[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Reynolds wyj¹³ z górnej szuflady biurka butelkê, z tacy wzi¹³ dwie szklanki i nala³.- Ben, jeœli wykluczysz zyski, to co ci zostanie?- Niech mnie diabli, jeœli wiem - odpar³ starszy mê¿czyzna popijaj¹c whisky.- Co zamierzasz? Chyba nikt inny nie chce w tej sprawie kiwn¹æ palcem.- W³aœnie.Nikt nie chce siê w to mieszaæ.Taak, pana Smitha albo pana Jonesa œcigaliby z zapamiêtaniem.Wypruliby flaki z jakiegoœ biednego durnia z East Orange albo New Jersey.Ale tego nie rusz¹!- Nie rozumiem, Ben.- Chodzi o Zak³ady Scarlatti! Potê¿ni, wp³ywowi przyjaciele na Kapitolu.Pamiêtaj, ¿e nasz rz¹d potrzebuje pieniêdzy.Bierze je stamt¹d.- Co chcesz zrobiæ?.,.- Chce siê dowiedzieæ, dlaczego lew interesuje siê karm¹ dla wróbli.- Jak?- Przez Canfielda.On sam te¿ nie stroni od karmy dla wróbli, biedny sukinsyn.- To dobry cz³owiek.- Gloverowi nie spodoba³o siê u¿yte przez Reynoldsa okreœlenie.Lubi³ Matthew Canfielda.Uwa¿a³, ¿e jest zdolny i bystry.M³ody cz³owiek z przysz³oœci¹, który jedynie z braku pieniêdzy nie ma pe³nego wykszta³cenia.Za dobry do pracy dla rz¹du.Du¿o lepszy ni¿ oni obaj.Na pewno lepszy od faceta o nazwisku Glover, którego ju¿ niewiele obchodzi³o.Benjamin Reynolds popatrzy³ na podw³adnego.Zdawa³o siê, ¿e czyta jego myœli.- Tak, to dobry cz³owiek.Jest w Chicago.IdŸ i zadzwoñ do niego.Gdzieœ musi byæ jego rozk³adówka.- Mam j¹ na biurku.- Wiêc œci¹gnij go tu do jutra wieczór.ROZDZIA£ 6Matthew Canfield, inspektor terenowy Grupy 20, le¿a³ na ³ó¿ku w swoim przedziale i pali³ przedostatnie z paczki cienkie cygaro.Linia Nowy Jork-Chicago nie prowadzi³a ich sprzeda¿y, zaci¹ga³ siê wiêc za ka¿dym razem z pewnym nabo¿eñstwem.Wczesnym rankiem znajdzie siê w Nowym Jorku, przesi¹dzie do poci¹gu jad¹cego na po³udnie i bêdzie w Waszyngtonie przed czasem.W ten sposób zrobi na Reynoldsie lepsze wra¿enie, ni¿ gdyby przyjecha³ wieczorem.Poka¿e mu, ¿e on, Canfield, potrafi szybko zamkn¹æ sprawê nie zostawiaj¹c ¿adnych ogonów.W przypadku jego ostatniego zadania nie by³o to trudne.Zakoñczy³ je kilka dni temu, ale zosta³ d³u¿ej w Chicago jako goœæ senatora, do którego by³ wys³any w sprawie pensji wyp³acanych nie istniej¹cym pracownikom.Zastanawia³ siê, dlaczego wezwano go z powrotem do Waszyngtonu.Zawsze zastanawia³ siê, dlaczego go wzywano.W g³êbi duszy nigdy nie oczekiwa³ po prostu kolejnej roboty, ale tego, ¿e wreszcie kiedyœ Waszyngton dobierze siê do niego.Grupa 20 dobierze siê do niego.By³o to jednak ma³o prawdopodobne.Matthew Canfield by³ profesjonalist¹ - wprawdzie na niskim szczeblu, ale jednak profesjonalist¹.I absolutnie niczego nie ¿a³owa³.Mia³ prawo do ka¿dego grosika, który uda³o mu siê dorwaæ.Czemu¿ by nie? Nigdy nie bra³ du¿o.Coœ siê przecie¿ nale¿a³o jemu i jego matce.To s¹d federalny Oklahomy przyczepi³ obwieszczenie szeryfa na sklepie ojca w Tulsie.To sêdzia federalny og³osi³ postanowienie - niezawinione bankructwo.Rz¹d federalny nie s³ucha³ ¿adnych wyjaœnieñ, liczy³ siê tylko fakt, ¿e ojciec nie móg³ sp³aciæ d³ugów.Cz³owiek mo¿e pracowaæ przez æwieræ wieku, za³o¿yæ rodzinê, wys³aæ syna do stanowego uniwersytetu, a nastêpnie paœæ od jednego uderzenia drewnianego m³otka o ma³y marmurowy kr¹¿ek w sali s¹dowej.Nie, Canfield niczego nie ¿a³owa³.Jest dla ciebie nowe zajêcie, Canfield.Prosta sprawa.Nic trudnego.- Œwietnie, panie Reynolds.Zawsze do us³ug.- Tak, wiem.Zaczniesz za trzy dni, pirs trzydziesty siódmy w Nowym Jorku.Odprawa celna.Zaraz wprowadzê ciê w szczegó³y.Ale oczywiœcie o ¿adnym "wprowadzaniu w szczegó³y" nie by³o mowy.Reynolds chcia³, ¿eby w³aœnie Canfield wype³ni³ luki.Padrone Scarlatti dzia³a³ na pirsach po zachodniej stronie - œrodkowe numery - tyle wiedzieli.Ktoœ jednak musia³ go zobaczyæ i zidentyfikowaæ.I jeœli w ogóle ktoœ mia³ tego dokonaæ, to w³aœnie cz³owiek pokroju Matthew Canfielda, który sam zdawa³ siê grawitowaæ w stronê œwiata haraczów, ³apówek i korupcji.Trzeciego stycznia 1925 na nocnej zmianie w portowym urzêdzie celnym uda³o mu siê wykonaæ zadanie.Matthew Canfield, teraz celnik Mitch Cannon, sprawdzi³ faktury parostatku "Genoa-Stella".Machn¹³ na brygadzistê, ¿eby zaczêto wy³adowywaæ paki we³ny z Como.I w³aœnie wtedy do tego dosz³o.Najpierw by³a k³ótnia.Potem bójka.Za³oga statku "Genoa-Stella" nie zamierza³a tolerowaæ naruszania kolejnoœci wy³adunku.Ktoœ inny wydawa³ im rozkazy.Z pewnoœci¹ nie amerykañscy celnicy.Kiedy spuszczono dwie pierwsze paki, spod s³omianego opakowania rozszed³ siê odór samogonu.Wszyscy zgromadzeni na pirsie zamarli.Kilku mê¿czyzn pobieg³o do budek telefonicznych, a marynarze z bosakami w rêkach obstawili kontenery.Kontrabanda oznacza³a dla nich ¿ycie, w jej obronie gotowi byli zgin¹æ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl