[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak to Peter Wiggin zmiękł na stare lata.Jak stał się mądrym i sprawiedliwym władcą.Ale dowcip.Mówca Umarłych, akurat.Przez cały czas, kiedy to pisałeś, znałeś prawdę.Pośmiertnie zmyłeś krew z moich rąk, Ender, ale wiedziałeś, że za życia chciałem mieć je we krwi.- Daj mu spokój - wtrąciła Valentine.- W Hegemonie napisał prawdę.- Nadal go chronisz, aniołku?- Nie! - krzyknął Ender.- Skończyłem z tobą, Peter.Usunąłem cię ze swojego życia.Od trzech tysięcy lat nie istniejesz.- Możesz uciekać, ale nie zdołasz się ukryć.- Ender! Ender, przestań! Ender! Obejrzał się.To Ela krzyczała.- Nie wiem, co się tu dzieje, ale przestań! Zostało jeszcze tylko parę minut.Pomóż mi z testami.Miała rację.Cokolwiek działo się z nowym ciałem Mira, z pojawieniem się Petera i Valentine, najważniejsza była descolada.Czy Ela zdołała ją przetransformować? Czy stworzyła recoladę? I wirusa, który uleczy mieszkańców Drogi? Jeśli Miro potrafił odtworzyć swoje ciało, a Ender w jakiś sposób przywołał upiory z przeszłości i na powrót dał im ciała, to możliwe.naprawdę możliwe.że probówki Eli zawierały teraz wirusy, których wzorce miała w pamięci.- Pomóż mi - szepnęła Ela.Ender i Miro - nowy Miro, o silnych, pewnych dłoniach - wzięli od niej probówki i zaczęli próby.Były to testy negatywne: jeśli wrzucone do probówek bakterie, algi i małe robaki przez kilka minut się nie zmienią, to w roztworze nie ma descolady.A ponieważ roił się od wirusów, kiedy wchodzili na pokład, będzie to dowodem, że zdarzyło się coś, co je zneutralizowało.Po powrocie mogą sprawdzić, czy to rzeczywiście recolada, czy po prostu martwe lub nieaktywne wirusy descolady.Robaki, bakterie i glony nie zmieniły się.Podczas wcześniejszych testow, na Lusitanii, roztwór zawierający bakterie w obecności descolady zmieniał barwę z niebieskiej na żółtą.Teraz pozostał niebieski.Na Lusitanii maleńkie robaki ginęły szybko i jako szare łupiny wypływały na powierzchnię.Teraz wiły się żwawo, zachowując czerwono-brunatny kolor, który dla nich oznaczał życie.Algi, zamiast rozpadać się i rozpuszczać bez śladu, teraz utrzymywały formę cienkich pasm i nitek.- Udało się - stwierdził Ender.- Przynajmniej jest nadzieja - odparła Ela.- Siadajcie - polecił Miro.- Jeśli wszystko skończone, Jane zabierze nas z powrotem.Ender usiadł.Spojrzał na miejsce zajmowane dawniej przez Mira.Stare, kalekie ciało nie przypominało już ludzkiego.Kruszyło się ciągle, fragmenty rozsypywały się w pył albo spływały jako ciecz.Nawet ubranie rozpadło się w nicość.- Nie jest już częścią mojego wzorca - wyjaśnił Miro.- Nic już nie utrzymuje go w całości.- A co z nimi? - zapytał Ender.- Dlaczego oni się nie rozpadną?- A ty? - spytał Peter.- Czemu się nie rozpadasz? Nikt już cię nie potrzebuje.Jesteś zmęczonym, starym pierdzielem, który nie potrafił nawet utrzymać przy sobie kobiety.I nawet nie spłodziłeś dziecka, żałosny eunuchu.Ustąp miejsca prawdziwemu mężczyźnie.Nigdy nie byłeś potrzebny.Wszystko, czego dokonałeś, ja zrobiłbym lepiej, a czego ja dokonałem, ty byś nie potrafił.Ender ukrył twarz w dłoniach.Takiego zakończenia nie wyobrażał sobie nawet w najgorszych snach.Owszem, wiedział, że wyruszają tam, gdzie umysł posiada moc tworzenia.Nie przyszło mu jednak do głowy, że gdzieś tam wciąż istnieje Peter.Wierzył, że już dawno pozbył się starej nienawiści.I Valentine.Dlaczego stworzył drugą Valentine? Tak młodą, idealną, słodką i piękną? Prawdziwa Valentine czeka na Lusitanii.Co sobie pomyśli widząc, kogo stworzył własną myślą? Może pochlebi jej, że jest tak bliska jego sercu; przekona się jednak, że ceni ją taką, jaką była kiedyś, nie jaką jest teraz.Gdy tylko otworzy się luk, a Ender znowu stanie na lusitańskim gruncie, odkryte zostaną najbardziej mroczne i najjaśniejsze sekrety jego serca.- Rozsypcie się - powiedział do nich.- Rozpadnijcie.- Ty pierwszy, staruszku - odparł Peter.- Twoje życie już minęło, a moje dopiero się zaczyna.Za pierwszym razem musiałem spróbować z Zifinią, jedną mizerną planetą.To było tak łatwe, jak łatwe byłoby teraz zabicie cię gołymi rękami, gdybym tylko zechciał.Złamałbym ci tę cienką szyjkę jak suchy badyl.- Spróbuj - szepnął Ender
[ Pobierz całość w formacie PDF ]