[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A jeśli nie?Wzruszyłramionami,boodpowiedź była oczywista.Kaira stała nieruchomo z rękomaw kieszeniach.Wyglądała, jakbymogła tak stać jeszcze długo,gapiąc się w ciemność i myślącnie wiadomo o czym.Na sam jejwidok Finnen poczuł, że mawielką ochotę usiąść.Bolały gonogi, było mu zimno, a przedewszystkimzaczynałsięniecierpliwić.W półmroku i ciszy minutywlokły się, jakby do każdejprzywiązanokamień.Finnenchodził tam i z powrotem, kopiąccembrowinę basenu.Od czasu doczasu popatrywał na Kairę, alewyglądałonato,żejegotowarzyszka nie ma ochoty narozmowę.W porządku, nie tonie.Niezamierzałjejprzeszkadzać.Wreszcie na korytarzu rozległ sięodgłos kroków i dziewczynaskoczyła do drzwi tak szybko, żeFinnenniemiałszanszareagować.Jej wysoka sylwetkazasłoniłaczłowieka,któryprzyszedł, a chłopak usłyszałtylko, że ktoś wypowiada jej imię,a w głosie tym brzmi radość izdziwienie.Kairakrzyknęła„Gurleen!”,również z radością i jeszczewiększym zdumieniem, po czympadła przybyszowi w ramiona.24Esh Gurleen poprowadził ichpodziemnymiprzejściamidobudynku uniwersytetu, do saliWydziału Geologii.Tam zapaliłkilka świec i postawił je na jednejz ławek.W blasku chybotliwych,żółtawychpłomieniFinnenzobaczył wiszące na ścianachmapy i tablice.Z grubych murów wiało chłodemi chłopak spróbował wyobrazićsobie ludzi, wypełniających salęgwarem rozmów oraz śmiechem.Prawie ich zobaczył – młodych,zdolnych, żądnych wiedzy ijednocześnie chętnych do płatanianiewinnych żartów.A potemuświadomił sobie, że ta wizja jużod dawna nie ma nic wspólnego zrzeczywistością, bo kolejne Skokimocnoprzetrzebiłyliczbęstudentów.— Częstujcie się.— Gurleenwyjął spod ławki dwa poobijanekubki i butelkę wina.— Co jakco, ale wino mamy tu świetne.Zabutelkowaneledwoprzedtygodniem, a już smakuje tak,jakby miało z piętnaście lat.Dziwię się, że nikt inny nie wpadłna to, że wino może dojrzewać wprzeszłości.Zdaje się, że nanajprostszerozwiązanianajtrudniej wpaść.Sery też mamyniezłe, może znajdę kawałek.Nie, obawiam się, że nic niezostało.Alemamysuszonemięso.Chcecie?Wyjął paski mięsa zawinięte wnatłuszczony papier.Kaira wzięła kawałek i zaczęła przeżuwać,Finnenodmówił.PatrzyłzciekawościąnaGurleena,zastanawiając się, ile mężczyznamoże mieć lat.Dawny nauczycielKairy poruszał się z energiąmłodzieńca, ale włosy miał białejak mleko, a jego inteligentnątwarz znaczyła sieć zmarszczek,głębszych w kącikach ust i oczu,jakby Esh Gurleen często sięuśmiechał.Teraz jednak byłpoważny.— Pewnie macie sporo pytań,co?Kaira gorliwie skinęła głową.Przez ostatnich kilkanaście minutodmłodniała o dziesięć lat i terazwyglądała jak dziewczynka, zpodziwem i miłością patrząca wtwarz ukochanego mentora.— W porządku, zaraz odpowiemna wszystkie.Jak możecie siędomyślać, jest nas tutaj więcej,ale tę pierwszą rozmowę wolałemodbyć z wami na osobności.Resztę moich przyjaciół poznaciepóźniej.Ale najpierw chciałbymwiedzieć, co z Niyarim? Dlaczegonie przyszedł z wami?To Kaira opowiedziała o tym, cosię stało, z wahaniem i jąkając się.Nie patrzyła już Gurleenowi wtwarz, tylko uciekała wzrokiem wbok, a Finnen ze zdziwieniemuświadomił sobie, że dziewczynaczuje się winna.— Przepraszam — zakończyła,kładąc ręce na ławce i splatającpalce.— Przepraszam.Nawet gonie znałam, nie wiedziałam, jakwygląda, próbowałam go szukaćna zdjęciach, ale.— Nagleuniosła głowę, jej oczy rozbłysły.— On był okaleczony, prawda?Na zdjęciach był jeden młody,okaleczony mężczyzna z szyną naprawej nodze.Mógł się poruszać,ale nie mógłby wyjść przez okno!Dlatego właśnie został, mamrację? My mogliśmy uciec, ale onznalazł się w pułapce.Gurleen zamknął jej dłonie wkrzepiącym uścisku.— To nie była twoja wina.— Wiem.— Potrząsnęła głową,po czym spojrzała na Finnena,który przypomniał sobie Kairęśmiejącą się podczas schodzeniapo pajęczej konstrukcji i wreszciezrozumiał.Nachyliłsiędojejucha,pocałował lekko i szepnął:— W porządku, ja wtedy teżnieźle się bawiłem.— Jesteś dobrą dziewczyną —odezwał się Gurleen, puszczającjej dłonie.— Wiem o tym.— Nie, nie jestem.Ja.— Nie kłóć się ze starymczłowiekiem.— Uśmiechnął się,ale ten uśmiech nie sięgał oczu.— Znam cię lepiej, niż ty znaszsamą siebie.— Mogłam się zmienić przez tewszystkie lata.— Mogłaś, ale się nie zmieniłaś.Jużodpewnegoczasuwiedziałem o tobie.— Skąd?— Mam swoich ludzi na różnychszczeblach władzy i mam teżróżne.sposoby.—Wynalazkiwzmacniającezdolności telepatyczne?— Między innymi.Wiem, że tenpomysł może ci się nie podobać, ale to najpewniejsza metoda, bysprawdzić, czy można komuśufać.— Mnie też tak przetestowaliście?— zapytał Finnen.— Nie.— Gurleen wyszczerzyłzęby i tym razem uśmiech objąłtakże oczy.— Przyszedłeś wtowarzystwie Kairy, a to uznałemza wystarczającą rekomendację.Przyokazjiprzepraszamzawybór miejsca spotkania.Łaźniesą paskudne, ale jest tam sporo podziemnych korytarzy, dziękiktórym w razie czego możnazwiać.— Strasznie ostrożni jesteście.—Kairapokręciłagłową.—Chociaż biorąc pod uwagę, co sięstało z Niyarim.— Właśnie — wpadł jej w słowoFinnen.— Kto go zabrał?—Podejrzewam,żeczyjaśprywatna straż.Sporo obywateliLunapoliszatrudniaprywatnestraże, które wykorzystuje nietylko dla ochrony przed art-mordercami.— I co oni z nim zrobią? Zabijągo?— Możliwe, chociaż możliwe też,że po prostu wymażą mu pamięć iwszystkie talenty tak, by przynastępnym Skoku został z tyłu.— To się już zdarzało? — Finnenpociągnąłłykwina.Byłonaprawdę dobre.— Tak.— Gurleen pochylił się,pokazując tył czaszki, gdziepomiędzykrótkimi,białymiwłosami widniały okrągłe blizny.— Mnie też próbowano to zrobić,ale udało mi się uciec.— I wciąż pan nie wie, co to sąza ludzie?— Mam pewne podejrzenia, alezbyt niejasne, żeby mówić o nichgłośno.Na razie ukrywamy siętutaj, w przeszłości.To doskonałemiejsce, bo mało komu przyjdziedo głowy, że ktoś mógłbydobrowolnietuzamieszkać.Oczywiście są pewne minusy —osobiście nie pamiętam już, kiedyostatni raz brałem porządną kąpielw czystej, ciepłej wodzie anikiedynosiłemcoś,coniewyglądałobyjakbrudnawycieraczka.No i jedzenie.tobolesny temat, więc może gopomińmy.Jeszcze mięsa?— Nie, dziękuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]