[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteście tutaj z powodu gazu? No cóż, to dobrze.My i tak już nie żyjemy.Jeżeli ten gaz wydostanie się stąd, to ciarki mnie przechodzą na myśl.Coś uderzyło o blachę bramy.Serce Michaela podskoczyło, a Łazaris wzdrygnął się tak, że ostrze trzymanego przezeń noża jeszcze bardziej nacięło gardło strażnika.Chesna odsunęła lufę schmeissera od czoła żołnierza, na którym zostało odciśnięte białe kółko, i wymierzyła broń w kierunku bramy.Ponownie coś uderzyło o metal.„Kolba karabinu albo pałka” - pomyślał Michael.- Hej, Reinhart! Otwieraj! - rozległ się głos zza bramy.- On mnie woła - wycharczał strażnik.- Nie, nie woła jego - powiedział siwowłosy jeniec.- Ten się nazywa Karlsen.Reinhart jest na podłodze.- Reinhart! - krzyknął żołnierz na dworze.- Otwieraj, do cholery! Wiem, że macie tam tę ładną!Więźniarka, która wcześniej była potrącana lufą karabinu, wzięła do ręki młotek.Jej otoczona czarnymi włosami twarz pobladła.Zacisnęła mocno dłoń na trzonku młotka, aż jej zbielały palce.- No, bądźcie kolegami! - zawołał jakiś nowy głos.- Dla­czego trzymacie ją tylko dla siebie?- Powiedz, żeby odeszli - rozkazała Chesna.Miała kamienny wzrok, ale w jej głosie słychać było zdenerwowanie.- Nie - powiedział Michael.- Wejdą tą samą drogą, którą my weszliśmy.Wstawaj.- Karlsen wstał.- Do bramy.Ruszaj się.- Szedł za strażnikiem razem z Chesna, przyciskając lufę karabinu do jego pleców.- Powiedz, żeby poczekali chwilę.- Poczekajcie chwilę! - zawołał Karlsen.- Już lepiej! - odpowiedział jeden z żołnierzy na zewnątrz.- Myśleliście, sukinsyny, że uda wam się ją przemycić, co?Brama podnoszona była za pomocą łańcuchów przesuwają­cych się po bloczkach.Michael stanął z boku.- Podnoś bramę.Powoli.- Chesna też odsunęła się na bok i Karlsen zaczął obracać korbę.Metalowa brama ruszyła do góry.W tej samej chwili Reinhart, który od dwóch minut udawał omdlenie, nagle podniósł się u stóp Łazarisa.Trzymając się jedną ręką za złamane żebra, wyciągnął drugą w kierunku ściany obok karcianego stolika.Rosjanin krzyknął i uderzył nożem, zatapia­jąc ostrze w ramieniu Reinharta, ale nie mógł już powstrzymać tego, co nastąpiło za chwilę.Pięść Reinharta uderzyła w czerwony guzik przytwierdzony do przewodów elektrycznych na ścianie i gdzieś na dachu bu­dynku rozległo się wycie syreny.Brama była już w jednej czwartej podniesiona.Michael zo­baczył dwie pary nóg.Bez wahania odbezpieczył broń i puścił serię pod bramą.Zranił obydwu żołnierzy, którzy padli, krzycząc i wijąc się z bólu.Karlsen wypuścił korbę, żeby na czworakach przedostać się pod bramą, która znowu się zaczęła osuwać w dół, ale Chesna naszpikowała go serią ze schmeissera.Brama opadła, przyciskając jego ciało.Łazaris z wściekłością uderzał nożem Reinharta.Niemiec zwi­nął się z twarzą zamienioną w krwawą masę, ale syrena wyła bez przerwy.Czyjaś sylwetka przebiegła obok nich.To czarno­włosa więźniarka podniosła młotek i rozbiła przycisk alarmu na drobne kawałki.Jednak włącznik został uruchomiony i już nie można było uciszyć syreny.- Uciekajcie, póki jeszcze można! - krzyknął siwowłosy je­niec.- Uciekajcie!Nie mieli czasu na rozmyślania.Wiadomo było, że syrena sprowadzi do nich wszystkich żołnierzy obecnych na terenie fabryki.Michael podbiegł do klatki schodowej, a Chesna i Ła­zaris rzucili się za nim.Wyskoczyli na dach.W ich kierunku pędziło po kładce dwóch żołnierzy.Michael i Chesna jednocześ­nie pociągnęli za spust.Kule uderzyły o barierę kładki, ale żoł­nierze zdążyli paść na jej powierzchnię.Rozległy się strzały karabinowe i pociski zagwizdały koło ich głów.Michael zoba­czył kolejnych dwóch żołnierzy zdążających po kładce z prze­ciwnej strony.Jeden z nich oddał strzał i kula otarła się o kurtkę Chesny, wyrzucając w powietrze kłąb puchu.Michael przygotował granat i odczekał chwilę, żeby żołnierze podbiegli bliżej.Kolejna kula odbiła się z jękiem od bariery obok niego.Cisnął granat w dwóch Niemców zbliżających się od tyłu i trzy sekundy później nastąpił wybuch białego ognia, po którym na kładce zostały dwa poszarpane ciała.Łazaris ob­rócił się w kierunku blokujących im drogę żołnierzy, posyłając krótkie serie pocisków, które odbijały się, iskrząc, od dachówek.Michael zobaczył kolejnych dwóch żołnierzy zbliżających się po kładce z tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl