[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasad się nie zmienia, pomyślał z dumą, a świadomość, że potrafiłzrezygnować z pieniędzy na rzecz przyszłej chwały, napełniła go wzniosłym poczuciemwyższości.Do oczu napłynęły mu łzy, łzy wzruszenia na myśl o własnej wielkości.Usłyszał szmer za plecami, szelest ubrania albo stóp, i już wiedział, że stoi za nimAinho, która musiała wejść do jego biura tylnymi drzwiami.Zirytowało go to pojawieniesię jej nie w porę i pożałował, że dał jej klucz.Dlaczego to zrobił i co sobie wtedywyobrażał? Zamrugał oczami, próbując osuszyć łzy, opanował niezadowolenie iodwrócił się.Ainho patrzyła z uśmiechem, z ramionami skrzyżowanymi na piersiach.- Ten twój zwyczaj zjawiania się jak duch zaczyna mnie irytować - oznajmiłpolityk nieco szorstkim tonem.- Kiedyś cieszyłeś się, że przychodzę - odparła Ainho, wciąż się uśmiechając.- Tak? Możliwe.Ale teraz jestem zbyt zajęty.Nie wiem, czy zauważyłaś, alesytuacja się zmieniła.Teraz to ja jestem rozwiązaniem, odrodzeniem, przyszłością.Ludzie oczekują ode mnie wielkich czynów, i ja im to dam.I przy słowie ludzie" wyciągnął rękę w stronę fałszywego okna i namalowanegomiasta, które się za nim rozciągało, a może nawet całego świata.Ainho roześmiała się.- Czy ja zauważyłam? Kochany Hericio, przecież to JA sprawiłam, że się tuznalazłeś!- Ty?! Od trzydziestu lat zajmuję się polityką! - oburzył się mężczyzna.- Od trzydziestu lat w pozaparlamentarnej opozycji.- To zakrawa na oszczerstwo!- Dobrze, dobrze, cofam.Przepraszam.Nie chcę się z tobą kłócić.Niech nasześwięto upłynie w spokojnej atmosferze.Zgoda?Ainho wyciągnęła do niego rękę, ale rozdrażnienie Hericia nie minęło.- Zgoda? - powtórzyła.Niewiele rzeczy jest równie trudnych jak nieprzyjęcie wyciągniętej dłoni, politykprzemógł się więc i ją uścisnął, choć niechętnie i z twarzą wykrzywioną grymasemniezadowolenia.Następnie usiadł za biurkiem.Było ogromne, a fotel bardzo wysoki;kiedy tu siedział, czuł swą moc i wywierał odpowiednio imponujące wrażenie nagościach.- Zgoda.Już wspominałem, że jestem bardzo zajęty.Po co przyszłaś? Czegochcesz? - mruknął.Ainho w milczeniu usadowiła się na krześle naprzeciwko Hericia.Potem delikatnymruchem założyła nogę na nogę i znów się uśmiechnęła.- Powiedzmy, że to grzecznościowa wizyta.Chciałam ci osobiście pogratulowaćostatnich sukcesów i zobaczyć, jak się miewasz.No więc co u ciebie słychać, Hericio? -zapytała ze szczerym zainteresowaniem.- Cudownie, chociaż, hm, hm, zdaje się, że tracę głos.Tego mi jeszcze brakowało, pomyślał, przykładając dłoń do szyi.Był coraz bardziejwkurzony.- Aha, afonia.No właśnie widzę.Wracając do poprzedniego wątku.Nie pamiętasz,jak ci powiedziałam, że uczynię cię sławnym? Ze zaprowadzę cię na szczyty politycznejkariery? Ze uczynię z ciebie człowieka na topie?- Ja.Nie.- Owszem, pamiętasz.Wtedy wszystko, co mówiłam, bardzo cię interesowało.Uzgodniliśmy, że przygotuję całą operację.Kampanię mającą na celu wzmocnienietwojego wizerunku i obecności w społeczeństwie twojej partii.Nie chciałeś wiedzieć, naczym ma polegać ta kampania, i bardzo dobrze.Tak czy inaczej, ja bym ci tego nigdy niewyjawiła.- Ja.- Poczekaj, przepraszam, że ci przerywam.Jeśli nie masz nic przeciwko, pozwól,że to zdejmę.Ainho odsunęła nieco rękaw kurtki i łapiąc za skórę w nadgarstku, odchyliła ją iściągnęła.Ale tak to tylko wyglądało, bo w rzeczywistości zdjęła jedynie cieniutkąprzezroczystą rękawiczkę z silikonu.Pieczołowicie ją złożyła i schowała do torebki, a tęzamknęła.- Co za ulga.Te wszystkie rzeczy w końcu cię uczulają, cokolwiek by o nichmówiono.Wracając do naszych spraw, to chciałabym, żebyś wiedział, że stanowiszelement szeroko zakrojonej operacji.Wydawało ci się, że mnie zatrudniłeś, że tąśmieszną sumą opłacasz kampanię wizerunkową.Biedaku.To nie ja pracowałam dlaciebie, tylko ty dla mnie.Jesteś moim dziełem, ja cię stworzyłam.I jesteś ledwiepionkiem w moim dalekosiężnym planie.Tak dalekosiężnym, że nigdy byś go nie pojąłswoim kurzym móżdżkiem.Masz coś do powiedzenia?- Właśnie widzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]