[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądał na czternastolatka.- Stańcie tutaj.- Wskazał miejsce pośrodku namiotu.Chris przesunął się posłusznie.Chłopcy zaczęli go rozbierać.Po chwili został w samych gaciach i lnianej koszuli.Wśród pachołków rozległy się pomruki zdziwienia.- Chorowaliście, panie? - zapytał któryś.- Nie.- Musiała was trawić jakaś gorączka, co osłabiła wasze ciało.- Nie skąd.- Zmarszczył brwi.Bez dalszych komentarzy zaczęli go ubierać.Najpierw wciągnęli mu grube i sztywne wełniane pończochy, potem ciężką, gęsto pikowaną koszulę z długimi rękawami, zapinaną z przodu rzemykami naciąganymi na guziki.Ledwie mógł w niej podnieść i zgiąć ręce.- Zesztywniała od prania, jednako szybko się poluźni - wyjaśnił jeden z pachołków.Chris wcale nie był o tym przekonany.Matko Boska, pomyślał, już mam skrępowane ruchy, a jeszcze nawet nie zaczęli mnie zakuwać w zbroję.Z rosnącym zdumieniem patrzył, jak chłopcy mocują na nim kolejne płyty osłaniające golenie, kolana i uda.Później przyszła kolej na naramienniki zakrywające także ręce.Po przytwierdzeniu każdego elementu prosili go, by podniósł nogę albo zgiął rękę i sprawdził, czy rzemienie nie są ściągnięte zbyt mocno.Potem wsunęli mu przez głowę kolczugę.Poczuł na barkach jej olbrzymi ciężar.Kiedy dwaj chłopcy mocowali z przodu napierśnik, najstarszy pachołek począł zadawać pytania, na które Chris nie potrafił odpowiedzieć.- Siadacie wysoko, panie, czy na terlicy?- Chylicie kopię ku ziemi alibo wznosicie ją na piętce?- Wiążecie, panie, klamrę do łęku, zali siadacie swobodnie?- Strzemiona mają być nisko libo krótko ku przodowi?Wydawał z siebie nieartykułowane pomruki.W miarę, jak przybywało kolejnych elementów zbroi, padały dalsze pytania.- Trzewiki luźno czy sztywno?- Nałokietniki ku osłonie, zali do tarczy?- Miecz z lewej czy z prawej?- Chcecie misiurkę pod hełm?Uginał się już pod rosnącym ciężarem, a przybywające płyty pancerza coraz bardziej ograniczały mu zakres ruchów.Chłopcy uwijali się sprawnie i po paru minutach był zakuty w zbroję.Odsunęli się od niego i obrzucili uważnymi spojrzeniami.- Dobrze, panie?- Tak, dobrze - odparł.- Teraz hełm.Sądził, że to, co ma już na głowie, stanowi wystarczającą osłonę, okazało się jednak, że misiurka jest tylko podkładką pod hełm z kaczym dziobem Nagle otoczyła go ciemność, poczuł na ramionach dodatkowy ciężar.Nie widział niczego poza wąską przestrzenią dokładnie na wprost poziomej szczeliny wizury.Serce zaczęło mu mocniej bić.Dusił się, nie mógł zaczerpnąć powietrza.Z wysiłkiem uniósł dłoń do twarzy i nieporadnie próbował odchylić przednią zasłonę, lecz to nie była przyłbica.Jego chrapliwy oddech rozbrzmiewał echem wewnątrz żelaznego hełmu.Żołądek podszedł mu do gardła.Naprawdę się, dusił! Wetknął kciuki pod szeroką kryzę osłaniającą szyję, chcąc zrzucić hełm z głowy.Pachołki unieśli go szybko, najstarszy zajrzał mu w oczy.- Wszystko dobrze, panie?Chris odkaszlnął i pokiwał głową, bojąc się otworzyć usta.Chciał powiedzieć, żeby nie wkładali mu tego żelastwa na głowę, lecz nie zdążył.Hełm opadł na ramiona.Chłopcy chwycili go pod ręce i wyprowadzili z namiotu przed którym stał już przygotowany koń.Jezus, Maria!Koń był olbrzymi i miał na sobie jeszcze więcej żelaza niż on.Łeb zakrywał mu bogato zdobiony pancerz, pierś i boki osłaniały wielkie masywne płyty.Mimo tego obciążenia zwierzę było nadzwyczaj ruchliwe, głośno par skało i szarpało wodze trzymane przez pachołka.To był prawdziwy bojowy rumak, w dodatku znacznie bardziej narowisty niż jakikolwiek wierzchowiec z którym Chris miał dotąd do czynienia.Ale nie to go najbardziej martwiło.Przerażała go wielkość zwierzęcia.Koń był tak ogromny, że Hughes ponad jego grzbietem widział tylko niebo.A ponadto miał na sobie wielkie drewniane siodło.Stojący dookoła chłopcy patrzyli na Chrisa z wyczekiwaniem.Czego się spodziewają? - pomyślał.Że sam się tam wdrapię?- Jak mam.Najstarszy pachołek zrobił zdziwioną minę.Podszedł bliżej i wyjaśnił półgłosem:- Chwyćcie się tutaj, panie, za ten kołek i podnieście.Chris wyciągnął rękę.Ledwie zdołał dosięgnąć przedniego łęku siodła trójkątnego w przekroju.Zacisnął na nim palce, z wysiłkiem podniósł nor, i wsunął stopę w strzemię.- Powinniście postawić lewą nogę, panie.No tak oczywiście, że lewą.Wiedział o tym, ale był zbyt przejęty i zdenerwowany.Machnął kilkakrotnie nogą, chcąc uwolnić stopę ze strzemienia, lecz blaszany trzewik na dobre się o nie zaczepił.Chris pochylił się maksymalnie i próbował odczepić rzemień ręką, ale ten trzymał mocno.Kiedy wreszcie ześlizgnął się z trzewika, Hughes stracił równowagę, poleciał do tyłu i padł sztywno na wznak tuż pod zadnie kopyta rumaka.Przerażeni chłopcy błyskawicznie odciągnęli go spod konia.Postawili go na nogi i wspólnym wysiłkiem pomogli dosiąść rumaka, Chris czuł, że popychają za biodra.Gdy znalazł się w powietrzu, wysoko zadarł prawą nogę i niemal cudem, z głośnym brzękiem zbroi, wylądował w siodle.Spojrzał w dół, ziemia wydawała mu się strasznie daleko.Miał wrażenie, że znalazł się co najmniej trzy metry nad nią.Rumak zaczął głośniej parskać i potrząsać łbem.Rzucał przy tym zadem na boki.Chris miał wrażenie, że strzemiona umykają mu spod stóp.To cholerne bydlę zaraz mnie zrzuci, przemknęło mu przez myśl.- Wodze, panie! Wodze! Musicie je ściągnąć!Raz i drugi szarpnął wodze, ale koń nie zareagował.Wciąż rzucał się na boki i zadzierał łeb, jakby chciał ugryźć jeźdźca.- Pokażcie mu, panie! Mocno!Chris ściągnął wodze z taką siłą, jak gdyby chciał skręcić rumakowi kark
[ Pobierz całość w formacie PDF ]