ale podania ludu często nie rozróżniają tychdwóch istot oddzielnych od siebie, są one prawie zawsze jedną tylko osobą i dlatego słyszy-my, gdy który wieśniak umarł z nędzy, jak mówią, że bieda go zagryzła.W najdawniejszych jedynie podaniach różnica Biedy od Nędzy przechowaną została.57Piu kopy kazok napysau Spirydon Ostaszewski dla wesołoho mira, Wilno 1850 r.10238.BIEDA CHAOPSKAWe wsi niedaleko Narwi, ponad brzegami strumienia, co krętym łożyskiem wpadał do tejrzeki, mieszkało dwóch braci rodzonych, Jonek i Antek.Starszy Jonek po rodzicach objąłgospodarstwo i pierwszy się ożenił.Antek z początku mu pomagał, potem chodził na zaro-bek, czas jakiś służył u dworu, a zabiegły i chciwy zebrał niemało grosiwa, wreszcie ożeniłsię z córką bogatej wdowy.Przez ten czas Jonkowi Pan Bóg jakoś nie darzył, chociaż byłczłowiek pobożny, pracowity i miłosierny.Zachorzała mu żona, ledwie się biedaczka podniosła z ciężkiej choroby, zapadło na zimni-cę58 czworo dziatwy.Jonek, co ostatni grosz na ratunek swojej kobiety wyłożył, teraz musiałpożyczyć na wysoki procent od brata.Nie dosyć jednej niedoli zdechły mu dwie krowy,wół okulał, koń zdechł na nosaciznę.Na dobitkę nieszczęścia grad mu wybił oziminę.Tyle klęsk złamały biednego Jonka: pożyczał a pożyczał od brata, Antek dawał, bo zapra-gnął chaty i gospodarstwa bratowego; jakoż niedługo, po porachunku, musiał się wynieść zojcowizny i osiadł w pustej chacie na samym końcu wioski, gdzie dawniej pastuch gromadnymieszkał, co go wilcy tej zimy na Gromnicę rozszarpały w lesie, gdy poszedł po drzewo.Płakał jak bóbr rzewnymi łzami i żona, i dzieci siedmioro, gdy ostatni raz ucałował prógchaty, gdzie się urodził.Na plecach przenieśli chudobę swoją, bo brat nieludzki odmówiłfury.Karczmarz kupił pozostałego wołu na pół darmo; z Jonka, zamożnego gospodarza, stałsię teraz wyrobnik.Przy pustej chacie miał tylko mały warzywny ogródek i kilka zagonów pod kartofle i ka-pustę, które skrzętnie uprawiała żona z dziećmi.Tak w biedzie przetrwali długie lata, a gdyAntek stał [się] nie tylko we wsi, ale w całej okolicy najbogatszym gospodarzem, Jonek byłnajuboższym zagrodnikiem.Bogaty Antek sute sprawiał wesele najstarszej córce, gdy głód zajrzał do chaty Jonka.Kiedy poszedł do kościoła, zobaczył brata, bratowę i dzieci ich postrojonych, siedzących wpierwszych ławkach; organista hucznie przygrywał, a Jonek w kąciku płakał drżąc z zimna igłodu.Z dala za weselnym orszakiem szedł ocierając łzy gorzkie i mimo woli do gniazda dawne-go przyszedł, co mu przypomniało jego lata dziecięce.Kapela w izbie grzmiała, Jonek stanąłw sieni na uboczu, gdy ujrzał brata, jak dumnie przechodził a uradowany. Panie bracie! rzekł drżącym głosem Boże błogosław! Jam głodny, żona i dziatwagłodni, wspomożcie mnie w tym dniu dla was tak uroczystym.Właśnie w tej chwili swachaniosła misę mięsiwa pieczonego, Antek spojrzał groznie na brata a mrucząc: Próżniakównie wspomagam wziął gnat prawie bez mięsa i podał Jonkowi.Ten na poły struchlały z oburzenia i rozpaczy, wziął go w rękę sam nie wiedząc, co robi, iwybiegł na wieś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]