[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzgórza stawały się łagodniejsze w miarę schodzenia ku trawiastej równinie, dno morza rozcią­gającego się aż po horyzont.Wszędzie dominowała sól we wszystkich swych barwach i żadnej jednocześnie, poczynając od ciemnych nalotów na ska­łach po lodową równinę.Kora mogła sobie wyobrazić blask, który o wschodzie słońca bił od tego olbrzymiego zwierciadła.- Morze Burz - rzekł z szacunkiem Miło.- Writh aes Haraules.Tak.Wygląda na tak niewinne; przybyłaś, kiedy jest spokojne.Czy widzisz, że nic na dole się nie porusza, nawet owady? A teraz rozejrzyj się.- Posłuchała i uśmiechnęła się w zachwycie.Wszędzie coś się poruszało: rośliny wyciągały liście, miriady solnych zwierząt biegły, aby zagrzebać się w ziemi i przeczekać dzień.Tylko owady wypuszczały się na sól, gdy świeciło słońce.Kwaśny zapach roślin nasycił powietrze.- Na Morzu zamiecie rozpętują się w dziesięć minut.Kiedy przechodzą tym brzegiem, Morze przypomina nieskończony, pa­rujący gar.Burze lecą ku Wietrznym Niebiosom jak olbrzymie potopy, niosą ze sobą ziarna soli poderwane z Morza, porywają wszystko, co im stanie na drodze.Mieliśmy zwyczaj wystawiać przez okno saki i łowić w nie skarby.- Gdzie? - zapytała bez tchu.- W Niebiosach.Mieszkałem tam dwadzieścia lat.Wyciągnął rękę ku czemuś, co wzięła za skały, wyrastające w niebo na pięćdziesiąt łokci.Kiedy się przyjrzała dokładniej, stały się Niebiosami, bajkowym zamkiem z wieżycami, spostrze­gła blanki, iglice wielkości małego wzgórza.Budynki były akwa-marynowe, ledwo odznaczały się od otaczających je wzgórz.Teraz, kiedy wiedziała, czego powinna szukać, usłyszała głosy auchresh jak dzwony i trąby, słowa niezrozumiałe z oddali.Wiedziona impulsem, odwróciła się do Miło i powiedziała:- Teth” nas tam!- Nie tak szybko! To, że zadajesz się z lesh kervayim, nie znaczy, że zrozumiesz auchresh, którzy nigdy nie widzieli śmier­telnika.- Wytłumacz mi różnicę.- Powinnaś wiedzieć o jednej ważnej rzeczy.W ciągu lat my, auchresh, stworzyliśmy system kastowy.- Schwycił jej dłonie.- Przez stulecia stawał się on coraz surowszy, chociaż poznanie śmiertelnych zmieniło inne rzeczy w naszym społeczeń­stwie.Ten system nie jest tak niewzruszony jak kasty w pre-Dywinarszej Kalwarii.Twój status zmienia się, kiedy wiążesz się z kimś lub od niego odchodzisz.Ty i ja byliśmy elpechim, dobry­mi przyjaciółmi, ale nie kochankami.Teraz jesteśmy irissim.- Przytulił ją.Wspaniale było czuć jego biodra i uda tak blisko, pod materią, i przypominać sobie, jak zielona jest jego naga skóra.- Kim są irissim?- Parą związaną ze sobą tak blisko, jak to tylko możliwe.Kochankami.Przyjaciółmi.Nie wypowiem tego po ludzku, to zbyt głębokie.Nie ma w waszym języku takiego słowa.Zadrżała i położyła mu głowę na ramieniu.- Zin powiedział mi, że bogowie znają setki słów na okre­ślenie „przyjaciela”, jak imrchim.Wszystkie słowa wyznaczają pewien status?- Tak.Ale wszystkie słowa w auchraug wyznaczają status w taki czy inny sposób.Słowa na „przyjaźń” nie zawsze niosą ze sobą wystarczające przesłanie i nie wszystko się zmienia.W Nie­biosach, takich jak Wietrzne, wszystko się odmienia w zależności od tego, kto z kim jest, kto opiekuje się nową Znajdą, kto został mainraui i tak dalej.Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.Na przykład kobiety automatycznie znajdują się w wysokiej kaście, ale w większych Niebiosach auchresh może awansować tylko do pewnego stopnia w zależności od tego, kto się nim opiekował.Ale jeśli jakaś grupa, czy to kervayim, irissim, saduim, zwykli ruthyalim czy ktoś inny zajmie się odpowiednią liczbą Znajd, ruszają w górę.- O!- W Wietrznych nie musisz się tym przejmować.Wystar­czy, że jesteś kobietą, możesz rozmawiać, z kim chcesz.Jeśli będą jakieś wyjątki, dam ci znać.A, tak, upewnij się, że od razu do­strzegą w tobie kobietę: jesteś tith”ahu.Właściwie, jako uczen­nica twórczyni w Mieście Delta, jesteś perich”hu, lepsza od nich, ale tak daleko bym się nie posunął.- Miło, martwisz się.Nie musisz mnie tam zabierać, jeśli nie.Nicość.-.chcesz.Wietrzne Niebiosa wzniosły się wokół nich jak fantastyczna, zamrożona fontanna.Rzeźbione dachy przebijały świt.Głośne, słodkie głosy auchresh, mówiących czystym auchraug, biegły z okna do okna.Kora przełknęła i przywarła do Miło.Czekali, dwie małe figury ukryte pod formacjami wielkimi jak drzewa, wyrastający­mi ze ścian, aż w końcu zostali dostrzeżeni.Głosy milkły jeden po drugim.Ktoś zawołał:- Czy to mainrauim? Czy ktoś jest ranny?- To Miłosierdzie! - Auchresh wybiegli z tuzina drzwi.Potężny, łysy mężczyzna o zielono nakrapianej skórze był pierw­szy; jego twarz rozjaśniła się na widok Miło.- Pancerny Liść! - Miło wyciągnął ręce, ale mężczyzna chwycił go w ramiona i przytulił.Kiedy go wypuścił, Miło pomachał do gęstniejącego tłumu.- Ruthyalim! Od tak dawna cię nie widziałem!- Wspaniale, że wróciłeś! - zadudnił Pancerny Liść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl