[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bilbo miał jak zwykle ukryty pod ubraniem mieczyk, nic wszakże o tym nie mówił.- Niepotrzeba nam oręża, gdy wreszcie powracamy do własnych posiadłości zgodnie z prastarą przepowiednią.Nie moglibyśmy zresztą walczyć przeciw tak wielkiej przewadze.Prowadz nas do swego władcy.- Naszwładca teraz ucztuje - rzekł kapitan.- W takim razie tym bardziej prowadz nas do niego - wybuchnął Fili, zniecierpliwiony przedłużającymi sięceregielami.- Jesteśmy znużeni i głodni po długiej podróży, mamy też z sobą chorych towarzyszy.Pośpieszsię, nie trać czasu na próżne słowa, bo inaczej twój władca pewnie będzie miał ci coś niecoś dopowiedzenia.- Chodzcie za mną - rzekł kapitan i biorąc sześciu ludzi do eskorty, poprowadził gości przez most i bramęmiejską na rynek.Był to szeroki krąg spokojnej wody, otoczony wysokimi palami, na których wspierały sięnajznamienitsze budowle, i ułożonymi z desek bulwarami, z których schody i drabiny wiodły w dół, kujezioru.Z dużego, jarzącego się od świateł domu dobiegał gwar licznych głosów.Weszli i stanęli olśnieniblaskiem, a także widokiem długich stołów i tłumu biesiadników.- Jestem Thorin, syn Thraina, który byłsynem Throra, królującego pod Górą! - głośno zawołał Thorin od progu, nim kapitan zdążył go oznajmić.Wszyscy zerwali się z miejsc.Władca miasta wstał ze swego wspaniałego fotela.Nikt jednak nie był takzdumiony jak flisacy ze służby króla elfów, siedzący na szarym końcu.Cisnąc się do władcy miastakrzyczeli:- To jeńcy naszego króle, którzy zbiegli z niewoli, włóczęgi, wędrowne krasnoludy! Nie umieli sięwytłumaczyć, dlaczego przekradają się lasami i niepokoją naszych braci.- Czy to prawda? - spytał władca.Wydawało mu się to o wiele bardziej prawdopodobne, niż powrót królaspod Góry, jeżeli w ogóle taka osobistość rzeczywiście kiedyś istniała.- Prawda, że w drodze do własnej ojczyzny zostaliśmy niesłusznie przez elfów porwani i uwięzieni bezwiny - odparł Thorin.- Ale nie ma takich krat i zamków, które by mogły przeszkodzić naszemu powrotowi,zapowiedzianemu przez stare przepowiednie.A to miasto nie należy do królestwa elfów.Nie do jegoflisaków się zwracam, lecz do władcy Miasta na Jeziorze.Władca wahał się chwilę, spoglądając to na krasnoludy, to na flisaków.Król elfów miał w tych stronachznaczną potęgę, toteż władca nie chciał z nim zadzierać; nie przywiązywał również wielkiej wagi do starychpieśni, bo zaprzątały go przede wszystkim sprawy handlu i myta, towarów i złota; tym właśnie upodobaniomzawdzięczał swoje stanowisko.Ale większość obywateli inaczej się na tę rzecz zapatrywała i rozstrzygniętoją nie czekając na zdanie władcy.Nowina przedostała się z sali biesiadnej na miasto i obiegła je niczympłomień.Krzyk podniósł się wszędzie - w sali i na ulicach.Na bulwarach zadzwoniły szybkie kroki.Już ten iów poddawał zwrotki prastarych pieśni o powrocie króla spod Góry; nikomu nie sprawiało wielkiej różnicy, żezamiast Throra zjawił się jego wnuk.Ludzie podejmowali pieśń i wkrótce rozbrzmiał głośny śpiew, wysokowzbijając się nad jeziorem:Podziemny król nad króle,Pan wydrążonych skałI władca srebrnych zródełOdbierze to, co miał.Korona błyśnie złotem,W stu harfach zabrzmi dzwon -A w górskich grotach echoPowtórzy dawny ton.W pas się pokłonią lasyI zdzbła zielonych traw,A złoto i diamentyPopłyną rzeką wpław.Zaszemrzą pieśń strumienie,Zaszumi las i bór -I radość zapanuje,Gdy zjawi się Król Gór.Tak, a przynajmniej podobnie śpiewali, pieśń jednak miała o wiele więcej zwrotek i towarzyszyły jejokrzyki, a także dzwięki harf i skrzypiec.Doprawdy, najstarsi ludzie nie pamiętali tak gorączkowegopodniecenia w Mieście na Jeziorze.Nawet elfy leśne zdumiewały się i wręcz niepokoiły.Nie wiedziałyoczywiście, w jaki sposób Thorin zdołał uciec z więzienia, i przychodziło im do głowy, że może ich własnykról popełnił grubą omyłkę.Co do władcy miasta, to rozumiał on, że nie ma innej rady, jak ulec głosowi ogółui - przynajmniej na razie - udawać, iż wierzy we wszystko, co mówi Thorin.Ustąpił mu zatem swojegowspaniałego fotela, Kili i Fili zasiedli tuż obok na zaszczytnych miejscach, a Bilbo również znalazł się przystole wśródnajdostojniejszych biesiadników; w powszechnym zamieszaniu nikt nie pytał, skąd wziął się ten hobbit, októrym w pieśni nie doszukałbyś się najlżejszej bodaj wzmianki.Wkrótce wśród objawów niesłychanego entuzjazmu wprowadzono do miasta resztę krasnoludów.Opatrzono wszystkich, nakarmiono, zakwaterowano, obsypano uprzejmościami, w jak najmilszy sposób i kucałkowitemu ich zadowoleniu.Thorin ze swą kompanią zamieszkał w osobnym, obszernym domu, miał nausługi łodzie i wioślarzy; jak dzień długi, przed kwaterą gości tłum śpiewał i wiwatował, ilekroć któryś zkrasnoludów pokazał choćby tylko koniec nosa.Zpiewano przeważnie stare pieśni, lecz niekiedy również nowe, ułożone na poczekaniu, głoszące dufnie,że lada chwila smok zginie, a rzeką do Miasta na Jeziorze popłyną statki naładowane bogatymi podarkami.Do tego rodzaju śpiewów zachęcał obywateli władca miasta, co wcale nie sprawiało krasnoludomszczególnej przyjemności; poza tym jednak gościom powodziło się dobrze, szybko obrośli znów sadłem iodzyskali siły.Po tygodniu wszyscy wrócili całkowicie do zdrowia i przechadzali się dumnie w nowychubraniach z cienkiego sukna, każdy w swojej barwie, a brody mieli pięknie przystrzyżone i uczesane.Thorintak wyglądał i tak się zachowywał, jak gdyby już odwojował swoje królestwo i posiekał Smauga na drobnekawałki.Zgodnie z przewidywaniami Gandalfa serdeczne uczucia krasnoludów dla hobbita rosły i krzepły zkażdym dniem.Bilbo już nie słyszał jęków ani wyrzutów.Przyjacielie pili za jego zdrowie, poklepywali go poramieniu i otaczali wielkim szacunkiem; bardzo w porę zjawiała się ta pociecha, bo hobbit był trochęmarkotny.Nie mógł zapomnieć złowrogiego wyglądu Góry ani opędzić się od myśli o smoku, a na dobitkędręczył go okropny katar.Przez kilka dni kichał i kaszlał, nie wychodził z domu, a podczas bankietów musiałograniczać swoje przemówienia do słów: "Bardzo dziękuję".Tymczasem elfy wróciły z towarami w górę Leśnej Rzeki i w pałacu króla powstało wielkie zamieszanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]