[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- SkÄ…d pan nabraÅ‚ tyle psów? - Ile ich tu byÅ‚o? Osiem? Dziesięć?- PozbieraÅ‚em z ulicy - wyjaÅ›niÅ‚ kapitan, Å›ciÄ…gajÄ…c zgrzebne okrycie iprowadzÄ…c mnie do wyjÅ›cia.Pod spodem nosiÅ‚ weÅ‚niany, mocnodopasowany szkarÅ‚atny żakiet z biaÅ‚ymi satynowymi klapami.ZamknÄ…Å‚ za nami drzwi, odcinajÄ…c nas od psiego jazgotu.- A co pan potem z nimi robi? - zapytaÅ‚am, idÄ…c za nim z powrotem dosalonu.- Nie mam serca siÄ™ z nimi rozstać - powiedziaÅ‚, podsuwajÄ…c mikrzesÅ‚o.- PrzyszÅ‚a pani w zwiÄ…zku z artykuÅ‚em w La Feuille du Jour"?- Bardzo mnie zaniepokoiÅ‚.- Zapewniam paniÄ…, że zakupione przez Bodinów wierzchowce byÅ‚yzdrowe i dorodne.Do WÅ‚och przybyÅ‚y zwierzÄ™ta rzezne.To zapewnesprawka nieuczciwego poÅ›rednika.- Ludwik i Hugo Bodinowie sÄ… obecnie w Lyonie? Kapitan skinÄ…Å‚gÅ‚owÄ….- WÅ‚aÅ›nie otrzymaÅ‚em od nich list.Zostanie przeprowadzonedochodzenie.To bÄ™dzie koniec z nami - pomyÅ›laÅ‚am.- Koniec ze mnÄ….- Tylko jeden czÅ‚owiek może nas uratować.- Grand Dieu! - wykrzyknÄ…Å‚ Barras na mój widok.- ZaczynaÅ‚em jużsÄ…dzić, że nigdy wiÄ™cej nie ujrzymy ciÄ™ w Paryżu.PrzyjechaÅ‚aÅ› w samÄ… porÄ™, moja droga.Mamy co Å›wiÄ™tować.-UczyniÅ‚ kilka tanecznych kroków i zaraz skrzywiÅ‚ siÄ™ boleÅ›nie, Å‚apiÄ…csiÄ™ za krzyże.- Ten bufon Treilhard wÅ‚aÅ›nie przestaÅ‚ być dyrektorem.Jego wybór zostaÅ‚ unieważniony.- Ha, ha - zaskrzeczaÅ‚a papuga, naÅ›ladujÄ…c Å›miech swojego pana.- Och? - powiedziaÅ‚am niepewnie, usiÅ‚ujÄ…c sobie przypomnieć, kimbyÅ‚ dyrektor Treilhard.Teraz żyÅ‚am w zupeÅ‚nie innym Å›wiecie.-Dlaczego?- Nie speÅ‚niaÅ‚ warunków.OkazaÅ‚ siÄ™ o cztery dni za mÅ‚ody.- Zaledwie cztery dni?- Cztery czy czterysta, jakie to ma znaczenie? Prawo jest prawem -rzuciÅ‚ Barras kpiÄ…co.- Smaczku caÅ‚ej sprawie dodaje fakt, że odkryciadokonaÅ‚ twój szwagier Lucjan i zaraz gromkim gÅ‚osem zaczÄ…Å‚ siÄ™domagać sprawiedliwoÅ›ci.Kiedy wybierano go na deputowanego, dowymaganego wieku brakowaÅ‚o mu czterystu dni, co skromnieprzemilczaÅ‚, ale o cztery dni Treilharda od razu narobiÅ‚ rabanu.Akuratdzisiaj z samego rana.Jak dobrze, że mam poczucie humoru.- Barras, posÅ‚uchaj, czytaÅ‚eÅ› ten artykuÅ‚ o Bodinach zamieszczonyw.?- La Feuille du Jour"? OczywiÅ›cie że czytaÅ‚em.Najnowszy drobnyskandalik.Obie rady sÄ… wstrzÄ…Å›niÄ™te, domagajÄ… siÄ™ Å›ledztwa*.- BarraswyciÄ…gnÄ…Å‚ przed siebie obie dÅ‚onie takim gestem, jakby miaÅ‚ je skutekajdankami.- Jak zwykle wszyscy marzÄ… tylko o jednym - żeby tomnie przypisać caÅ‚Ä… winÄ™.SiedzÄ™ w tym paÅ‚acu niczym na beczce zprochem.W drzwiach pojawiÅ‚ siÄ™ sekretarz Barrasa, Botot.- PrzybyÅ‚a kolejna deputacja, dyrektorze.- To już trzecia dzisiaj.- Barras ujÄ…Å‚ mnie pod ramiÄ™ i odprowadziÅ‚ dowyjÅ›cia.- Pere Barras, co siÄ™ tutaj dzieje? Barras pocaÅ‚owaÅ‚ mnie w obapoliczki.* Rada Starszych i Rada PiÄ™ciuset, wspólnie tworzÄ…ce Cialo Ustawodawcze[przyp.tÅ‚um.].- Kolejny coup d'état , aby dodać smaczku naszej mdÅ‚ej, roz-wodnionej rewolucji.MachnÄ…Å‚ lekceważąco rÄ™kÄ… i zniknÄ…Å‚ za drzwiami.Jego sÅ‚owarozbrzmiewaÅ‚y echem w ogromnym pomieszczeniu: coup d'état, coupd'état, coup d'état.- A wiÄ™c odmówiÅ‚? - zapytaÅ‚ kapitan Charles, żonglujÄ…c szeÅ›ciomapiÅ‚eczkami równoczeÅ›nie.- Nawet nie miaÅ‚am okazji go zapytać.Atmosfera byÅ‚a taka.napiÄ™ta.Ostatnia rzecz, na jakÄ… miaÅ‚by teraz ochotÄ™, to angażowanie siÄ™ wsprawÄ™ Bodinów.Może pózniej.- Pózniej bÄ™dzie za pózno - skwitowaÅ‚ kapitan, pozwalajÄ…c piÅ‚eczkomupaść na podÅ‚ogÄ™.21 CZERWCAZ trwogÄ… w sercu napisaÅ‚am do Barrasa, bÅ‚agajÄ…c go, aby broniÅ‚ braciBodinów.29 CZERWCAPracowaÅ‚am z Mimi w ogrodzie przy grzÄ…dkach z zioÅ‚ami, kiedy nadziedziÅ„cu pojawiÅ‚ siÄ™ wynajÄ™ty fiakier.ZmrużyÅ‚am oczy pod sÅ‚oÅ„ce,usiÅ‚ujÄ…c wypatrzyć, kto nim zajechaÅ‚.-To chyba ten zabawny czÅ‚owieczek - powiedziaÅ‚a Mimi, która malepszy wzrok niż ja.- Kapitan Charles? - zapytaÅ‚am, pospiesznie rozwiÄ…zujÄ…c tasiemkifartucha.- Z caÅ‚Ä… masÄ… psów, sÄ…dzÄ…c po szczekaniu.- ZostaliÅ›my wyrzuceni - powiedziaÅ‚ kapitan, podczas gdy jegosÅ‚użący w milczeniu zbieraÅ‚ psiÄ… sierść z czerwonego żakietu swojegopana.Beagle i jakiÅ› Å‚aciaty kundel przyciskaÅ‚y wilgotne nosy do szybydorożki.Ze Å›rodka dochodziÅ‚o donoÅ›ne ujadanie każące podejrzewać,że kapitan przywiózÅ‚ ze sobÄ… caÅ‚Ä… swojÄ… gromadkÄ™.- Z powodu dochodzenia? - RzÄ…d wstrzymaÅ‚ wszystkie wpÅ‚aty dlaBodinów do zakoÅ„czenia Å›ledztwa.* Zamach stanu.Kapitan skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….-ZabezpieczyÅ‚em dokumenty, ale z psami.Wiem, że to ogromnaÅ›miaÅ‚ość z mojej strony, może jednak.?ChciaÅ‚am odmówić, głównie ze strachu przed ewentualnymikonsekwencjami, potem jednak pomyÅ›laÅ‚am sobie: Czy mogÄ™ zawieśćprzyjaciela w potrzebie? Przecież gdyby nie kapitan Charles, niebyÅ‚abym teraz wÅ‚aÅ›cicielkÄ… Malmaison.Poza tym, kto siÄ™ dowie, że onu mnie zamieszkaÅ‚? %7Å‚yjÄ™ na takim odludziu, i tak odizolowana odreszty Å›wiata.- Na farmie jest wolny budynek powiedziaÅ‚am, zastanawiajÄ…c siÄ™jednoczeÅ›nie, czy postÄ™pujÄ™ sÅ‚usznie.- Moja córka przyjeżdża tylko naweekendy.SÅ‚użbie powiem, że jest pan rachmistrzem.- WÅ‚aÅ›ciwiemogÅ‚abym nawet skorzystać z jego pomocy przy prowadzeniurachunków.- To nie potrwa dÅ‚ugo zapewniÅ‚ mnie kapitan, otwierajÄ…c drzwidorożki i Å‚apiÄ…c wyskakujÄ…ce psy.7 LIPCA, PARY%7Å‚Kontrakt z Bodinami wciąż jest przedmiotem toczÄ…cego siÄ™dochodzenia, już jednak wiadomo, że nikt nie zostanie postawiony wstan oskarżenia.- Tyle tylko mogÅ‚em zrobić powiedziaÅ‚ Barras z roztargnieniem.Wyraznie coÅ› go gnÄ™biÅ‚o.Nie odważyÅ‚am siÄ™ poprosić o kolejnÄ…pożyczkÄ™, tak jak wczeÅ›niej zamierzaÅ‚am.10 LIPCACo za noc.Wszystko nagle stanęło na gÅ‚owie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]