[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to były samedrobne rzeczy. Jeżeli takie, jak owa śmierć białej róży, to pewna, że drobne, ale i takie, kiedy sięsprawdzają, to dziękuj pani Panu Bogu, bo widać, że posiadasz łaskę Jego. Tamto nie był sen sprawiedliwy odpowiedziała z uśmiechem Zosia a przynajmniejniecałkowity, bo mnie o więdnieniu tych kwiatów najprzód dopowiedział ogrodnik; ale mniesię często śni co takiego, o czym mnie nikt nic naprzód nie gada. A tejże nocy cóż pani się śniło? Straszne rzeczy! i niech Bóg broni, żeby się kiedy sprawdziły; ale to nawet nie możebyć. Cóż to było takiego? Zniło mi się najpierwej, że wojsko jakieś czy konfederacja na dom nasz napadła iwszystko potłukli, pobili, porujnowali i mamę moją porwali, a ja się nóg mamy czepiłam iwlokłam się za nią, ale mnie odtrącili, a mamę wzięli, do jakiegoś wozu wrzucili i het gdzieśpowiezli! To było bardzo straszno! Potem znowu śniło mnie się, żem była w tym domu wdziadkowej wsi, o którym dziadunio zawsze opowiada, i dziadunio tam był, i siedział wganku na krześle i drzemał; ale nam bardzo smutno było, bo ani mamy, ani Zuzi, ani nikogoznajomego nie było.Potem przyszedł do nas anioł jakiś z białymi skrzydłami i przyniósł mniebukiet z kwiatów pięknych i darował mi go.A potem mnie wziął ze sobą i zaprowadził mniepod stary zamek jakiś i tamtędy poty mnie wodził i wodził, aż póki mi się głos mamy z tegozamku nie odezwał.Dalej co było, już nie pamiętam, tylko to sobie jeszcze przypominam,jakem leżała umarła na katafalku i świece się koło mnie świeciły, i kwiatów dużo było przymnie, a ten anioł siedział na schodzie od katafalka i płakał.To bardzo smutno było. To prawda, że to bardzo smutno być musiało, ale co też się pani za dziwactwa poplotły. Zwyczajnie, jak we śnie. Ja też na to: Sny pani dobrze pamiętasz, ale to, co na jawie się dzieje. Także dobrze pamiętam odpowiedziała Zosia. Więc pani nie zapomniałaś o tym, cośmy wczoraj ze sobą mówili?%7ływy rumieniec wystąpił na liliową twarz Zosi, zmieszała się troszkę, ale odpowiedziała: Takeśmy wiele ze sobą mówili, że nie ręczę za.to, czym już czego nie zapomniała. O wszystko tu nie chodzi, bo to nie ewangelia, co ja mówiłem, ale co pani mówiła, to dlamnie prawie więcej jak ewangelia.Na to jeszcze żywszy rumieniec na twarz Zosi wystąpił, zaczęła skubać koniec chusteczki,główkę opuściła i tylko szepcącym i prawie łkającym głosem odpowiedziała: Ja nic nie mówiła.Ta odpowiedz mocno mnie pochwyciła za serce, prawie sam byłbym zapłakał, alem sięotrząsł i rzekłem: Czasem milczenie więcej waży niż słowa, ale przecieś pani słów kilka powiedziała.91 Com powiedziała, to pamiętam znowu cichutkim głosem odpowiedziała Zosia.Ja teżna to powtórzyłem jej własne słowa, mówiąc: Wszystko jest w rękach mojej matki. Tak jest. Więc ja zwlekać nie będę rzekłem i zaraz się udam po to najwyższe szczęście moje,którego, aby się godnym okazać, gotów jestem całe życie moje poświęcić.Ale gdyby, brońBoże, mama się sprzeciwiała na razie. Mama się nie sprzeciwi. Jednakże gdyby.nie zmieniż czas tego serca, które mnie taką napawa rozkoszą? Nigdy. Boże! całe życie moje Tobie za ziszczenie tych życzeń niewinnych.To powiedziawszy wstałem, ale z sercem tak przepełnionym miłością i nadzieją, i Bóg wiejakich uczuć nadziemskich nawałą, żem się zdawał być nie człowiekiem z krwi i ciałazłożonym, ale jakimś muzyckim naczyniem, jakąś harfą, w której wszystkie struny drżały iwydawały jakąś cudną, z nigdy nie słyszanych dzwięków złożoną melodię.Nie wiem nawet,co się tam dalej działo; podobno nas wkrótce proszono do obiadu, przy obiedzie pito coświele i ja piłem do każdego i z każdym, i nie upiłem się, ale ludzie mi się wydawali jak róże,zima jak wiosna, dziadek jak dwudziestoletni młodzieniec, Zuzia jakby anioł dobroci irozumu, a Lgockiego byłbym i pocałował, gdyby mi się był z bliska nawinął.Po obiedzie teżmiałem fantazję jak nigdy, jeno mnie było krajać na kawałki i do ran przykładać; gdybym byłwtedy szedł do szturmu jakiej fortecy, byłbym był.pierwszy na murach gdybym się byłstrzelał z kim z pistoletu, oko bym mu był wystrzelił gdyby mi kto kazał mieć mowę,byłbym Cycerona na dudka wystrychnął.Przed wieczorem odjechał Stojowski, a Konopka i Lgocki jeszcze się pozostali.Wwieczór bawiliśmy się gawędką, ale ja już jakby gozdziem przybił przy Zosi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]