[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jutro oddam wam wszystkie konie -obiecał.-Ale strzeżcie się Dzikich Kobiet, które pałają ku wam nienawiścią i kryją się na prawym brzegu rzeki.Mardowie odjechali w kierunku swego obozu, a Dago uśmiechnął się do Herima i Awdańca.- Ich obóz jest nie do zdobycia.Kryje się w nim ponad czterystu wojowników.Są waleczni i gdybyśmy nawet ich pokonali, niewielu z nas powróciłoby do kraju za Visulą.- Szkoda tej skrzyni złota - westchnął Awdaniec.- Otrzymamy wóz pełen złota - Dago wciąż był wesoły.Zyfika zaczęła mówić, krztusząc się od rozsadzającego jej piersi gniewu: - Zdradziłeś, panie, że obóz naszych kobiet znajduje się po drugiej stronie zamarzniętej rzeki.Dlaczego?- Bo nie chcę dalszej walki.Niech Mardowie odejdą stąd wczesną wiosną.Nie pragnę, aby powrócili tu jeszcze silniejsi.Pojedziesz natychmiast na drugi brzeg i powiesz księżnej Lugii, że Mardowie odejdą stąd w pokoju.W ten sposób spełniłem to, o co mnie prosiła królowa Ajtwar.Pokonałem Mardów.Należy mi się od was wóz złota i będę na niego czekał w Wysokim Grodzie.Zyfika zacisnęła usta i uderzywszy konia ostrogami odjechała galopem w las.Wtedy Dago dał rozkaz opuszczenia wioski, gdzie nocowali.A nazajutrz razem z Pałuką i jego oddziałem pognał konie z polany w kierunku obozu Mardów.Wyjechał mu naprzeciw wódz Arpad i jego żona.Mardowie odebrali swoje konie.- Czy chcesz, Dagonie, zajechać do mojego obozu i napić się kumysu? - zaproponował wódz.Dago bał się zdrady.Miał tylko ze sobą Pałukę i trzydziestu wojowników, w obozie zaś było ponad czterystu Mardów.- Dziękuję ci, wodzu - odpowiedział grzecznie, lecz stanowczo.- Moja armia ruszyła już w powrotną drogę, gdyż zaufałem twojej przysiędze.Nie muszę ci tłumaczyć, jak trudny jest marsz zimą dla prawie tysiąca wojowników? - skłamał.- Muszę spieszyć za nimi, aby nie czynili gwałtu na ludności i nie zabierali siłą pokarmu dla siebie i dla koni.Być może wrócę tu wiosną, aby zobaczyć, czy odszedłeś do swego kraju.Następnie Dago zeskoczył z konia i stojąc na ziemi szeroko otworzył ramiona.Zrozumiał ten gest Arpad i także stanął na ziemi.Objęli się ramionami jak przystało na braci, którzy zapewne żegnają się na zawsze.W dwa dni później, gdy Dago z wojskiem szedł w kierunku Wysokiego Grodu, aby tam przetrwać do końca zimy, przybyła do Herima wieść, że trzysta Dzikich Kobiet natarło nocą na obóz Mardów.Ci, chroniąc się za swoimi wozami, ustrzelili z łuków prawie sto kobiet, a potem dokonali konnego wypadu i jeszcze zabili ponad dwadzieścia.Resztę Dzikich Kobiet uratowały ciemności nocy i znajomość lasów i puszcz na prawym brzegu rzeki Buck.Mówiono, że zginęła księżna Lugia; o losie Zyfiki nikt nic nie wiedział.Awdaniec znowu zaczął od pochlebstwa:- Nigdy, Piastunie, nie będę z tobą walczyć na młoty, bo mógłbym niepotrzebnie uszkodzić twoją mądrą głowę.Zwyciężyłeś Mardów, którzy byli cztery razy silniejsi od nas, a zginął tylko jeden nasz wojownik.Tylko Herim wciąż martwił się, że królowa Ajtwar może być równie niesyta krwi jak jej córka Lugia, Czy za samo odejście Mardów da im obiecany wóz złota?W tydzień później Dago i jego armia dotarła pod palisady Wysokiego Grodu.- Otwórz dla nas swój gród, starosto imieniem Psarz! - krzyknął Dago w kierunku Mazowian ukrytych za palisadą.- Jeśli dobrowolnie dasz nam ciepłe schronienie i paszę dla koni, wezmę cię w swoje piastowanie.Jeśli nie uczynisz tego, spalimy twój gród, a ty zostaniesz powieszony.W kilka lat później zapisał Herim:„Widząc potężny oddział Dagona starosta imieniem Psarz utworzył wrota swego grodu, dał schronienie przed zimą wojownikom i został wzięty w piastowanie.Tak oto we władzy Piastuna znalazł się położony nad rzeką Visulą pierwszy gród Mazowian, którzy dotąd płacili daninę Dzikim Kobietom”.Tego roku miesiąc zwany Luty był bardzo mroźny, ale mrozy trwały krótko.Jeszcze przed nadejściem miesiąca Brzezien nastąpiła odwilż.Stopniał zupełnie śnieg i można było wypuszczać konie na pastwiska z resztkami zeszłorocznej trawy.Wywiadowcy Herima wrócili przebytym już szlakiem i stwierdzili, że wraz z pierwszą odwilżą Mardowie zapakowali na wozy swoje namioty i znacząc drogę głębokimi koleinami ciężkich wozów odeszli na południe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]