[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I rozkładała ciągle chustkę to wstążkę.- Ostaj z Bogiem, Jaguś.- Bóg wam zapłać, Macieju.Boryna odszedł, a Jagna raz jeszcze rozwinęła i przepatrywała, naraz zawinęła wszystko razem i chciałabieżyć za nim i oddać.bo jakże jej brać od obcego, nie krewny żaden ni pociotek nawet.ale jużstarego nie było.Pociągnęła wolno szukać matki i z lubością, ostrożnie dotykała chustki.wsadzonej za pazuchę.Takabyła uradowana, że ino jej białe zęby połyskiwały w uśmiechu a twarz gorzała rumieńcem.- Jagusia!.Do wspomożenia.biedna sierota.ludzie kochane.krześcijany prawdziwe.ZdrowaśMaria za te duszyczki.Jagusia!.Jagna oprzytomniała i jęła oczami szukać, kto ją wołał i skąd, i wnet dojrzała Agatę siedzącą podmurem klasztoru na garści słomy, że to błocko w tym miejscu było po kostki.Przystanęła, żeby jakiego grosza poszukać, a Agata uradowana z obaczenia swojaczki, nuż wypytywaćsię, co tam w Lipcach się dzieje.- Wykopaliśta już?- Do cna !- Nie wiecie, co u Kłębów?- Wygnali was w tyli świat, na żebry, a ciekawiście ich?- Wygnali, nie wygnali, samam poszła, bo trza było.jakże, darmo to mi dadzą ten kąt abo jeść, kiejsie u nich nie przelewa.A ciekawam, boć krewniaki.- A co z wami?- A co, chodzę od kościoła do kościoła, od wsi do wsi ,od jarmarku na jarmarek i tą modlitwą upraszamse u dobrych ludzi gdzie kąt, gdzie warzy łyżkę, gdzie grosik jaki! Dobre są ludzie, ubogiemu nie dadząumrzeć z głodu, nie.Nie wiecie, zdrowi tam wszyscy u Kłębów? - zapytała nieśmiało.- Zdrowi, a wy nie chorujecie?- I.gdzie zaś, w piersiach mę cięgiem poboliwa, a jak się naziębię, to i żywą krwią pluję.Niedługomi już ,niedługo.Choć ino do zwiesny dociągnąć, wrócić do wsi i tam se między swojemi zamrzeć - oto ino Jezusiczka proszę, o to jedynie.- rozłożyła ręce, okręcone różańcami, wzniesła zapłakaną twarzi jęła się modlić tak gorąco, aż łzy jej pociekły z zaczerwienionych oczów.- Zmówcie pacierz za tatula - szepnęła Jagna wtykając jej pieniądz.- To będzie za tych w czyścu ostających, a za swoich to już ja i tak się cięgiem modlę i Boga proszę, zażywych i umarłych, Jaguś, a nie przysyłali to z wódką?- Przychodzili.- I żaden ci się nie uwidział?.- %7ładen.Ostajcie z Bogiem, a na zwziesnę do nas zajrzyjcie.- powiedziała prędko i poszła do matki,którą ujrzała z dala z organistami.Boryna zaś powracał do Antka wolno, raz, że ciżba była, a drugie, że mu Jaguś cięgiem w myśli stała,ale nim doszedł, spotkał się z kowalem.Przywitali się i szli w podle siebie milcząc.- Skończycie to ze mną, hę? - zaczął ostro kowal.- Niby z czym? Mogłeś mi to samo i w Lipcach powiedzieć.- Zły już był.- Przecież już cztery roki czekam.- Przybaczyłeś se dzisiaj! To se jeszcze poczekaj ze czterdzieści, kiej zamrę.- Już i ludzie mi redzą, żeby do sądu podać.ale.- Podaj.Powiem ci, gdzie skargi piszą, i na pisarza dam rubla.- Ale se myślę, że po dobremu się zgodzimy.- skręcił chytrze.- Prawda, z kim nie wojną - z tym zgodą.- Sami to miarkujecie niezgorzej.- Mnie ta z tobą ni zgody, ni wojny nie potrzeba.- Zawżdy to pierwszy żonie powiadam, że ociec jest za sprawiedliwością.- Każden jest za sprawiedliwością, komu ją w kumy prosić potrza - mnie nie potrza.bom ci nicniewinowaty - powiedział twardo, aż kowal zmiękł, że to z tej strony go napocząć nie napocznie, i jakbynigdy nic, najspokojniej i prosząco rzekł:- Napiłbym się czego, postawicie?.- Postawie.Jakże.najlepszy zięć prosi, to choćby i całą kwartę - przekpiwał zdziebko wchodząc donarożnego szynku; był już tam i Jambroży, ale nie pił, siedział w kącie markotny jakiś i smutny.- Po gnatach mę łupie, to pewnie na pluchę - wyrzekał.Wypili raz i drugi, ale w milczeniu, bo obaj dość złości mieli do się na wątpiach.- Kiej na pogrzebie pijeta! - ozwał się Jambroży, zły juści, że go to nie poprosili, bo od rana jakby nic wgębie nie miał.- Jakże gadać? Ociec tyla dzisiaj sprzedaje, to muszą uważać, komu pieniądze na procenta dać.- Macieju! Mówię wam, Macieju, że Pan Jezus.- Komu Maciej, to Maciej, a tobie wara! Widzisz go, juchę.Za pan brat świnia z pastuchą.- Ozezlił sięsrodze.A kowal, że to już po dwóch mocnych, nabrał rezonu i rzekł cicho:- Ociec, powiedzcie to słowo: dacie czy nie?- Powiedziałem: do grobu ze sobą nie zabierę, a przódzi ni morga nie popuszczę.Na wycug do waju niepójdę.jeszcze mi miły ten rok abo i dwa na świecie- To spłatę dajcie.- Rzekłem, słyszałeś?- Za trzecią kobietą się oglądają, to co im ta znaczą dzieci - szepnął Jambroży.- A bo i pewnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]