[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze, że chociaż wiedziałem, co trzeba robić.Według książki przeciąłem pępowinę i dalej wszystko przebiegło jak należy - powinno, bo na "Arce" najważniejsze były inkubatory i pod względem znaczenia jedynie w czasie podróży ustępowały układom zapewniającym warunki do życia.Wyjąłem małą z wód płodowych, obmyłem ją i wytarłem.Oczywiście, wrzeszczała przy tym jak opętana, lecz wkrótce uczepiła się mojego futerka i od razu zaczęła szukać sutka, co próbowałem zignorować.Na karmienie będzie mnóstwo czasu w gnieździe, które już przygotowałem i zaopatrzyłem w dostateczną ilość odżywek i wody.Była noc, a zawsze o tej porze chodziłem na ćwiczenia z nieważkością i przez wiele tygodni szmuglowałem na ścianę rozmaite rzeczy.Z przeniesieniem małpki poszło mi łatwiej, bo sama trzymała się mojego futerka.Urządziłem odpowiednie pomieszczenie tam, gdzie krzyżowały się różne rury i kable elektryczne.Niektóre rury biegły w pewnej odległości od ściany, pozostawiając sporo wolnej przestrzeni.Właśnie w tym miejscu łatwo zbudowałem dla noworodka bezpieczną klatkę.Oczywiście, nie zapewniała takich wygód jak żłobek ludzkim niemowlętom, ale nie musiałem się obawiać, że maleństwo wypadnie.Ponieważ stała na mocnej skrzynce, zawierającej wyłączniki i przerywacze, które powinny być widoczne, mnie ułatwiała obserwowanie małpki, małpce zaś poznawanie świata.Do małej będzie docierało światło o zmiennej jasności, co pozwoli jej wykształcić rytm dobowy.Klatka znajdowała się na ścianie wystarczająco nisko, by panowało tam ciążenie przekraczające połowę grawitacji, jaką mieliśmy przy gruncie.Istniał jednak pewien kłopot, a mianowicie nawet na dole grawitacja wynosiła niespełna jedno G, co oznaczało, że od początku małpka czuła się jak na orbicie.W czasie wspinaczki po ścianie kurczowo trzymała się mojego futerka.Potem, już w klatce, gdy oderwałem ją od siebie i podsunąłem jej przytulankę, nie przyjęła tego zbyt dobrze.Ku mojemu zdumieniu, z płaczem ją odepchnęła i wolno opadła na dno gniazda, gwałtownie wymachując rączkami.Pomyślałem, że to złość wynikająca z nieprzystosowania.Dopiero później zdałem sobie sprawę, że byłem świadkiem reakcji spowodowanej strachem, którą trudno odróżnić od ataku złości.Z powrotem wziąłem małą na ręce.Teraz uczepiła się mnie jeszcze bardziej kurczowo i już nie szukała piersi.Po prostu mocno do mnie przywarła - czułem przyśpieszone bicie jej serca.Cóż więcej mogłem zrobić? Musi się przyzwyczaić do życia w gnieździe, gdzie pozostawała w całkowitym ukryciu.Zdążyłem już przygotować dla niej mieszankę i wkrótce jakoś mi się udało wetknąć małpce smoczek do ust.Ssała raczej słabo, a chwilami ze strachu w ogóle zapominała o ssaniu.Minęła cała godzina, nim zjadła tę niewielką porcję, która według książki stanowi pierwszy posiłek noworodka.Dobrze się stało, że nie karmiłem małej własnym mlekiem.Hormony strachu i niepokoju by je zatruły.Właściwie wszystko szło gładko, tylko że moja narzeczona, nie przystosowana do dużej wysokości, nie zachowywała się tak, jak tego oczekiwałem.A niby czego należało się spodziewać? Nie była udoskonaloną kapucynką, jak ja, poza tym to jeszcze osesek.Naczelne mają duże głowy, aby pomieściły mózg, który jest większy niż u innych zwierząt, i dlatego rodzą się w początkowym okresie rozwoju centralnego układy nerwowego, żeby głowa mogła przejść przez kanał rodny, nie uśmiercając matki.Oznacza to, że po urodzeniu się są głupsze niż, powiedzmy, źrebaki, mimo że dysponują większym potencjałem umysłowym.Dorosła małpa, nawet nie udoskonalona, nieźle się przystosowuje do różnych środowisk, jeśli tylko wystarcza jej pożywienia.Moja małpka w żadnym razie jeszcze nie była dorosła, a wskutek stresu, spowodowanego niskim ciążeniem, potrzebowała stałej opieki rodzicielskiej.Cóż, miała ją, ale mniej więcej przez dwanaście godzin.Choć nie powinienem znikać na tak długo, bo to groziło poważnym niebezpieczeństwem, zostałem z nią, póki nie usnęła.Kiedy się obudziła, jadła już lepiej niż przedtem.Uspokojona dała się wreszcie przełożyć na przytulankę i chętnie się jej trzymała, nie okazując strachu.Mogłem odejść.Nie powiem, żeby to jej się podobało.Schodząc ze ściany słyszałem, jak kwiliła.Płacz niemowlęcia jest dla naczelnych trudny do zniesienia - zdumiewająco ich niepokoi.Uważają wówczas, że muszą coś zrobić.Dlatego też ludzie nie lubią płaczu dziecka, kiedy lecą samolotem, bo wtedy na jeden stres nakłada się drugi, a na to nic nie mogą poradzić.Ja zaś właśnie słyszałem kwilenie.Wierzcie mi, naprawdę chciałem się cofnąć i wziąć małą na ręce, aby się uspokoiła.Ale jeśli w ogóle oboje mieliśmy przeżyć - i zachować jakąkolwiek nadzieję na powstanie plemienia wolnych udoskonalonych kapucynek - powinienem chronić nas przed wykryciem, a więc należało wrócić do normalnego życia.Ona musi się przyzwyczaić do niskiej grawitacji i do tego, że czasami będzie karmiona rzadziej niż trzeba.Ja zaś czasem będę musiał zostawiać ją kwilącą.Może często.Albo nawet za każdym razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]