[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po krótkiej przejażdżce ujrzeli przed sobą schludny zamek na wzgórzu, z ładnym ogrodem i prześlicznym widokiem od południa.Zaprowadzono ich prosto do sali tronowej i przedstawiono niskiej siwowłosej kobiecie o miłej, smutnej, matczynej twarzy.Kobieta była prawie idealnie okrągła.Rzuciła zazdrosne spojrzenie na Księżnicz­kę i wybuchnęła płaczem, ale szybko się opanowała.- Oto czarodzieje, Wasza Wysokość - oznajmił gwardzista z ni­skim ukłonem.- Och, kochani, dobrzy czarodzieje, czy nam pomożecie? - za­pytała królowa głosem, który zmiękczyłby serce ludojada.- Spróbujemy, Wasza Wysokość.W przypadku klątwy najważ­niejsze to ustalić fakty.Czy możesz nam podać szczegółowy opis? Przede wszystkim chodzi o dokładne słowa przekleństwa.- Och, powiem wam, co chcecie - zapewniła królowa.- Naj­pierw się zapoznajmy, potem zapraszam na małą przekąskę, a potem przejdziemy do interesów.Nazywała się królowa Pensimer, a mała przekąska w jej wersji wy­starczyłaby do nakarmienia dwunastoosobowej rodziny, obdarzonej zdrowym apetytem.Kedrigern i Księżniczka jedli niewiele, natomiast królowa pochłaniała potrawę za potrawą, wpychając w siebie bez wybo­ru chleb, masło, mięso, owoce, ciasto, krem, rybę, sos i orzechy, które jej podsuwano.Kiedy półmiski opustoszały, opadła sapiąc na oparcie słoniowatego fotela i pulchną dłonią stłumiła królewskie beknięcie.- Nigdy przedtem tak nie jadłam.To część klątwy - wyznała z przygnębieniem.- Powiedz nam więcej o tej klątwie, pani - zaproponował Kedri­gern.Pochylił się do przodu, zetknął razem końce palców i spojrzał na królową przez stół.- No, nie wiem dokładnie, od czego się zaczęło.Weszłam do komnaty, kiedy Ezrammis - to jest król, mój mąż - właśnie się sprze­czał z czarodziejem Aszanem.Od dawna byli przyjaciółmi, ale ostat­nio obaj zrobili się drażliwi i często się kłócili.Widocznie Aszan za­groził, że rzuci klątwę na nasze dzieci, ale kiedy weszłam, zmienił zdanie i zamiast tego przeklął Ezrammisa i mnie.To było straszne.Podniósł kościstą dłoń, pokazał palcem na mojego biednego męża i wyrecytował:Niech twoje zęby spadają jak liścieJeden na miesiąc, aż wypadną wszystkie;Gdy ty żył będziesz chlebem i maślanką,Niech twoja żona tyje bez ustanku,Zjada podwójny obiad i kolacje,Kiedy ty chudniesz na głodowych racjach.Aż wreszcie znikniesz całkiem jak kamfora,Ona zaś będzie tłusta jak maciora.To było trzy miesiące temu.Od tamtego czasu Ezrammis stracił dwa trzonowce i jednego siekacza, a ja dwukrotnie przybrałam na wadze - zakończyła nieszczęsna królowa.- Chyba możemy coś zaradzić, Wasza Wysokość - oświadczył Kedrigern z profesjonalną powagą.- Klątwa jest prosta i chociaż ni­gdy nie spotkałem osobiście Aszana, słyszałem o nim jako o człowie­ku impulsywnym, który nie potrafiłby zbudować zawczasu skompli­kowanej klątwy i doskonalić jej przez lata.Czy możemy zobaczyć twojego męża?Natychmiast zaprowadzono ich do królewskiej sypialni, gdzie siedział nadąsany król Ezrammis, siwobrody władca w podeszłym wieku, o zapadniętych policzkach, chudy jak szczapa.Kedrigern przesłuchał króla, który milczał uparcie i odpowiadał tylko ruchami głowy oraz wymownymi gestami.Wyjaśniwszy wszystkie szczegóły, czarodziej posadził królewską parę obok siebie na królewskim łożu, po czym wyrecytował odpowiednie przeciwzaklęcie.Zaledwie padło ostatnie słowo, król Ezrammis podniósł wzrok.Ostrożnie przejechał językiem po zębach.Lekko nacisnął górne przednie siekacze opuszkiem kciuka i rozpromienił się w uśmiechu.Bardzo ostrożnie zgrzytnął zębami.Podskoczył z radości i zawołał:- Mocne jak mury lochu! Dobra robota, czarodzieju! No, teraz zjemy porządny posiłek.Trzy miesiące o chlebie i wodzie wykończy­łyby każdego.- Fuj! Nie wspominaj mi o jedzeniu, kochany.Odrzuca mnie na samą myśl.Czy to nie cudowne? - wykrzyknęła z zachwytem królo­wa Pensimer.Kedrigern i Księżniczka skłonili się dwornie i wycofali, żeby nie przeszkadzać uszczęśliwionej królewskiej parze.Wieczorem wezwa­no ich przed królewskie oblicza.Król Ezrammis radośnie wydłuby­wał spomiędzy zębów resztki kolacji, składającej się z drobiu na zim­no, selerów, orzechów i jabłek, natomiast królowa Pensimer, już odrobinę szczuplejsza, popijała wodę z małej szklaneczki.U boku króla drzemał wierny stary sługa.- Świetnie się spisałeś, czarodzieju.Naprawdę znakomita robo­ta - oświadczył król na wstępie, wręczając mu pękatą sakiewkę złota na potwierdzenie swoich słów.- I ty również, droga pani.- Ujął dłoń Księżniczki i wsunął jej na palec pierścień z brylantem wielkości żołędzia.- Nie rozumiem, jak do tego doszło, ale jestem wdzięczny za waszą pomoc.To niepodobne do Aszana, żeby tak długo chować urazę.Spodziewałem się, że klątwa utrzyma się przez kilka dni, może tydzień.ale trzy miesiące! Cieszę się, że tędy przejeżdżaliście.- Nigdy mi tego nie wyjaśniłeś - odezwała się Pensimer.- Ni­gdy nie powiedziałeś ani słowa.- Co miałem mówić? Jak tylko spróbowałem, zęby mi szczękały niczym kostki domina.Poza tym byłaś zbyt zajęta jedzeniem, żeby mnie słuchać.Zdumiony Kedrigern wtrącił:- Więc to wszystko było nieporozumienie?- Można tak powiedzieć.Nie zdawałem sobie sprawy, że Aszan był taki przewrażliwiony na punkcie swoich klątw.Opowiedział mi, jak rzucił klątwę na jakiegoś złego rycerza i jego całą rodzinę, zesłał na wszystkich synów niestrawność, a na córki nieświeży oddech, a ja wybuchnąłem śmiechem.„To ma być klątwa?” zawołałem.„To jest rodzinna historyjka! Kiedy moi synowie odpoczywają na dziedzińcu po obiedzie, słychać grzmoty jak podczas burzy z piorunami.Wystarczy, że moi chłopcy zjedzą okruszek chleba i popiją łykiem wody, a przez dwie godziny dudnią jak wulkany.A moje córki mogą grawe­rować szkło samym oddechem”.- Wolałabym, żebyś nie mówił w ten sposób o naszych dzie­ciach, kochanie - skrzywiła się Pensimer.- Czy kłamię? W każdym razie Aszan bardzo się obraził i po­wiedział, że dolegliwości moich dzieci potrafi wyleczyć nawet uczeń alchemika, ale rodzina tamtego rycerza potrzebowała czaro­dzieja pierwszej klasy, żeby zdjął klątwę.Od słowa do słowa i zanim się spostrzegłem, Aszan wyłaził przez okno, moje zęby chwiały się jak sosny na wietrze, a Pensimer zjadała wszystko, co jej wpadło w rękę.- Ezrammis umilkł, westchnął i smutno potrząsnął głową.-Mam nadzieję, że Aszanowi nic się nie stało.Nigdy nie wyjeżdżał na tak długo.- Dokąd pojechał? - zapytał Kedrigern.- Strażnik mówi, że kierował się na zachód.Paskudna okolica.- Masz na myśli jakieś konkretne paskudztwo? Pytam, bo my też podążamy na zachód.- Musicie? Tacy mili ludzie nie powinni tam jechać - oświadczy­ła królowa Pensimer z afektacją.- Szukamy zaginionego królestwa naszej przyjaciółki.- No więc bądźcie ostrożni - poradził król Ezrammis.- Musicie uważać na tego wielkiego zielonego idiotę.zwariowany olbrzym, któ­ry rzuca się na podróżnych i każe im rozwiązywać zagadki.- Ajeśli nie odgadną rozwiązania? - zapytała Księżniczka.- Wtedy ich zjada.I jest jeszcze zaczarowana ścieżka w lesie.Musicie bardzo uważać.No i Rzeka Lamentu, podobno ponure miejsce.- Czy któreś z waszych wysokości słyszało o Królestwie Śpiewają­cego Lasu? - zapytał Kedrigern.- Nigdy o tym nie słyszałem, ale popytam w zamku.Może stary Jossall coś wie.Mieszkał tutaj, jeszcze kiedy mój dziadek był dzieckiem.- Król szturchnął starego sługę, drzemiącego przy stole [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl