[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O niemotÄ™ swego geniuszu oskarżaÅ‚ Å›wiat zewnÄ™trzny.Od zewnÄ™trznego Å›wiata oczekiwaÅ‚wszystkiego i na niego zwalaÅ‚ wszystkie winy.Nie przychodziÅ‚ mu na myÅ›l ani Tasso* wielkÄ…pieśń swojÄ… snujÄ…cy w celi wiÄ™ziennej, ani Milton* Å›piewajÄ…cy o raju w wiekuistychciemnoÅ›ciach Å›lepoty.Nie przychodziÅ‚o mu na myÅ›l, że w każdej fali powietrza, Å›wiatÅ‚a, woni, wkażdym kamyku przydrożnym i każdej trawie polnej, w liniach każdego ludzkiego oblicza iwestchnieniu każdej piersi ludzkiej tkwi czÄ…stka duszy Å›wiata, niewidzialnymi nićmi poÅ‚Ä…czona zduszÄ… artysty i w ruch jÄ… wprawiać mogÄ…ca, jeżeli tylko naprawdÄ™ jest to dusza artysty.On byÅ‚pewny, tak pewny, jak tego, iż żyÅ‚ i oddychaÅ‚, że trzeba mu byÅ‚o gór, skaÅ‚, mórz, puszcz,gorÄ…cych szafirów niebieskich, nagich modeli, fantastycznych draperii, gwaru, gorÄ…czki,gonitwy, aby czuć, myÅ›leć i tworzyć.Gdyby Å›wiat zewnÄ™trzny oblaÅ‚ go jakim wielkimbogactwem i ugodziÅ‚ weÅ„ jakimi piorunami wrażeÅ„.Tu, niestety, niestety! nic nie czyniÅ‚o nanim wrażenia żadnego.ChodzÄ…c po swej pracowni, obu rÄ™kami, jak nieraz już bywaÅ‚o,pochwyciÅ‚ siÄ™ za wÅ‚osy.ByÅ‚ to gest gniewu czy rozpaczy, czy obu tych uczuć razem.Przy tym zjedzone przed chwilÄ… Å›niadanie uczyniÅ‚o go nieco ciężkim.Ten kucharz przedsamym ożenieniem siÄ™ jego do Osowiec przybyÅ‚y doskonale gotowaÅ‚.Matka jegopoprzestawaÅ‚a dawniej na starych i trochÄ™ już niedołężnych sÅ‚ugach, ale dla mÅ‚odych paÅ„stwawszystko w domu odnowionym i ulepszonym zostaÅ‚o.Z takiej kuchni, jaka tu byÅ‚a teraz,niewidzialnie sÄ…czyÅ‚ siÄ™ w żyÅ‚y ludzkie ociężajÄ…cy olejek sybarytyzmu.Po półgodzinnymÅ‚echtaniu podniebienia wybornymi sosami i sÅ‚odyczami uczuwaÅ‚o siÄ™ potrzebÄ™ wyciÄ…gniÄ™ciaciaÅ‚a na elastycznej kuszetce*, ponÄ™tnie ustawionej Å›ród palm i dracen*.*L e o p a r d i Jakub (1798-1837) wybitny wÅ‚oski poeta; zaÅ‚amany klÄ™skÄ… ruchu narodowowyzwoleÅ„czego, ajednoczeÅ›nie nieuleczalnie chory, wyzwolenie czÅ‚owieka widziaÅ‚ jedynie w Å›mierci, stÄ…d pesymistyczny ton jegoutworów.*D u m a s Aleksander (1802-1870) powieÅ›ciopisarz i dramaturg francuski, popularny twórca awanturniczychpowieÅ›ci opartych na motywach historycznych; autor Trzech muszkieterów, Hrabia Monte-Christo i in.*B r a d d o n Maria Elżbieta (1837-1915) angielska autorka powieÅ›ci sensacyjnych.*C l a r e t i e Juliusz (1840-1913) autor dramatów i popularnych powieÅ›ci z życia paryskiego.CzÅ‚onek AkademiiFrancuskiej (1888).W roku 1885 kierownik teatru Comédie Francaise.*C r a v e n Paulina (ok.1808-1891) konserwatywna pisarka francuska, autorka powieÅ›ci z życia dworskiego.*T a s s o Torquato (1544-1595) poeta wÅ‚oski, autor Jerozolimy wyzwolonej, 8 lat spÄ™dziÅ‚ w szpitalu wiÄ™ziennym.*M i l t o n Jan (1608-1674) poeta angielski, po utracie wzroku główny swój utwór, Raj utracony, dyktowaÅ‚ żoniei córkom.*K u s z e t k a (z franc.) kanapka, kozetka.205ZbliżajÄ…c siÄ™ do szafki z książkami Zygmunt spojrzaÅ‚ po swojej postaci.Tyje, stanowczo tyje!Co chwilÄ™ porywaÅ‚a go zÅ‚ość lub rozpacz, jednak tyje! Wina to braku wrażeÅ„.Czymże, jeżeli nieopasÅ‚ym woÅ‚em, stać siÄ™ może czÅ‚owiek wszelkich wrażeÅ„ pozbawiony?Wpółleżąc na elastycznej kuszetce przerzucaÅ‚ tomik poezji Leopardiego, którego niezgÅ‚Ä™bionysmutek zgadzaÅ‚ siÄ™ z dzisiejszym, od dość już dawna zresztÄ… trwajÄ…cym jego usposobieniem.Wszystkie westchnienia, Å‚zy, zwÄ…tpienia wielkiego pesymisty stosowaÅ‚ do siebie.CzytajÄ…c onicoÅ›ci i rozpaczy powszechnego życia myÅ›laÅ‚ o swoim życiu.Nie spostrzegÅ‚, że drzwi pracowniotwieraÅ‚y siÄ™ parÄ™ razy, a zza nich wyglÄ…daÅ‚a i wnet znowu cofaÅ‚a siÄ™ piÄ™kna kobieca główka, wmisterne puchy zÅ‚ocistych wÅ‚osów i różowe astry ubrana.ParÄ™ razy główka ta zajrzaÅ‚a i cofnęłasiÄ™, aż na koniec, równie cicho jak przedtem drzwi otwierajÄ…c, do pracowni weszÅ‚a Klotylda.TrochÄ™ jeszcze zapÅ‚akane jej oczy nieÅ›miaÅ‚o i prawie pokornie utkwiÅ‚y w twarzy męża, który odkart książeczki wzroku nie odrywaÅ‚.Na mÅ‚odziutkiej jej twarzy malowaÅ‚o siÄ™ pytanie: Podejśćdo niego czy nie podejść? Przemówić czy nie przemówić? WahaÅ‚a siÄ™ z tym nie dlatego, abyjeszcze czuÅ‚a gniew lub urazÄ™.Wprawdzie nie obdarzyÅ‚ on jÄ… dzisiaj ani jednym serdecznymsÅ‚owem lub choćby spojrzeniem i zdawaÅ‚ siÄ™ nawet nie sÅ‚yszeć tego, co ona do niego mówiÅ‚a,wprawdzie obojÄ™tność ta, którÄ… zresztÄ… okazywaÅ‚ on jej teraz prawie zawsze, rozgniewaÅ‚a jÄ… irozżaliÅ‚a tak bardzo, że przez caÅ‚e dwie godziny snuÅ‚a w ciężko zmartwionej swej gÅ‚owiemnóstwo dziecinnych zamiarów wyjazdu, rozstania siÄ™, nawet samobójstwa.Ale żyć wnieporozumieniu z nim dÅ‚użej nad dwie godziny przechodziÅ‚o jej siÅ‚y.Z natury byÅ‚a Å‚agodnÄ… iÅ‚atwo przebaczajÄ…cÄ….Pragnęła teraz pogodzenia siÄ™ i choć jednej godziny pogodnegoprzestawania z nim sam na sam.Gdyby tylko wzrok podniósÅ‚ na niÄ…, z okrzykiem radoÅ›cirzuciÅ‚aby siÄ™ mu na szyjÄ™.Ale on nie spostrzegajÄ…c czy udajÄ…c, że nie spostrzega jej obecnoÅ›ci,patrzaÅ‚ ciÄ…gle w książkÄ™.Szafirowe jej oczy, blaskiem, gÅ‚Ä™biÄ… zdradzajÄ…ce temperament żywy inamiÄ™tny, byÅ‚y teraz bardzo strwożone, zmÄ…cone.Delikatne ramiona wzdÅ‚uż zgrabnej kibiciopuÅ›ciÅ‚a i staÅ‚a chwilÄ™ poÅ›ród pracowni, wahajÄ…ca siÄ™, nieÅ›miaÅ‚a, rozkochana, aż na usta jejwybiegÅ‚ figlarny uÅ›miech.Na palcach, cichutko, zbliżyÅ‚a siÄ™ do sztalug i odchylajÄ…c zawieszonena nich płótno odsÅ‚oniÅ‚a wÅ‚asny na wpół wymalowany portret.Posiadać swój portret rÄ™kÄ… mężawykonany byÅ‚o od dnia zarÄ™czyn z Zygmuntem ciÄ…gÅ‚ym jej marzeniem.Po roku bezczynnegożycia w Osowcach Zygmunt malować go zaczÄ…Å‚, lecz dotÄ…d nie skoÅ„czyÅ‚, robotÄ™ okoÅ‚orozpoczÄ™tego dzieÅ‚a z dnia na dzieÅ„ odkÅ‚adajÄ…c.Przed tym nie dokoÅ„czonym, lecz już dośćwyraznym wizerunkiem Klotylda zÅ‚ożyÅ‚a naprzód dyg gÅ‚Ä™boki, a potem przemawiać do niegozaczęła: DzieÅ„ dobry pani.Dlaczego pani dziÅ› taka smutna? Czy dlatego, że ktoÅ› malować pani jużnie chce? KtoÅ› jest bardzo niedobry.Wie on dobrze, że pani go kocha, kocha, kocha, a nie chcezapomnieć maÅ‚ego pani uniesienia i nadyma siÄ™, milczy, w książkÄ™ patrzy, kiedy pani przyszÅ‚aÅ› iz caÅ‚ego serca pogodzić siÄ™ już pragniesz.Biedna pani! Czy pani już nie kochajÄ…? O, nie, niechpani tak nie myÅ›li, bo byÅ‚oby to zbyt bolesne.KtoÅ› jest tylko trochÄ™ kapryÅ›ny, trochÄ™ znudzony,ale niestaÅ‚y nie jest.I za cóż miaÅ‚by przestać paniÄ… kochać? Przecież nie zmieniÅ‚aÅ› siÄ™ wcale nagorsze.owszem, trochÄ™ wyÅ‚adniaÅ‚aÅ› jeszcze, a co do serca, tego nie odebraÅ‚aÅ› mu dotÄ…d aniczÄ…steczki.ani kropelki.ani iskierki.Azy krÄ™ciÅ‚y siÄ™ w jej oczach, a w gÅ‚osie drżaÅ‚ Å›miech.W dziecinnym jej figlowaniu czuć byÅ‚ozaczynajÄ…ce rozdzierać siÄ™ od zwÄ…tpienia serce kobiece; z ruchów jej, gestów, mimiki biÅ‚niewymowny wdziÄ™k.Przed dwoma laty ten jej wdziÄ™k wesoÅ‚y i peÅ‚en gracji wprawiaÅ‚Zygmunta w zachwyt; pod jego to wpÅ‚ywem, zarówno jak pod wrażeniem piÄ™knej gry nafortepianie i Å›piewu Klotyldy, rozpoczÄ…Å‚ on byÅ‚ małżeÅ„stwem uwieÅ„czone staranie siÄ™ owypieszczonÄ… i dość posażnÄ… jedynaczkÄ™.Ale od tego czasu minęły dwa lata.Teraz uÅ›miechnÄ…Å‚siÄ™ wprawdzie, ale ze znudzenia i lekceważenia wiÄ™cej niż z przyjemnoÅ›ci.*D r a c e n a albo smocze drzewo drzewo z rodziny liliowatych o grubym, rozgaÅ‚Ä™ziajÄ…cym siÄ™ pniu i dużychliÅ›ciach.Niektóre gatunki hodowane sÄ… w doniczkach jako ozdobne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]