[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jęknęła cicho.Włosyprzesłaniały twarz Madeleine.Wargi miała wilgotne, rozchylone. Poruszaj się!  rzucił, potem uniósł nieco biodra i powtórzył: No, poruszaj się!Patrzyła na niego zamglonym wzrokiem.Roześmiał się. Poruszaj się  powiedział znów i delikatnie dotknął jej piersi  awtedy powiem ci, jak bardzo cię kocham. I podziwiasz mnie?  zapytała, opierając się dłońmi o poduszkę. Uwielbiam!  Wcisnął twarz pomiędzy jej piersi.Palcami dotykałsutek. O tak, tak!  mruknęła unosząc biodra.123RLT Poruszała się coraz szybciej, jej piersi kołysały się ciężko.Paulwpatrywał się w nie, dłońmi trzymał Madeleine w talii.Kiedy zaczęła tracićpanowanie nad sobą, krzyknęła: Dotykaj mnie, zrób to!Dłonią powiódł po jej udach, ale zanim zdołał dotrzeć do jejnajbardziej wrażliwego miejsca, poczuł, że sam bliski jest eksplozji.Przyciągnął ją do siebie.Patrzyła na niego i nagle zobaczył w jej oczach coś,czego nie widział nigdy: tak wielką siłę pożądania i taką zmysłowość, żestracił panowanie nad sobą. Poruszaj się!  krzyknął i wcisnął palce pomiędzy jej nogi. Och, tak, tak, tak!  jęknęła. Już, teraz, teraz, teraz!Czuł, jak sztywnieją jej mięśnie, potem usłyszał tylko krzykMadeleine, który echem odbił się od ścian sypialni.Minęły prawie dwie godziny, zanim ochłonęli na tyle, by mócspokojnie rozmawiać.Madeleine tymczasem się ubrała i czekała na niego wpokoju.Jeszcze raz rzuciła okiem na czek, leżący na skrzynce pełniącejfunkcję stolika.Serce biło jej mocno.Nie była w stanie opanowaćpodniecenia.Wstała i podeszła do okna.Jest już mój, mam go, pomyślała, imam jeszcze siedemset pięćdziesiąt tysięcy funtów!Decyzja została powzięta.Przemyślała wszystko dokładnie.Poczucieprzyzwoitości nie zdołało zwyciężyć i rozbić w pył wizji wspaniałejprzyszłości.Ta przyszłość nie przybrała jeszcze w świadomości Madeleinejakichś konkretnych kształtów, chociaż w marzeniach łatwo przerzucała sięz kontynentu na kontynent.Tylko myśl o rozstaniu z Bristolem i nagłymwejściu w nowe życie przyprawiała ją o lekki niepokój, a nawet odrobinężalu.Nade wszystko jednak odczuwała podniecenie, jakiego nie zaznałanigdy dotąd.Teraz jest nas tylko troje: Paul, ja i ogromna suma wygrana na124RLT loterii, wygrana przez pannę M.Deacon!Paul, wchodząc do pokoju, sprawiał wrażenie zamyślonego.Podszedłdo maszyny do pisania i wkręcił arkusz papieru. Myślę, że powinnaś napisać do niej list. Pisanie to twój zawód. Ty jesteś jej krewną.Usiadł i ukrył twarz w dłoniach. O co ci chodzi?  zapytała zaniepokojona Madeleine, kiedy minęłoparę minut.Spojrzał na nią.W jego wzroku widoczna, była irytacja, a może i ból. Chociaż raz, Madeleine, nie myśl tylko o sobie.Czy widzisz, jak toprzeżywam? Boże! Jesteś tak piękna, że nie mogę ci się oprzeć, ale czy nierozumiesz, jak bardzo nienawidzę tej mojej słabości do ciebie?Jak bardzo nienawidzę się za to, że nie potrafię opanować swoichpragnień? Nie wiem, co się ze mną stało od momentu, kiedy znalazłem się ztobą w łóżku, ale wiem, że mnie opętałaś.Teraz jestem twój, Madeleine.Tego właśnie chciałaś, prawda?Czuła się oszołomiona jego słowami.Oddychała ciężko.To, copowiedział, powoli dotarło do niej.Mówi, że jestem piękna, że cierpi zmego powodu.Stwierdził, że jest mój! Tak, tego chciałam. Pragnęła ukryć swój triumf, ale drżenie głosują zdradziło. I chcę jeszcze więcej. Wróciłam!  zawołała Marion.Zamknęła za sobą drzwi, postawiła torbę na podłodze i zdjęła płaszcz.Wtedy Zauważyła, że wszystkie wieszaki są puste.Poczuła rozczarowanie,że nikt jej nie wita.Zaniosła torbę do sypialni, a potem weszła do pokoju.Wstrząsnął nią125RLT dreszcz.Musieli chyba wyjść rano, bo w pokoju panował chłód, widoczniepiec nie działał od dłuższego czasu.Dotarło do niej, że może odcięto imdopływ gazu.Podeszła do piecyka i przekręciła gałkę.Buchnął płomień.Uspokoiła się i nawet uśmiechnęła z powodu tej niewczesnej paniki.Zastanawiała się, co powinna kupić do jedzenia, żeby zrobić im miłąniespodziankę, ale nagle spojrzała na stół.Wyglądał jakoś inaczej.Szybkozorientowała się dlaczego.Był pusty.Co się stało z maszyną Paula?Dlaczego ją gdzieś schował? Powiodła wzrokiem po pokoju.Serce zabiło jej mocniej, gdy zauważyła, że zniknął równieżmaszynopis.Spojrzała na półkę nad telewizorem i ręce zaczęły jej drżeć,gdy zobaczyła, że nie ma tam jego książek.Cofnęła się o krok.Z niedowierzaniem rozglądała się po pokoju.Potem poczuła suchość W gardle i dziwny szum w uszach.Pobiegła dołazienki.Półka, na której zwykle leżała jego maszynka do golenia i szczotkado zębów, była pusta. Paul!  szepnęła.Wybiegła z łazienki i bezwiednie, nie przyjmując do wiadomości tego,co widzi, wróciła do pokoju.Przez chwilę stała wpatrując się w stół, jakgdyby w ten sposób mogła spowodować, że znów znajdzie się na nimmaszyna do pisania.Potem zasłoniła oczy dłońmi.Zdawało jej się, że wgłębokiej ciemności dostrzega jego twarz. Paul!  zawołała. Paul!Ten okrzyk rozpętał w niej panikę.Upadła na kolana, objęła rękamigłowę, jakby chroniąc się przed spodziewanym ciosem. Nie!  łkała. O Boże, proszę cię, nie!Oparła się ramionami o kanapę.Twarz miała bladą, otwarte szerokooczy były zupełnie suche.Patrzyła na meble, dywan, martwy ekran126RLT telewizora.Usłyszała nagle jego śmiech.Odwróciła się szybko i spojrzała wkierunku przedpokoju.W półmroku dostrzegła smugę słonecznego światłapod drzwiami do sypialni.Panowała cisza.Oddychała ciężko.Ogarnął jąstraszliwy lęk.Przycisnęła dłonie do głowy. Nie, nie, to nieprawda! To nie może być prawda!  krzyczała.Maddy! Och, Maddy, gdzie jesteś?Mijały godziny, a Marion wciąż siedziała na podłodze i czekała.Odczasu do czasu łza spływała jej po policzkach, ale zbyt mocno cierpiała, bypłakać.Podniosła się dopiero grubo po północy.Podeszła do okna.Nocneniebo było czarne i puste.Stała długo patrząc na nie.Bała się poruszać,myśleć, bała się wiedzieć i czuć.Wreszcie  jak w transie  poszła do sypialni.Zapaliła światło,potem powoli podeszła do szafy i otworzyła drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl