[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedną ręką rozsupływał już przepaskę biodrową, obracając mnie twarzą do drzewa i zginając wpół ciężkim jak ołów ramieniem.Nie pozostawało mi nic innego, jak wpić się palcami w drzewo, jeśli nie chciałam runąć na twarz i pobrudzić sobie sukni ziemią i liśćmi.Na to wszystko Ra-Hau, dłużej nie zwlekając, zadarł mi wspomnianą suknię powyżej talii, zerwał mi majtki i podczas gdy płakałam bardziej z bezsilności albo jeśli wolicie - ze wstydu niż ze złości czy smutku, on ujął mnie za biodra i jednym pchnięciem wetknął mi swój ogromny członek między pośladki, prosto w pupkę.Ktoś krzyknął, albo ja, albo Frank.Obawa zrodzona jego obecnością, jego bliskością, nie wspominając już o lekkim niesmaku, jaki pozostawiła moja niedyspozycja, sprawiły, że byłam, by tak rzec, zamknięta, przez co Ra-Hau sprawił mi potworny ból.Mimo to, gdy jego wielka tuleja znalazła się we mnie, zapomniałam o bólu i zdołałam nawet odnaleźć w tym pewną słodycz, jakieś ciepło i to upajające poczucie pełni, które pozwoliło mi się rozluźnić, umożliwić mu poruszanie się tam i z powrotem, wypełnienie mnie obłym ciałem i nasieniem.Nie szczytowałam w dosłownym znaczeniu.Lecz podobnie jak w innych tego typu przypadkach odniosłam wrażenie, że zostałam czegoś pozbawiona, że mnie okaleczono i opuszczono, kiedy jego męska siła nagle osłabła w moich wnętrznościach, a jego członek zmiękł i obumarł, a potem, ruchem równie nieubłaganym jak w chwili wtargnięcia, cofnął się i wyszedł ze mnie ostatecznie.Chwilowo nie mogąc się wyprostować, czekałam kurczowo uczepiona drzewa, aż kobiety umyją mnie i wysuszą, aż wytrą Ra-Haua.Kolana drżały pode mną.Kobiety musiały doprowadzić mnie do ładu, w czasie kiedy wielki Ra-Hau, całkiem wyczerpany, owijał się przepaską.Wtedy odżyłam, rozpoznałam konwulsyjnie ściągniętą twarz Franka i jego płonące oczy.Zafascynowana zrobiłam dwa czy trzy kroki w jego stronę.Więzy wpiły się mu w nadgarstki.Kilkakrotnie próbował coś wykrztusić, a może plunąć mi w twarz.W kącikach ust miał coś w rodzaju białej, suchej piany.- Dziwka! Brudna dziwka! - wycharczał w końcu.Jego wściekłość w pewien sposób nawet mnie zafascynowała.Lecz odkąd to powiedział, wszystko stało się łatwiejsze.Bardzo odważny, bo przyglądał mi się z daleka, z zewnątrz, potępiał mnie surowo w mojej roli biernego widza.Być może zresztą dla samego Franka pewne sprawy również stały się łatwiejsze.Nienawiść, podobnie jak miłość, uwalnia od wydawania sądów.Naprawdę nie do zniesienia jest tylko uczucie, stosunek nie do końca jasny między dwojgiem ludzi.Bo to oznacza, że żadne z nich nie zdołało wyrobić sobie jasnego poglądu na partnera.Frank sądził teraz, że już wie, czego się trzymać.Ja również wiedziałam to natychmiast dzięki całkiem ludzkiemu i zwyczajnemu odwzorowaniu jego własnej oceny.Osąd bliźniego jest sądem nad nim dokonanym w tym samym momencie, w tym samym posunięciu, w którym osądza mnie.Odwiązano Franka i nauczono go na obrazkach, na żywych obrazach - a on sam figurował na nich na pierwszym planie - wszystkiego, co stanowiło część mojej egzystencji, a o czym do tej pory nie wiedział.Tego dnia ograniczono się do przełożenia go przez kozioł, podwyższony na jego cześć i wyłożony świeżymi liśćmi, po czym ściągnięto mu kalesony i kilku chłopców w wieku Ga-Waua, ale nie on sam, zabawili się, biorąc go przez tyłek, dzięki czemu zostali wygwizdani przez kobiety.Nieco później, nie podnosząc go nawet z kozła, wychłostano dość energicznie wierzbowymi witkami bez wątpienia po to, żeby rozruszać go trochę, a może trochę za karę, że okazywał zbyt ostentacyjnie swoje niezadowolenie.Muszę przyznać, że w tym momencie uciekłam.Nigdy nie lubiłam być batożona, lecz - jak chyba już wspominałam - przynajmniej tak samo, jeśli nie więcej, nienawidziłam widoku biczowania innych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]