[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vovoka ciągnie dalej:- Lecz ten cud żywił się duszami podziwiających.Kto zbytdługo wystawiony był na działanie tego piękna, stawał się w dziw-ny sposób niezdolny do nadziei, a jednak prześladowany niena-zwanym pragnieniem, którego nie sposób było zaspokoid.Ty jednaspośród innych ras wiedziałaś coś o tym.Lekarze Federacji mówilio zmęczeniu komórek, lecz my wiedzieliśmy lepiej od nich.- A kiedy to coś zgromadziło już dosyd pożywienia, i prawieskooczyło z nami, zmusiło nas do zbudowania tego, co sama wi-działaś.Raz jeszcze, na przestrzeni wielu pokoleo.Tak, by mogłowyruszyd przez Galaktykę, karmiąc się, rozmnażając.- Spoglądana gwiazdę, potem w dół, na kobietę.- Zapewniam cię, nie uczyniłaś niczego złego.Potem wyraz jego twarzy zmienia się raz jeszcze.Szybko kiwagłową w stronę Córy, a gest ten wyrazniej nizli słowa mówi "żeg-naj", po czym odwraca się po raz ostatni.Jego wzrok wędrujez powrotem ku Gwiezdzie.Podczas jego przemowy zmieniła się jeszcze bardziej.Kształtyrozpadają się i krystalizują w odmiennych formach na całym nie-bie.Przez czero nocy przepływają niematerialne wodospady i falekolorów.Cały mrok horyzontu zniknął przegnany tą bezdzwięczną,zapełniającą całe niebo burzą świateł.Czy gwiazda dotarła już donich, otacza ich ze wszystkich stron? Czy istotnie znajdują się terazw jej wnętrzu?Vovoka zerka pobieżnie na odczyty z konsoli i kiwa głową.Baram słyszy, jak bierze głęboki oddech.Potem wyrzuca obie ręce w górę, jak wtedy gdy pierwszy razzwrócił się do gwiazdy.Tym razem w jednej z nich trzyma broo.- Do kooca wypełniliśmy twe polecenie, o świetliście okrut-na.Nie pozostał nikt oprócz mnie, a i ja odejdę wkrótce.A twapomsta stała się naszą, o nienasycona.Twa ambicja była zbyt chy-ża, twa nienawiśd do tych, którzy cię skrzywdzili, zbyt absolutna.- Tak więc teraz staniesz się na powrót tym, czym byłaś takdawno temu - niczym, nasieniem gnanym wichrami kosmosu,skąd pochwyciliśmy cię na naszą zgubę.Averane!Powoli opuszcza ramiona.Kiedy broo mija jego głowę, odzywa się ponownie, krótkim, de-likatnym brzęczeniem.Jest ono tak ciche, a zachowanie Vovoki takspokojne, że przez mgnienie oka trójka obserwatorów nie zauważa,iż jego głowa po prostu zniknęła.Jego szyja kooczy się gęstą szaro-purpurową mgiełką, rozpraszającą się w powietrzu.Nie ma strumieniakrwi; kikut szyi wydaje się dokładnie skauteryzowany.Przez moment bezgłowe ciało stoi oparte o parapet, potem wol-no osuwa się na płyty tarasu.Z metalicznym brzękiem broo wy-pada z martwej dłoni i odsuwa się w cieo.XIVNowa rośnie:AlgotoksynaPełna zadumy cisza zapada na tarasie po apokaliptycznej śmier-ci obcego.Jest tak spokojnie, w niesamowitym blasku padającym z nieba,że Baram, wykaoczający tymczasowe łupki unieruchamiające nogęKipa, słyszy szmer gałęzi drzew po nawietrznej stronie motelu,a potem cichy jęk wiatru, który z niewytłumaczalnego powodu nie-pokoi go.Linnix, pomagająca mu z drugiej strony, chyba równieżgo słyszy, i marszczy czoło.Ten bezruch brutalnie uświadamia Baramowi, że spośród tuzinaobecnych tu ludzi jedynie on, Linnix oraz Córy są przytomni -a Córy byd może została poważnie ranna.Wciąż jeszcze siedzitam, gdzie zastał ją upadek Vovoki, lecz obróciła się, by patrzedna Barama zajmującego się Kipem.Robi wrażenie świadomej tego,co dzieje się wokół niej, lecz raz czy dwa Baram przyłapuje jąna wpatrywaniu się w nicośd z takim wyrazem twarzy, który ażza bardzo przywodzi mu na myśl pacjentów, którym przekazad mu-siał najgorszą wiadomośd.A młody Pao - gdzie podział się jego mały zwiadowca? Po-winien był wrócid dawno temu.Może wpadł na Yule'a i Hinerai teraz ma kłopoty? Czyżby on sam, Baram, postąpił najgorzej,jak tylko mógł, wysyłając chłopca z taką misją?Ktoś powinien natychmiast pójśd go poszukad.I ktoś, jak naj-szybciej, powinien udad się do kwatery Yule'a i Hinera, by roz-strzygnąd najbardziej naglący problem: czy są pogrążeni w sztucz-nie wywołanym śnie, co oznacza, że Ochter rzeczywiście jest tymnieszkodliwym, przyjaznym, starym człowieczyną, na jakiego wy-gląda; czy też opowieśd o ich uśpieniu jest kłamstwem, Ochter zaśniebezpiecznym przeciwnikiem, działającym w zmowie z nimi?Nie wolno mu jednak zostawiad Córy ani Linnix bez opieki,podczas gdy ci trzej przebywają bogowie jedni wiedzą gdzie.I ktośpowinien też sprawdzid wreszcie wskazniki promieniowania, po-zostawione bez opieki stanowczo zbyt długo, skoro objęła ich tanowa, wielka fala promieniowania.A Baram powinien natychmiastzbadad Córy, nie wspominając nawet o oględzinach pozostałych.Sprzeczne pragnienia, przebiegające mu przez głowę, przera-żają Barama.Od wojny upłynęło wiele czasu, myśli sobie.Wieleczasu, odkąd młodszy Baramji dawał sobie radę z kilkunastomanaraz sprawami życia i śmierci.Może zbyt wiele czasu, odkądostatni raz zmuszony był wziąd pod uwagę ludzkich wrogów miastmikroskopijne patogeny.Zaciąga ostatnie wiązanie i nagle przy-pomina mu się coś o kluczowym znaczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]